26 sierpnia 2015

SAIL Amsterdam 2015

W ostatnią sobotę miałam po raz pierwszy okazję odwiedzić wyjątkową imprezę. Następna za 5 lat! Chodzi o SAIL w Amsterdamie. To olbrzymia impreza jachtowa. Po raz pierwszy odbyła się w 1975 roku w ramach obchodów 700-lecia miasta. Od tamtej pory organizowana jest co piąte lato.

Właściwie trudno znaleźć określenie dobrze opisujące to wydarzenie. Zlot jachtów? Parada żaglowców? To wszystko nie oddaje rozmachu imprezy. Przez 5 dni wielki amsterdamski port był po prostu pełen łodzi. W tym roku pojawiło się ich kilka tysięcy. Wśród nich wiele pięknych jachtów, łodzi zabytkowych i replik dawnych okrętów, a także ponad 100 trój- i czteromasztowych żaglowców (wśród nich 4 polskie: "Dar Młodzieży", "Pogoria", "Iskra" i "Kapitan Borchardt"). 








Wszystkie one wpłynęły do miasta w środę przez kilkunastokilometrowy kanał łączący Morze Północne z jeziorem IJssel i zacumowały w IJhaven. Parada rozpoczynająca imprezę musiała być niesamowicie spektakularna. Ja niestety jej nie widziałam, ale za to przez kilka godzin delektowałam się widokiem zacumowanych jachtów i żaglowców w sobotni wieczór. Te największe można było zwiedzić - przed trapami ustawiały się długie kolejki. A po zachodzie słońca część łodzi wykonała piękną rundę wokół portu. Uwierzcie mi, ten widok zapierał dech w piersiach. Płynące łodzie były wypełnione szczelnie załogą i gośćmi, którzy bawili się w najlepsze, a nabrzeża IJhaven publicznością. Tłumy nieprzebrane - podobno imprezę odwiedziło ponad 14 milionów osób, a same wielkie żaglowce ponad 2 miliony. 









Imprezie sprzyjała w tym roku wspaniała - zupełnie nieholenderska pogoda, która zachęcała nie tylko do oglądania, ale i spędzenia czasu w licznych kawiarniach na nabrzeżach. Była też cała masa imprez towarzyszących, m.in. koncertów, pokazów filmowych, wystaw. Specjalny program dla dzieci zaprezentowało Muzeum Morskie. Program był tak długi i skomplikowany, że trudno było wybrać, co chcielibyśmy koniecznie zobaczyć. Największym zaskoczeniem okazała się dla mnie gorąca atmosfera imprezy. Taka wręcz południowa. Po prostu fiesta: ludzie tańczący na nabrzeżach, ogólna wesołość. A na zakończenie wieczoru nad zatłoczonym portem rozbłysły fajerwerki. 





Na koniec jeszcze film z parady otwarcia - na pierwszym planie często "Dar Młodzieży":




24 sierpnia 2015

Tania szkoła

Jak zwykle latem oddałam się odpoczynkowi i podróżom odcinając prawie zupełnie od sieci. Nie było to nawet trudne: w Islandii wprawdzie wifi było prawie wszędzie, ale nie było czasu na jego używanie, po przybyciu do miejsca noclegu około 11:30 po prostu zapadaliśmy w głęboki sen, za to na Kaszubach czasu miałam sporo, ale internetu nie ma właśnie po to, żeby od zgiełku świata odpocząć. Stąd  też moje długie milczenie. Ale teraz wracamy do zwykłego rytmu. Możecie więc liczyć na nowe posty, na razie głównie z wrażeniami z całego lata. Ale zanim to nastąpi kilka aktualnych spostrzeżeń:

Dziś rozpoczyna się w Holandii nowy rok szkolny. Dla nas wyjątkowy, bo, jak wiecie, Misia zaczyna naukę w szkole średniej. Dzięki czemu ma 2 dodatkowe dni wolne - szczęściara! Jednocześnie z tego powodu w tym roku po raz pierwszy od zamieszkania w Holandii musieliśmy się na serio zająć tzw. wyprawką. Dlaczego po raz pierwszy? Bo szkoła podstawowa jest darmowa. Czyli musi sama zapewnić uczniom wszystkie niezbędne materiały. My jako rodzice do tej pory musieliśmy nabywać jedynie buty sportowe plus jakieś spodenki oraz terminarz (w najwyższych klasach). Więc mała zmiana. I pewne zaskoczenie - bo okazało się, że pozostawienie tych zakupów na ostatni tydzień wakacji nie było rozsądną decyzją. W naszej okolicy, również w centrum miasta, sklepy papiernicze wymiecione. Stoiska straszą pustkami - jaki kontrast w stosunku do tego, co w przelocie widziałam w Gdańsku - Misia z trudem znalazła jakieś kolorowe gadżety. Na początek szkoły każda dziewczyna chce jakieś szczególne. A tu chyba za mało towaru zamówiono - może dlatego, że właśnie rozpoczęcie szkoły średniej to chyba jedyna okazja, żeby oszczędni tubylcy się wykosztowali. Cała reszta młodzieży kupuje tylko kalendarze i zeszyty, resztę ma "z zeszłego roku". 


No właśnie - oszczędność! Holendrzy naród bogaty - w końcu już od około 400 lat gromadzą rodzinne zasoby, których żadna wojna im nie odebrała. Ale gromadzą właśnie dzięki temu, że są oszczędni. Zaoszczędzić można na wielu rzeczach, a książki są zdecydowanie jedną z nich. Również te szkolne. Na podręcznikach w mistrzowski sposób oszczędzają holenderscy rodzice i szkoły, czyli podatnicy. Właśnie przekonuję się o tym po raz kolejny. Szkoła Misi zawiadomiła nas, że podręczniki mamy zamówić w określonej firmie. Zamówienie w istocie okazało się wypożyczeniem. Po zapłaceniu kaucji w wysokości 75 euro przesłano nam na adres domowy cały karton książek i zeszytów ćwiczeń oraz listę udostępnionych dla Misi licencji na materiały online. Książki oczywiście nie są nowe (Misia akurat załapała się na sporo jeszcze nieużywanych) - w założeniu mają służyć czterem rocznikom. Dzięki takiemu sposobowi wypożyczania nawet jeśli szkoła zdecyduje o zmianie podręcznika na inny, to ten konkretny będzie mógł wypożyczy za rok uczeń innej szkoły. Oszczędność wielka. Ale to i tak nie rekord. Szkoła podstawowa też zapewnia uczniom darmowe podręczniki. Rodzaj podręcznika nauczyciele wybierają wspólnie, podejmując tę decyzję na 4 lata. W tym czasie używane są te same egzemplarze. Ale uwaga: w naszej szkole są po 3 klasy w roczniku. Tylko po co kupować 3 komplety podręczników? Nauczyciele ustalają plan lekcji z różnych przedmiotów, a podręczników nabywa się 30 sztuk. W końcu każda klasa może mieć lekcje holenderskiego czy geografii w innym terminie. I tym sposobem na jednym egzemplarzu wyuczy się nie 4, lecz aż 12 dzieci! 



Podręczniki Misi już w okładkach na półce



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...