Zaraz po przekroczeniu Podwala Przedmiejskiego warto wstąpić do kościoła Św. Trójcy. Jednego z tych, dzięki którym w dawnych czasach mówiono o Gdańsku „miasto stu kościołów”. Stu nie było, ale rzeczywiście nad miastem górowały bardzo liczne wieże. Ten drugi co do wielkości gdański kościół i przylegający do niego wielki średniowieczny klasztor mają swoją atmosferę. Już wejście przez dawną boczną część klasztorną jest zupełnie dla gdańskich kościołów nietypowe. Ja osobiście bardzo lubię takie średniowieczne klasztory. Właściwy klasztor należy dziś do Muzeum Narodowego – możecie go zobaczyć zwiedzając muzeum. Dziedziniec klasztorny przy kościele św. Trójcy jest bardzo niewielki, wchodzi się na niego przez tzw. Dom ryglowy (albo kazalnicowy).
Z małego dziedzińca można wejść do dwóch kościołów: św. Anny i św. Trójcy. Maleńki kościół św. Anny zachował oryginalne gotyckie sklepienie. Co ciekawe, przez wieki był to polski kościół; pracował w nim m.in. znany kaznodzieja Krzysztof Mrongowiusz. Z kościoła św. Anny można przejść bezpośrednio do dużego kościoła. Jest on, podobnie jak inne gdańskie świątynie dość ubogo wyposażony, co jest konsekwencją reformacji – zakon franciszkanów utracił całość w połowie XVI wieku na rzecz luteranów. Franciszkanie odzyskali zniszczony kościół dopiero po ostatniej wojnie, chociaż bez większej części klasztoru, w którym mieści się muzeum. Ale u Św. Trójcy możemy podziwiać ciekawe prezbiterium (wyjątkowo duże - widoczne zza ołtarz, będące właściwie nawą dawnego, pierwszego wybudowanego w tym miejscu kościoła), piękną ambonę i wspaniałe organy z XVI wieku. Choćby dla nich warto tu przyjść. Od kilku lat trwa ich rekonstrukcja finansowana jest przez prywatnych darczyńców. Już teraz prezentują się pięknie, a w przyszłości zapewne jeszcze lepiej.
Po wyjściu z kościoła kierujemy się w stronę Bramy Nizinnej. To jedna z głównych bram dawnego miasta, dziś kompletnie zapomniana i od dawna nie odnawiana. Ale stoi. Przy niej zaczyna się jedna z ciekawszych atrakcji miasta: fortyfikacje z XVI i XVII wieku. Składają się głównie z wałów ziemnych, wysokich kopców z kazamatami i fosy, do której zaprojektowania wykorzystano ujście Motławy do dawnego koryta Wisły (dziś Martwa Wisła). Zachowała się część bastionów (św. Gertrudy, Żubr, Wilk i Wyskok) i fosy, nazywane zbiorczo Opływem Motławy. Mają one bardzo ciekawy kształt, niestety nie znalazłam jeszcze miejsca, skąd można by je podziwiać z góry w całej okazałości. Na mapie wyglądają tak:
W ostatnich latach teren wokół został pięknie uporządkowany i jest pięknym miejscem na spacer czy wypad rowerem - niestety jeszcze nie do końca wykorzystanym. A szkoda, bo jest tam pięknie... Na Opływie Motławy pojawiły się też wypożyczalnie kajaków - w miejscach, w których były też przed wojną. Wtedy można było pływać aż do Długiego Pobrzeża, teraz chyba ze względu na ruch statków jest to niemożliwe. Ale można poruszać się po całym Opływie, a to na pewno fajna wycieczka - muszę kiedyś spróbować. Tak tam holendersko...
Inne wpisy z cyklu:
Spacerem po Gdańsku - cz. 1
Spacerem po Gdańsku - cz. 3
Spacerem po Gdańsku - cz. 4
Gosiu, piękne zdjęcia i piękny spacer, marzę od dawna o Gdańsku, ale wciąż mi nie po drodze ....
OdpowiedzUsuń