31 grudnia 2013

Oud en Nieuw, czyli Sylwester

Holendrzy nazywają dzisiejszy wieczór Oud en Nieuw, czyli dosłownie "stary i nowy". Nadejście Nowego Roku jest tu oczywiście świętowane, ale nie aż tak hucznie jak w Polsce. Nie ma tradycji dużych bali ani mniejszych imprez domowych z muzyką. Tylko młodzież szturmuje modne kluby, zwłaszcza w Amsterdamie. W nich imprezuje się jak zwykle, tylko nieco bardziej "świątecznie". Miasta też raczej nie urządzają żadnych otwartych koncertów. A większość ludzi spędza wieczór w niewielkim towarzystwie rodziny i przyjaciół na domówkach. Rozmawiając, oglądając telewizję (kabaret noworoczny) lub ... grając w gry planszowe. Jeżeli wspólna kolacja, to gourmet - jak już wspominałam, nie wymaga dużych przygotowań a stwarza przytulną atmosferę. Do tego trochę słodyczy: najpopularniejsze są oliebollen, czyli pączki. Stoiska ze świeżymi pączkami stoją w każdym centrum handlowym przez całą zimę. Inną tradycyjną sylwestrową potrawą są appelbeignetes, zwane gdzieniegdzie appelflappen, czyli obtaczane w cieście krążki z pokrojonych jabłek, smażone następnie w głębokim tłuszczu. I już jest gezellig, czyli przytulnie. Zdarzają się nawet inicjatywy sąsiedzkie. Na naszym hofje w zeszłym roku zorganizowano imprezę dla wszystkich na dworze. Gdyby nie to, że sporo padało (i nie był to śnieg), byłoby bardzo przyjemnie.

Poruszenie następuje przed północą za sprawą fajerwerków. Miasta nie organizują ogólnych pokazów, ale za to sąsiedzi ścigają się między sobą, kto więcej wystrzeli. I piękniejsze. Niebo skrzy się od fajerwerków przez dobre 2 godziny, bo tego sobie żaden prawdziwy Holender nie odmówi. Chociaż nawet sami o sobie mówią, że są oszczędni, to na sztuczne ognie pieniędzy nie żałują. A nie są one w Holandii tanie (jak wszystko zresztą). Sprzedawane tu fajerwerki muszą sprostać niesłychanie wyśrubowanym normom nakazanym przez prawo (o niebo surowszym niż np. w Niemczech). Można je kupować wyłącznie w określonych sklepach i stoiskach i to tylko przez jakieś 2 tygodnie przed Sylwestrem. To determinuje ceny, które są o wiele wyższe niż u sąsiadów, stąd wiele osób przywozi tańsze baterie z niemieckich supermarketów (co oczywiście traktowane jest jako przemyt całkowicie nielegalnych towarów). Rekordowy pod względem sprzedaży był rok 2009, kiedy Holendrzy wydali na fajerwerki ponad 76 milionów, w kolejnych kryzysowych latach z dymem poszło jedynie po około 70 milionów. 



żródło

Odpalać można tylko w Sylwestra, ale oczywiście nie brakuje hobbystów, którzy prowadzą próby już do wielu dni. Ponieważ efekty zabawy widać 1 stycznia gołym okiem na ulicach - sprzątanie centrów miast pochłania niemałe sumy, a resztki poniewierają się na ziemi jeszcze przez wiele dni - władze samorządowe próbują zabezpieczyć się przed częścią wypadków. W naszym mieście 30 grudnia na 3 dni zamykane są na kłódki wszystkie kontenery na surowce wtórne (śmietniki i tak są na kartę, więc problemu nie ma) - to z obawy przed wrzucaniem petard do środka. Niestety nikt nie wpadł jeszcze na pomysł jak zabezpieczyć na przykład pociągi, które niekiedy poddane są niezłej demolce. Ale wszyscy świetnie się bawią, a stówy czy dwóch wydanych na fajerwerki nie żałują. Około godziny 2-giej w Nowy Rok niebo zasnuwa potężna mgła i nie widać już żadnych fajerwerków. Można spokojnie położyć się spać, uprzednio znalazłszy jeszcze biednego kota lub psa schowanego pod kanapą ze strachu, a od rana rozmyślać nad noworocznymi postanowieniami, z których najważniejszym dla Holendrów (i nie tylko) jest zawsze zrzucenie paru kilogramów. Można też wziąć udział w noworocznej kąpieli w morzu, zwanej nieuwjaarsduik, organizowanej w wielu miejscowościach. Największa liczba uczestników melduje się tradycyjnie w Scheveningen; tym razem oczekuje się między 7 a 10 tysięcy amatorów zimnej wody. Ja odpadam - w Nowy Rok jakoś wolę pozostać w ciepłym domku. Dla fanów tego typu eventów poniżej relacja:




Mojej Rodzinie, przyjaciołom, znajomym i nieznajomym życzę udanego Roku 2014, w którym uda się Wam spełnić swoje plany, zamierzenia, a może i marzenia!




28 grudnia 2013

Jeszcze trochę świątecznych klimatów


Święta już za nami, ale ponieważ wielu z Was podobały się fotki z Amsterdamu w moim bożonarodzeniowym poście, postanowiłam dodać mały suplement. Tym razem z własnymi zdjęciami. Bo żeby podtrzymać atmosferę, drugiego dnia Świąt wybraliśmy się wieczorową porą podziwiać metropolię. Jak zwykle Amsterdam był pełen turystów, kręcących się głównie w samym centrum, czyli w okolicach dworca, gdzie ku naszemu zaskoczeniu jeszcze trwał świąteczny jarmark, utrzymany w międzynarodowych klimatach, czyli dokładnie w duchu tego miejsca. Tymczasem nieco dalej położone ulice nad kanałami były wyludnione podobnie jak większość holenderskich miast w tym czasie. Oświetlenie też raczej skoncentrowane w turystycznym centrum, śniegu niestety brak, ale i tak miasto - jak zawsze - ma swój urok. A więc zapraszam do oglądania...

































Na koniec jeszcze bardzo interesujące czekoladki (był cały warsztat) ...
... oraz najciekawiej udekorowana sklepowa choinka (takie czapki nosiło wielu turystów).


25 grudnia 2013

Wesołych Świąt!!!

Uff, już po Wigilii. Udało się nam zorganizować wspaniałą - prawdziwie polską. A nie jest to najłatwiejsze w kraju, w którym nie uświadczysz karpia, maku, a nawet kiszonych ogórków. Na szczęście lata spędzone z dala od rodzinnego domu nauczyły nas zapobiegliwości. W część niezbędnych produktów zaopatrzyliśmy się więc wcześniej w Niemczech, resztę nabyliśmy w nowo poznanym polskim sklepie w naszej okolicy. A resztę jak zwykle zrobiliśmy sami - emigracja uczy również umiejętności nieznanych bliżej naszemu pokoleniu, jak na przykład kiszenie buraków. Stół może się nie uginał, ale nie zabrakło na nim tradycyjnych potraw. A przede wszystkim niezwykle miło spędziliśmy razem czas. 




Za nami już większa część Świąt, ale jeszcze raz życzę wszystkim, aby ich pozostały czas spędzili w zdrowiu, miłym towarzystwie i wśród uśmiechu i radości. I oby podobne warunki towarzyszyły nam wszystkim w ciągu całego nadchodzącego roku! Wesołych Świąt!!!





16 grudnia 2013

Boże Narodzenie w Holandii

Dziś debiutuję w projekcie Klubu Polek na Obczyźnie "Boże Narodzenie dookoła świata". Temat sam w sobie bardzo wdzięczny. I piękne posty do tej pory dziewczyny wysmażyły. Niestety w Holandii Boże Narodzenie  przetrwało jedynie w postaci szczątkowej i można je skwitować refrenem popularnej świątecznej piosenki:




Nie ma tu wspaniałej oprawy, tradycyjnych rytuałów, czy szczególnych dań. Większość Holendrów traktuje Boże Narodzenie jedynie jako czas wolny od pracy, który można poświęcić na rodzinne wizyty, długie spacery lub sport, ewentualnie wyjazd na narty. Dlaczego tak się stało, trudno powiedzieć. Z jednej strony zapewne tutejsza purytańska tradycja kalwińska nie pozwalała na zbyt huczne świętowanie, a już na pewno nie na obżarstwo i w ogóle jedzenie smacznych potraw. Z drugiej strony w Holandii religia straciła na znaczeniu, a wraz z nią i święta wszelkie. Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia, że świętowanie Bożego Narodzenia to wyłącznie amerykańska komercja. Żeby doszukać się starych holenderskich tradycji świątecznych trzeba przepytać bardzo wiele osób. Co pozostało?


Najważniejszy jest okres poprzedzający Boże Narodzenie. Nie, nie adwent - czas Świętego Mikołaja, czyli Sinterklaas'a. To ten okres pomiędzy przybyciem Mikołaja do Holandii (około 20 listopada) a wigilią jego urodzin (5 grudnia) jest czasem świętowania. Ale o tym pisałam już w dwóch niedawnych postach: tym i tym. Tradycja Świętego Mikołaja jest kultywowana z wielkim pietyzmem. I nie chodzi wyłącznie o prezenty. To wtedy atmosfera czegoś niezwykłego odczuwana jest na każdym kroku. Wtedy są zakupy, przygotowania, pojawiają się ozdoby i świąteczne dekoracje. Kulminacyjnym punktem jest  uroczysta kolacja w pakjesavond (wieczór paczek), czyli 5 grudnia. A następnego dnia ... świat wraca do normy. 


Jedynie w niektórych wiejskich regionach prowincji Gelderland i Overijssel adwent jest celebrowany w szczególny sposób. Od jego początku aż do Trzech Króli odbywa się tzw. midwinterhoornblazen, czyli zimowe dęcie w róg. Specjalnie do tego celu wykonywane są długie wygięte instrumenty z drewna brzozowego, olchowego lub wierzbowego. Teoretycznie na rogu powinna być wygrywana monotonna melodia, ale zdaje się że już niewielu panów potrafi aż tak dobrze posługiwać się instrumentem. 



Adwentowe dęcie w rogi - Midwinternhoornblazen (źródło tu)

Holendrzy przywiązują dużą wagę do wystroju, a więc nie może zabraknąć świątecznych dekoracji. Podobnie jak w innych krajach również i tutaj miasta są przystrojone girlandami światełek, a mieszkańcy wieszają sznury lampek na tarasach i drzewkach ogrodowych. Zaraz po Mikołaju, czyli 6 grudnia, pojawiają się w domach stroiki albo wieńce. Największym uznaniem cieszą się ozdoby w stylu skandynawskim, ekologiczne, z naturalnych materiałów w stonowanych kolorach. Holendrzy lubują się w bieli, a że śniegu tu na Święta raczej nie ma, to i biel się z nim nie zlewa, tylko przyjemnie kontrastuje z szarością dookoła. Również choinkę ubiera się koło 6 grudnia. Niestety, z niewiadomych powodów, większość Holendrów stawia w domach sztuczne choinki. Prawdopodobnie decydują względy praktyczne: nie sypie się, no i trzeba ją kupić tylko raz. Za to nie szczędzą funduszy na ozdoby, które podążają za trendami. Jeśli ktoś preferuje żywe drzewko, musi je nabyć odpowiednio wcześniej. No i nie można tego zrobić na każdym rogu. Musimy być też przygotowani na szybkie pozbycie się choinki po świętach. Wszelkie dekoracje znikają już po Nowym Roku, a służby miejskie wywożą choinki najczęściej 5 stycznia. No chyba, że w danej miejscowości kultywuje się jeszcze jeden stary obyczaj: kerstboomverbranding, czyli gremialne palenie choinek na dużym placu. 



Choinka na centralnym placu Amsterdamu (źródło tu)
Amsterdamskie kanały w grudniu (źródło tu)
Jarmark świąteczny w Amsterdamie (źródło tu)
Największa "choinka" świata - wieża telewizyjna IJsselstein (źródło tu)

Ten styl dekoracji preferują Holendrzy (źródło tu)
Jeśli żywa choinka, to raczej minimalistyczna i monochromatyczna (źródło tu)

Nie istnieje zwyczaj świątecznych porządków, co akurat bardzo mi odpowiada. Holendrzy nie przywiązują też wagi do jedzenia, zarówno na co dzień, jak i w Święta. Właściwie nie ma żadnych charakterystycznych potraw. Wigilia funkcjonuje wyłącznie w kościele - można się spodziewać wieczornych świątecznych nabożeństw. W kościołach katolickich odbywają się pasterki, ale najczęściej nie o północy, lecz około godziny 21-22. Na uroczystym obiedzie bożonarodzeniowym w roli głównej występuje indyk, kaczka lub gęś, albo dziczyzna . Ale wiele rodzin zadowala się skromniejszą pieczenią. Popularne jest też raclette, zwane tu gourmet, czyli wspólne pieczenie na małym elektrycznym grillu stawianym na stole. Ten sposób biesiadowania jest bardzo wygodny dla gospodarzy, którzy nie muszą wkładać zbyt wiele wysiłku w przygotowanie przyjęcia, a przyjemność ogromna. Jedzenie trwa długo, a piekąc smakowite kąski można sobie swobodnie rozmawiać. Holenderskie gourmet od wersji oryginalnej różni się tym, że króluje na nim mięso. Żeby było jeszcze łatwiej  można kupić lub zamówić gotowe zestawy złożone z różnych rodzajów mięs. Wystarczy dołożyć trochę warzyw i gotowe. Ser jest raczej skromnym dodatkiem, podobnie jak mało popularnym składnikiem gourmet są ziemniaki. Najbardziej charakterystycznym wypiekiem jest kerststol, czyli rodzaj keksu. Jest to ciasto z dużą ilością bakalii oraz walcem marcepanu wewnątrz, raczej zbite i twarde. Przypomina niemiecki Stollen, może być podłużne albo w formie wianka. Typowe dla Bożego Narodzenia są również ciasteczka o okrągłym kształcie, zwane kerstkransjes. Często w czekoladzie i z kolorowymi posypkami. Słyszałam, że w niektórych regionach dawniej na deser przygotowywano pokrojone w krążki jabłka, smażone w cieście na głębokim tłuszczu. Potrawę tą nazywa się w zależności od regionu appelbeignets lub appelflappen (opinie są podzielone - niektórzy mówią, że to tradycyjny deser sylwestrowy). 



Na świątecznym stole indyk albo dziczyzna ...
a dla mniej pracowitych oraz wielbicieli grilla - gourmet.
Świąteczne słodkości: kerststol, appelbeignets i kerstkransjes.

A po kolacji... pod choinką próżno się spodziewać prezentów. Czas spędza się na spacerach z rodziną i miłych pogawędkach przed kominkiem (sztucznym). Ulubioną rozrywką jest jazda na łyżwach, czyli tradycyjny holenderski sport zimowy. Jeśli nie ma mrozu i nie można szusować po kanałach pozostają lodowiska, ustawiane w grudniu na centralnych placach miast.



Choinka w Amersfoort (źródło tu)
... i lodowisko na Małym Rynku (źródło tu)
Najważniejszą, najbardziej żywą i chyba najpiękniejszą holenderską tradycją związaną z Bożym Narodzeniem jest wysyłanie świątecznych kartek. Niektórzy robią je sami - oczywiście tworzenie należy zacząć odpowiednio wcześnie (podobno rekordziści zaczynają tuż po Nowym Roku). Kartki wysyła się nie tylko do rodziny i przyjaciół, ale także dalszych znajomych. Ponadto wkłada się do skrzynek sąsiadom, a dzieci rozdają też kolegom z klasy. Czyli minimalnie wysyłamy od 30 do 50 kartek i tyle samo otrzymujemy (poczta zatrudnia dodatkowych pracowników do sortowni i dostarczania). Otrzymane kartki są stawiane lub wieszane w centralnym miejscu domu, niektórzy nawet wystawiają je w oknie. 



Święta, Święta i po Świętach... W szkołach ferie mniej więcej do 6 stycznia; na ten czas rodzice biorą też często urlopy. Ważnym dniem jest Sylwester - nie ma tradycji hucznych zabaw ani koncertów plenerowych, ale Holendrzy są miłośnikami fajerwerków. Wydają na nie niezły majątek i o północy niebo jest naprawdę rozżarzone sztucznymi ogniami.

I tak mój post stał się całkiem długi a holenderskie Boże Narodzenie - zupełnie sprzecznie z komentarzem na początku - kolorowe i pełne pięknych tradycji. Cóż, magia Świąt...


Serdecznie pozdrawiam Czytelniczki i Czytelników mojego bloga i życzę wszystkim wspaniałych, ciepłych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!





Sylwester w Amsterdamie (źródło tu)
Kerstboomverbranding, czyli palenie choinek to wielka przyjemność dla dzieci oraz części panów i oczywiście strażaków, bez których impreza nie może się odbyć (źródło tu)






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...