Myślimy: Holandia i od razu przed naszymi oczami pojawiają się wiatraki, tulipany, rowery, sery i drewniane klompy. Ale, jak to często bywa, takie rekwizyty niekoniecznie muszą być ważne w życiu przeciętnego Holendra. Bez czego Holender naprawdę nie może się obejść?
1. Kawa
źródło |
2. i-phone ze stałym dostępem do sieci
To akurat nie jest holenderska specjalność, tylko znak naszych czasów. Ale w Holandii to nie tylko przyjemność, lecz konieczność. Bo za pomocą mejli, whatsappów czy innych komunikatorów odbywa się większość korespondencji. I to również tej wymagającej natychmiastowej reakcji. Możemy więc spodziewać się wiadomości zawiadamiającej o odwołaniu spotkania, lekcji czy treningu na 5 minut przed wysłanej właśnie w ten sposób - jeśli nie chcemy dowiedzieć się po fakcie, musimy być stale podłączeni.
3. Buienradar
4. Rower
Na rowerze podobno Holender się rodzi. Ten temat już poruszałam. Powraca jak bumerang - a może jak rower...
5. Kemping
O holenderskim zamiłowaniu do urlopu pod namiotem lub w kamperze też już pisałam. Podobno tylko takie wakacje gwarantują wolność i prawdziwy odpoczynek. Jakoś się nie przekonałam, ale na pewno usamodzielniają dzieci.
6. Słowa "lekker" i "gezellig"
"Zostajemy dziś przytulnie w namiocie?" (źródło) |
"Gezellig" to przytulny. Ale słowa tego używa się nie tylko do opisywania wnętrza, lecz także przyjemnej atmosfery imprezy, spotkania itp. Natomiast "lekker" pierwotnie oznaczał "smaczny". Ale stał się wytrychem, który może opisywać właściwie wszystko. "Lekker" można nie tylko "eten" (jeść), ale także "slapen" (spać) czy "wonen" mieszkać. Również na jedno z zasadniczych pytań: "Wil je een kopje koffie?" ("Czy chcesz filiżankę kawy?" - patrz punkt1.!) odpowiadamy często: "Ja, lekker" - w wolnym tłumaczeniu "Chętnie".
7. Pytania
Holendrzy pytają stale i o wszystko. To klasyczny przykład zagadki "co było pierwsze: jajko czy kura?": czy pytają, bo lubią, czy też dlatego, że nie lubią udzielać za dużo informacji. W kontaktach oficjalnych mówi się najmniej, jak to możliwe. Klient/petent/kontrahent musi z partnera wyciągać wszystkie informacje zadając jak najwięcej pytań. Inaczej niewiele się dowie. Również rozmowy prywatne nie opierają się na swobodnej wymianie myśli/opinii, tylko na odpowiadaniu na zadawane pytania. A jeśli ktoś nie pyta, to uchodzi za gbura, który nie interesuje się bliźnim. Ta mentalność ma swoje zalety. Niewiedzy, niedomyślności nie trzeba się wstydzić. U dzieci nie zabija się naturalnej potrzeby pytania; raczej ją wzmacnia. Na zadawaniu pytań opiera się też tutejsza edukacja. Dla Polaków jest to bardzo trudne. Od dziecka oduczano nas przecież w szkole zadawania pytań. Osoba pytająca jest u nas uznawana często za głupią albo niegrzeczną czy wścibską. Ale jeśli chcemy poradzić sobie w Holandii i jeszcze na dodatek mieć znajomych - pytajmy jak najwięcej!
8. Agenda
Agenda, czyli terminarz to jeden z najważniejszych gadżetów Holendra. Wszystkie czynności trzeba przecież dokładnie zaplanować. Terminarz w pracy, terminarz w domu, terminarz rodzinny... Dobrze, że mamy dziś zintegrowane kalendarze z punktu 2.
9. Sint i Piet
Święty Mikołaj i Czarny Piotruś to podstawa holenderskiej kultury. Chociaż pojawiają się tylko przez kilka tygodni w roku świata bez nich nie wyobrażają sobie nie tylko dzieci, ale i dorośli. Tradycję Sinterklaasa i Zwarte Pieta już dokładniej opisywałam w zeszłym roku, ale ponieważ temat już jest na czasie - w tym roku wcześniej i burzliwiej - to wkrótce do niego wrócę.
10. Promocje i gratisy
Z jednej strony tradycja narodu handlowców, z drugiej konieczność w kraju nieprzyzwoicie wysokich cen. Tak, tak, w Holandii pomimo niższych zarobków, ceny są o ok. 20% wyższe niż w Niemczech. Na wiele rzeczy nie można sobie po prostu pozwolić przy standardowej cenie. Dlatego "Nederland loves gratis", jak głosi znany reklamowy slogan jednej z sieci supermarketów. Holendrzy nie kupują właściwie żadnych towarów przemysłowych "po cenie", czekają na promocje i wyprzedaże, które siłą rzeczy muszą być częstsze niż gdzie indziej. Oprócz wyprzedaży na koniec sezony, mamy więc "first-days sale", "mid-season sale" i różne inne okazje. Kosmetyki, chemię gospodarczą i jak najwięcej produktów żywnościowych Holendrzy też kupują promocyjnie, najczęściej w ramach akcji "3 halen, 2 betalen" ("weź 3, zapłać za 2"), która coraz częściej przyjmuje formułę 1+2 albo 2+2.
Świetny wpis i pomysł na wpis!! Chyba się zainspiruję ;))
OdpowiedzUsuńDzięki! Pomysł nie tak do końca mój - mnie też zainspirowały rozmaite listy z serii "10 rzeczy...". Pozdrawiam serdecznie!
UsuńSuper! Sama lubię takie wpisy i pojawiają się u mnie co jakiś czas :) są konkretne, skupiają się na określonej tematyce i zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Na przykład zaskoczyłaś mnie cenami produktów w Holandii w stosunku do zarobków :) nie spodziewałam się, że może tam byc tak drogo. Miałam okazję być tam chwilę ale chyba zbyt krótko by zauważyć tą dysproporcję w stosunku do niemieckich warunków :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Chętnie poczytam również Twoje.
UsuńMnie różnice cen do dziś zastanawiają i drażnią. Pozdrawiam serdecznie!
Ja obstawiam zdecydowanie ser. Mój szef pakuje ser do walizki i lata z nim do Afganistanu, bo nie-holenderski ser to nie-to-samo. :)
OdpowiedzUsuńTo już jakiś holenderski szowinizm. Ale oczywiście też jestem fanką tutejszych serów. Sery będą na kolejnej liście - w przyszłym tygodniu. Zapraszam do czytania! :)
UsuńA moi znajomi to jednak nagminnie jeżdżą do Venlo (bo to rzut beretem) i kupują kawę itp., bo ich zdaniem taniej niż u nas...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Allochtonko!
O.
PS. Ja jeżdżę kamperem od 10 lat :)
Parę produktów pewnie się taniej znajdzie. Ale to mniejszość. My jeździmy na zakupy do Emmerich w Niemczech.
UsuńKampery są fajne. Niestety nie miałam jeszcze okazji. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Zawsze z chęcią zaglądam na Pani bloga :) planuje wyjechać w do Holandii w najbliższym czasie i dzięki temu blogowi troszkę oswajam się z tym krajem :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że mój blog się podoba. A nawet, że jest pomocny. To zapraszamy do Holandii. Niestety, oswajanie tego kraju nie jest łatwe, nawet jeśli się go już zna teoretycznie. Ale zawsze lepiej coś już wiedzieć. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńDlaczego uważasz ze oswojenie Holandii nie jest łatwe?
UsuńPrzepraszam, że się długo nie odzywałam, ale byłam "wyjechana".
UsuńDla mnie oswojenie Holandii było dość trudne. Moim zdaniem Holendrzy i Polacy bardzo się od siebie różnią - całkiem inna mentalność. Stąd problemy komunikacyjne i to niekoniecznie zależne od bariery językowej. Tego typu problemy mam jeszcze do dziś, chociaż całkiem nieźle mówię po holendersku. Po prostu nie zawsze rozumiem to, co siedzi między wierszami. I vice versa - też czuję się nieraz niezrozumiana, chociaż wydaje mi się, że zupełnie wyraźnie się wysłowiłam. A tu przede mną oczy jak spodki, konsternacja widoczna na całej twarzy. Albo i gorzej: zaciśnięte zęby i pulsujące stawy szczękowe...
Ciekawe to co piszesz aczkolwiek zastanawiające.
UsuńA nie myślisz że dla Holendrów może mieć znaczenie w kontaktach z Tobą, że tyle lat mieszkałaś w Niemczech i że jesteś gdzieś pomiędzy Polską a Niemcami?
Pamiętam, że chyba w jakimś poście pisałaś, że Holendrzy lubią Niemców. A ja wiem, że za nimi nie przepadają (spotkałam to w książkach Holendrów, Amerykanów o Holendrach, i Holendrzy których znam też nie przepadają za Niemcami).
Oczywiście mogę się mylić:-)
Holendrzy mają specyficzny charakter, i znam wielu Polaków którzy z nimi się dogadują, żyją tam od przeszło 17lat ale może wtedy inaczej się tam zaczynało?
Inna sprawa, że Holendrzy dostrzegają wszystko, nawet to, że ktoś robi zakupy w Niemczech a nie w Holandii choć słowem nie wspomną:-)
Poruszyłaś kilka aspektów i nie wiem, czy uda mi się odpowiednio do nich ustosunkować, bo temat jest skomplikowany. Ale spróbuję. Może od końca.
UsuńZakupy rzeczywiście chętnie robię w Niemczech, bo taniej i można kupić produkty, do których jestem przyzwyczajona (m.in. takie, jak w Polsce), a których często nie ma w Holandii. Nie chodzi mi o konkretne marki, tylko o specyficzne produkty tu nieznane. Natomiast to, że tak lubię, nie oznacza, że robię to często. Tak naprawdę maksymalnie do 6 razy w roku, więc niezbyt często. Czy Holendrom się to podoba, trudno powiedzieć. Niektórzy się ze mnie śmieją (i to całkiem otwarcie, co zresztą wcale mi nie przeszkadza), inni pytają, czego mi tak brakuje i oczywiście trudno im to zrozumieć. Jeszcze inni może rzeczywiście nic nie mówią, no chyba że za plecami, bo tak mają. Z drugiej strony nie jestem jedyna. W każdą sobotę sklepy w przygranicznych niemieckich miejscowościach są pełen Holendrów. Na wszelki wypadek nawet komunikaty są puszczane z taśmy po holendersku. Na niemieckich stacjach benzynowych stoją wręcz kolejki holenderskich aut. Tylko dlatego, że taniej. A to dla Holendrów bardzo ważne. Powiem więcej, nie raz słyszałam od Holendrów rady, żeby np. nową zabudowę do kuchni zamawiać w Niemczech a nie na miejscu.
Czy Holendrzy lubią Niemców - to tez trudne pytanie. Wydaje mi się, że z grubsza tak, bo mają wrażenie, że w sumie są podobni. Ale z drugiej strony są bardzo silne resentymenty z czasów ostatniej wojny. I one silnie wpływają na stereotyp Niemca. Wydaje mi się, że co najmniej 2 razy o tym pisałam. Oprócz tego są dodatkowe stereotypy, jak to między sąsiadami, więc i w dowcipach i nawet w reklamach Niemców podsumowuje się niekoniecznie dobrze. Co nie przeszkadza być miłym i otwartym w przypadkowych kontaktach.
A co do mojego dogadywania się z Holendrami... Może nie do końca dobrze to wyrażam, ale chodzi mi o to, że nie do końca ich rozumiem ze względu na różnice mentalności. Co nie znaczy, że się nie dogaduję. Po prostu widzę często, że ja i mój rozmówca myślimy w czasie rozmowy w zupełnie inny sposób, a jeszcze na dodatek te myśli inaczej wyrażamy. Czy to jest efekt braku zrozumienia Holendrów przeze mnie, czy może raczej już całkiem niezłego ich poznania i zrozumienia - tego nie wiem. Twierdzę tylko, że pełne zrozumienie wymaga sporo czasu i zaangażowania. I to jest pewnie klucz do istoty - mieszkam tu dopiero 3 lata. Z czasem na pewno będzie coraz lepiej i za parę lat będę mogła powiedzieć, że znam Holendrów na wylot i świetnie rozumiem. Tak jak Niemców. Zresztą, na pewno masz rację, że ja nie zachowuję się i nie myślę typowo po polsku, bo długie mieszkanie w Niemczech wywarło spory wpływ na moją mentalność. Racja. Ale czy to ma znaczenie dla Holendrów - wydaje mi się, że niewielkie.
Wierzę też, że znasz Polaków, którzy świetnie się z Holendrami dogadują. Ale jeśli mieszkają tu bardzo długo, to może to po prostu funkcja czasu (czyli dla mnie to też nastąpi).
Czy się kiedyś inaczej zaczynało, tego do końca nie wiem. Pewnie bywa i bywało różnie. Wydaje mi się, że zupełnie inaczej zaczyna się przyjeżdżając tu do pracy, a inaczej na studia albo do partnera-Holendra. Ale to zupełnie inny temat.
A tak w ogóle moja wypowiedź dot. konsternacji, zaciśniętych szczęk itp. nie dotyczyła rozmów ogólnych czy towarzyskich tylko rozwiązywania problemów.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
To sąsiedztwo Holandia - Niemcy Orzechowski w książce "Holandia. Presja depresji" opisuje tak: "Holendrzy identyfikują się przede wszystkim w opozycji do wielkiego sąsiada na wschodzie, do Niemiec.
UsuńSiła Niemiec, ich znaczenie, dynamika i możliwości stwarzają przestrzeń rywalizacji, w której ten mały kraj i niewielki naród próbuje zyskać na demistyfikacji wschodniego sąsiada. Nie jestem wprawdzie tak wielki jak on, ale więcej potrafię. Gdybym był na miejscu Niemców, byłbym od nich lepszy. Jestem od nich lepszy, ponieważ więcej osiągam w trudniejszych, mniej korzystnych warunkach. A w dodatku mam przewagę, ponieważ jestem moralnie czysty. W zakamarkach swojej świadomości Holendrzy są przewodnikami świata, właściwym wzorem do naśladowania dla innych społeczeństw, no i mają oczywiście nad wszystkimi duchową przewagę."
Ten opis zgadza mi się z tym co dostrzegam wśród Holendrów:-) I myślę, ze całkiem trafnie oddaje podejście do wschodnich sąsiadów:-) Holendrzy uważają się za najlepszych ale ich kultura/wychowanie nie pozwala im tego powiedzieć wprost. Wymownie i dobitnie dają to do zrozumienia, i dają nam to często odczuć:-)
Te miny Holendrów coś zawsze mówią tylko trzeba to rozszyfrować:-)
Powodzenia w zrozumieniu tych ściśniętych szczęk:-) Pozdrawiam T.
Spotykając Holendrów zawsze pamiętam to co pisze sam Cees Nooteboom o Holendrach: "Holendrzy mają dwie twarze. Jedną dla siebie, drugą dla innych.".
UsuńWszystko zależy jaką twarz właśnie nam pokazują:-)
Pozdrawiam T.
Bardzo prawdziwy ten tekst z ostatniego wpisu!
UsuńOpis stosunków holendersko-niemieckich też interesujący. I na pewno w wielu punktach prawdziwy. Cóż, też widzę, że Holendrzy uważają się za lepszych. I to nie tylko od Niemców, ale i od wszystkich innych mieszkających na wschód... Ale w sumie Niemcy tez się uważają za najlepszych. A co do tej wyższości moralnej: jakoś mnie nie przekonuje ta opinia (holenderska), że Holendrzy są moralnie czyści albo przynajmniej czyściejsi od Niemców. Wprawdzie Niemcy muszą się borykać z narodowym poczuciem winy za II wojnę, a zwłaszcza Holokaust. Ale czy rzeczywiście Holendrzy są lepsi? A kto to odpowiada za handel czarnymi niewolnikami i ich transport w nieludzkich warunkach do Ameryki? A kto tak łatwo się pogodził z wywózką (na dodatek świetnie zasymilowanych) Żydów przez Niemców? A kto przyglądał się masakrze w Srebrenicy? Tylko że w przeciwieństwie do Niemców Holendrzy się do takich spraw nie przyznają. Ani pojedynczo ani na poziomie rządu. Sami zresztą przyznają, że mogliby się do tego handlu niewolnikami przyznać, gdyby im to nie groziło lawiną roszczeń finansowych. A na to ci sprytni handlowcy nigdy by się nie zgodzili.
Serdecznie pozdrawiam :-)
Kolonializm dziś cyt. "jest przykryty niechętną pamięcią". Podczas II wojny przyjęli rolę ofiary. A wcześniej w Europie uważają, że nie nagrzeszyli zbyt dużo - kampanie Napoleona dwieście lat temu.
UsuńSrebrenica - w tym roku sąd uznał, że holenderscy żołnierze zawinili i Holandia będzie płacić odszkodowanie - pamiętam że latem czytałam o tym. I mam wrażenie, że za wojnę w byłej Jugosławii to cała UE płaci od lat. Już po wojnie UE dawała środki na przesiedlenie się tych co utracili domy, na przesiedlenie się z powodów religijnych itd. Jak się przejeżdża przez Serbię to widać inwestycje finansowane przez UE, choć Serbia nie jest w UE. To się czuję tam, że UE czuje się winna za wojnę do której tam doszło.
A wracając do Holendrów to grunt to dobre własne samopoczucie, i zbudowanie własnego dobrego wizerunku:-)
Każdy kraj ma "coś za uszami" o czym nie chce pamiętać ale historia już zdążyła to zapisać. Grunt to o tym nie mówić, nie pisać, zapomnieć i w ten sposób wyprzeć z historii:-)
Pozdrawiam T.:-)
W sprawie Srebrenicy sąd uznał, ale Holendrzy nie. Wyrok musieli zaakceptować, ale się z nim nie zgadzają.
UsuńNajlepiej mieć o sobie dobre zdanie i się z nim zgadzać. To Holendrzy potrafią najlepiej. Mniemanie o sobie mają naprawdę wysokie, a wszelkie pomiary "szczęśliwości" wskazują na to, że się z tą oceną w pełni zgadzają. I sumie czemu nie. Przynajmniej wierzą w to, że są szczęśliwsi od innych. Dobre i to.
A że każdy naród ma coś za uszami - mają i Holendrzy i Polacy, o czym równie chętnie zapominamy.
Pozdrawiam :-)