Restauracji w Gdańsku jest niemało. I za każdym moim pobytem odnotowuję pojawienie się kolejnych. Dla mnie w ogóle restauracje w Polsce to raj - uwielbiam dobrze zjeść (chociaż akurat się odzwyczajam), a tam można i to jeszcze na dodatek przyjemnie niedrogo.
Aktualnie Gdańsk przeżywa wysyp restauracji i bistr z włoską kuchnią. Właściwie nie jest dla mnie jasne, dlaczego ten trend jest tak silny. W każdym razie bardzo pozytywne jest to, że liczba knajpek rośnie w postępie geometrycznym. I to nieraz w najmniej oczekiwanych miejscach. Na przykład na odnowionej ulicy Wajdeloty we Wrzeszczu powstało co najmniej kilka, m.in. wegańskie bistro Avocado lub makarony Knödel. To miejsce staje się nowym zagłębiem restauracyjnym Gdańska! Dla mnie, rodowitej wrzeszczanki, to wspaniałe. A z drugiej strony zastanawiające. Bo nie jest to wcale centrum miast, ani nawet dzielnicy. Właściwie ubocze. Jeszcze niedawno w tej dzielnicy trudno było znaleźć jakikolwiek lokal. A tu proszę, coraz to nowe niespodzianki!
Za ostatnim pobytem w Gdańsku znaleźliśmy we Wrzeszczu kolejne miejsce, gdzie gastronomia wspaniale się rozwija: nowo powstające osiedle Garnizon w miejscu dawnych koszar. Podobnie jak ulica Wajdeloty dosłownie rzut beretem od Galerii Bałtyckiej, która jest dziś chyba handlowym sercem miasta. Prawie każdy w końcu tam trafi. Ale zakupy zakupami, a jeśli macie ochotę w trakcie coś przekąsić, to zamiast wciągać fastfoody w galerii, warto przejść się kawałek do Garnizonu. Są tam aktualnie co najmniej 3 knajpki: śniadaniowa Marmolada Chleb i Kawa, Kantyna i nasze ostatnie odkrycie: Lula.
Lula to niewielka restauracyjka, jedna z tych o bezpretensjonalnym, spokojnym wystroju. Dzięki niemu oraz bardzo miłej i nienachalnej obsłudze w restauracji panuje przyjemna atmosfera. Menu jest dość krótkie, ale treściwe. Właściwie nie mogę Wam polecić konkretnych dań, bo jak dziś zauważyłam, nie ma już w karcie potraw, które jadłam miesiąc temu. W Lula używane są bowiem sezonowe świeże produkty. I zdecydowanie to popieram! Dzięki temu za każdym razem czeka nas niespodzianka. Wypróbowaliśmy makaron z boczniakiem, który był przygotowany bez zarzutu. I bardzo ciekawą kombinację z polędwiczką wieprzową w roli głównej. Została podana w towarzystwie zasmażonej kapusty w kawałku, bardzo ciekawego risotto z buraczkami i kiełków. Każdy element tego dania był fantastyczny, ale właśnie ta genialna polędwiczka zrobiła na mnie największe wrażenie. Był to zdecydowanie najlepiej przygotowany kawałek tego mięsa, jaki jadłam w życiu.
Zamówiliśmy sobie też lemoniady: różaną i lawendową. I one również całkowicie nas podbiły! Dużo owoców, mięta, żadnych tam aromatów - prawdziwe konfitury z płatków róży i wyciąg z lawendy. I jeszcze na dodatek objętość butelki pozwala na długotrwałe cieszenie się wspaniałym smakiem.
Szczerze mówiąc jestem ciekawa innych dań. Niestety nie daliśmy rady wypróbować więcej, ale to, co spróbowaliśmy całkiem nas przekonało. Lula to zdecydowanie miejsce, do którego będziemy wracać. Mam nadzieję, ze się nie zepsuje!
Inne wpisy z cyklu:
Spacerem po Gdańsku - cz. 1
Spacerem po Gdańsku - cz. 2
Spacerem po Gdańsku - cz. 3