16 grudnia 2016

Co każda szkoła średnia posiadać powinna...


W Misi w szkole właśnie skończył się pierwszy trymestr. Z tej okazji - wywiadówka. Nietypowo na 10-minutowe rozmowy z poszczególnymi nauczycielami trafiliśmy nie do budynku, w którym rezyduje nasza córka, tylko do sąsiedniego, gdzie uczą się klasy o niższym poziomie. Kto czytał moje posty o holenderskim systemie edukacji, ten wie, że szkoły średnie prowadzą nauczanie na różnych poziomach w zależności od możliwości intelektualnych uczniów. Tak się składa, że w szkole, do której chodzi Misia, reprezentowane są wszystkie poziomy: od vwo przygotowującego do jednolitych studiów uniwersyteckich do praktijk onderwijs (edukacja praktyczna) przeznaczonego dla dzieci, które słabo radzą sobie z nauką.

1 grudnia 2016

Mikołaj epoki cyfrowej



Początek grudnia to czas Świętego Mikołaja, zwanego u nas w Holandii Sinterklaasem lub Sintem. Nie może się bez niego obejść nawet na moim blogu. Chociaż szczerze powiem, że za nim nie przepadam, a moje dzieci z oczywistych względów w niego nie wierzą. W sumie zamierzałam w tym roku odpuścić post o Sinterklaasie, bo właściwie wszystko o zwyczajach z nim związanych już napisałam. Ale jednak jest coś, co mnie zainteresowało.

16 listopada 2016

Holenderskie filmy


Tydzień bez dobrego filmu, to tydzień stracony. Film musi być. Ale żeby od razu holenderski? Zaraz, zaraz, czy ktoś w ogóle słyszał o holenderskich filmach? Nawet kinomani pełną gębą mają trudności z przypomnieniem sobie tytułu jakiegokolwiek holenderskiego filmu, nazwiska reżysera lub aktora. 

Nie martwcie się, Holendrzy też mają z tym kłopot. I to pomimo, że w Holandii produkuje się kilkadziesiąt filmów rocznie. Kinowych, o telewizyjnych nie mówię. Tych jest dużo więcej, chociaż jeśli chodzi o telewizję, to Holandia słynie raczej z formatów reality i talent show.

30 października 2016

Jesienna zupa z dyni z mango


Od kilku dni "chodziła za mną" dynia. Jesień w pełni, nawet u nas w końcu złota. Chce się czegoś pomarańczowego. I rozgrzewającego. W sam raz na chłodny jesienny dzień. Jeśli więc potrzebujecie przepisu last minute na dyniowe danie pasujące na jutrzejszą halloweenową zabawę lub na rozgrzewkę po powrocie z cmentarza pojutrze, zapraszam.

28 października 2016

19 października 2016

LEGO World - dla dzieci i nie tylko


Tegoroczne ferie jesienne spędzamy wyjątkowo w domu. Pogoda się popsuła, złota jesień już się kończy. Trzeba było poszukać atrakcji pod dachem. I tak szukając wpadłam na reklamy wakacyjnego eventu, odbywającego się corocznie w Utrechcie. To wystawa LEGO World - nie lada gratka dla wszystkich małych i dużych wielbicieli klocków, którzy nie mogą sobie pozwolić na wizytę w duńskim czy niemieckim legolandzie. W jednej z hal Jaarbeurs w centrum Utrechtu na tydzień zainstalowano olbrzymi plac zabaw. Czyli jednak góra przyszła...

13 października 2016

Giethoorn - esencja Holandii


Pięknych miejsc w Holandii nie brakuje. O miano najpiękniejszego miasta walczy co najmniej kilkanaście miejscowości. Ale ja, jak zapewne nie od dziś wiecie, najbardziej cenię małe miasteczka i wsie. Właśnie one są najbardziej malownicze. A już te holenderskie najczęściej "jak z pudełeczka". Jedną z takich właśnie miejscowości jest Giethoorn, najprawdopodobniej najpiękniejsza holenderska wieś, a na pewno najbardziej oryginalna.

6 października 2016

Nobel dla Holandii

Ben Feringa (źródło)
Wczoraj w końcu udało mi się wysłuchać w radiu prawdziwie wartościowego i na dodatek dobrego niusa. Ogłoszono nazwiska tegorocznych laureatów Nagrody Nobla w chemii. Jeden z nich to Holender. Ben Feringa z Uniwersytetu w Groningen powiększył właśnie ekskluzywne grono holenderskich noblistów do 19.

30 września 2016

Aborcja po holendersku


Wszystkie inne tematy dzielące polskie społeczeństwo zeszły ostatnio na dalszy plan w obliczu walki o aborcję. I trudno się dziwić: projekt, który właśnie trafił do komisji sejmowych nijak się ma do rzeczywistości i jego ofiarami mogą w przyszłości być kobiety, dzieci i mężczyźni, którzy z aborcją wcale nie mieli nic wspólnego. 

28 września 2016

Kup pan znaczki za 3 złote - kinderpostzegelactie


okolicznościowe znaczki holenderskiej akcji charytatywnej dzieci


Otwierać czy nie otwierać? Oto jest pytanie!

Pytanie dnia. Dlaczego? Bo liczba dzwonków od południa przekroczyła już próg krytyczny. Dziś rozpoczęła się ogólnokrajowa akcja kinderpostzegelactie - największa cykliczna akcja charytatywna z udziałem dzieci. Po osiedlu krążą grupki dziarskich dziesięcio- i jedenastolatków zbrojnych w pakiety startowe pracowicie żebrzących po domach. 

6 września 2016

Więcej struktury!

spękana ziemia na polu geotermalnym w Islandii ma ciekawą strukturę


Nie wiem jak Wy, ale ja po wakacjach cierpię zdecydowanie na prokrastynację. Innymi słowy odkładam w nieskończoność wszelkie plany. Czyli po prostu nic mi się nie chce. Co zresztą widać wyraźnie na blogu. Tymczasem wrzesień w pełni. Czas nadać mojemu życiu trochę struktury.

8 lipca 2016

Szukamy atmosfery dawnej Holandii - Marken i Edam



Sezon turystyczny w pełni. Jeśli wybieracie się tego lata do Holandii, zachęcam do wybrania się w dwa bardzo charakterystyczne miejsca: do Marken i Edamu. Te małe miasteczka w niewielkiej odległości od Amsterdamu mają niezwykły urok i są wyjątkowo fotogeniczne. Znajdujące się pomiędzy nimi miasteczko Volendam jest równie znane jako turystyczna atrakcja, ale nie zdobyło mojego serca. 

20 czerwca 2016

Czy można się utopić w Holandii?

Topielec w Holandii

W Holandii pełnia lata. Przez poprzednie 2 tygodnie upał aż miło i dużo słońca. Wszyscy łapią chwile. Najlepiej nad wodą. My też korzystając z pogody wybraliśmy się w jedną z niedziel nad jeziorko. Mamy takie za miastem, nieduże, ale przyjemne. 

25 maja 2016

Fotograficzne inspiracje - wystawa Philippe Halsmana

Po tygodniach przymiarek udało się nam dotrzeć na wystawę prac Philippe Halsmana zatytułowaną  "Verbaas mij!" ("Zadziw mnie!")w Kunsthal w Rotterdamie. Nazwisko Philippe Halsmana znane jest chyba każdej osobie interesującej się nawet umiarkowanie fotografią. A jego prace zna po prostu każdy, chociaż może bez nazwiska autora. Dlatego obejrzenie tej wystawy było dla mnie zupełnie obowiązkowe.


Zadziw mnie! Fotografie jednego z mistrzów nowoczesnej fotografii



17 maja 2016

Co Was może zaskoczyć w Islandii

Jeśli wybieracie się do Islandii, może przyda się Wam garść dodatkowych informacji. Jasne, każdy przygotowuje się najlepiej jak może. Ale zawsze może zdarzyć się coś, co nas zaskoczy. Mnie kilka rzeczy zaskoczyło, mimo dokładnych przygotowań. Oto one:

10 maja 2016

Ogień i woda - wokół Islandii cz. 10


Islandzki interior bardzo nas pociągał, więc odbyliśmy jeszcze dwie całodzienne wycieczki w głąb wyspy. Właściwie w każdym wypadku mieliśmy po jednym wyraźnym celu, reszta to głównie podziwianie widoków. 

26 kwietnia 2016

Równi i równiejsi, czyli o szansach edukacyjnych


Pamiętacie moje posty dotyczące wszystkich przejść w szkole a zwłaszcza kwalifikacji Misi do szkoły średniej (tu, tutu i tu)? Pisałam o tym wielokrotnie. Raz nawet w wielkich emocjach pozwoliłam sobie na ostry komentarz po spotkaniu z kierownikiem rekrutacji jednej ze szkół (tutaj). To były wszystko moje własne doświadczenia. Wielu Holendrów odnosiło się do nich z dużym dystansem, twierdząc, że jestem przewrażliwiona. 

20 kwietnia 2016

Ogień i woda - wokół Islandii cz. 9


Ostatnie dni w Islandii stały pod znakiem wypraw do interioru. To był jeden z naszych najważniejszych celów. Od kiedy zobaczyliśmy pierwsze zdjęcia z Landmannalaugar, wiedzieliśmy, że musimy tam pojechać. Taka wisienka na torcie. Inaczej wakacje nie byłyby pełne. To między innymi dlatego pojechaliśmy w najbardziej obleganym terminie. Drogi prowadzące w głąb wyspy są przejezdne wyłącznie w lecie, niektóre tylko przez jakieś 8 tygodni. To one były też przyczyną wynajęcia terenowego auta - wjazd samochodami osobowymi na te drogi (oznaczone literą F) jest całkowicie zabroniony. Mimo solidnego przygotowania teoretycznego wcale nie byliśmy pewni, czy do zaplanowanych miejsc uda nam się dotrzeć. Naczytaliśmy się sporo o problemach, jakie inni turyści tam mieli. Największe to rzeczki, prze które po prostu trzeba przejechać. Chociaż według krajowej informacji drogowej większość tras jest "omostkowana", to w praktyce mostek może być tylko wspomnieniem. Na szczęście pogoda nam dopisywała, był to raczej suchy czas, dzięki czemu ani razu nie napotkaliśmy na przeszkody nie do przebycia. 

11 kwietnia 2016

Tulipanowe pola Holandii

Kwiecień to najpiękniejsza pora na holenderskich polderach. Zwłaszcza tam, gdzie hoduje się tulipany, żonkile i hiacynty. Najbardziej znane tereny uprawy roślin cebulowych to pas wzdłuż wybrzeża od Hagi i Leiden do Alkmaar (tzw. Bollenstreek), a na tych terenach oczywiście rejon Lisse, gdzie znajduje się znany na całym świecie ogród tulipanów Keukenhof, do którego przybywają każdej wiosny miliony turystów. Warto się tam wybrać, bo jest przepiękny, o czym kiedyś pisałam (post tu). Kobierce w rozmaitych kolorach ułożone z fantazyjnych gatunków tulipanów i innych kwiatów robią wrażenie na każdym. Ale chyba jeszcze większe wrażenie robią pola, na których uprawiane są tulipany. Zwłaszcza, że można po nich swobodnie chodzić i jeździć na rowerach. 

8 kwietnia 2016

Ogień i woda - wokół Islandii cz. 8

Jakoś leniwie zabieramy się w tym roku do planowania wakacji. Wciąż jeszcze nasze myśli zaprzątają te poprzednie. Aż trudno uwierzyć, że od naszej ostatniej eskapady minęło już 8 miesięcy. A ja ciągle o niej rozmyślam, oglądam zdjęcia. Za to nie skończyłam o niej pisać. No właśnie, kiedyś marudziłam, że opisanie tych dwóch tygodni w Islandii zajmie mi czas do Bożego Narodzenia. Tymczasem zaczął się kwiecień, a ja jeszcze nie skończyłam. A więc po długiej przerwie wrócę jeszcze do tego tematu, chociaż może niewiele osób on już zainteresuje. Ale przed mną jeszcze wielki kawał Islandii - wprawdzie tej najlepiej znanej części, ale i tak obfitującej w miejsca trudno dostępne, czyli nie odwiedzane przez wielu turystów.

10 marca 2016

Szczepić, nie szczepić - jak to robią Holendrzy

O szczepionkach głośno od lat. Ruchy antyszczepionkowe działają coraz prężniej. Za sprawą terminu szczepienia dziewczynek przeciw HPV przypadającego w trzynastym roku temat dotknął ostatnio również nas. 




W Holandii szczepienie na HPV jest bezpłatne, ale nieobowiązkowe. Każda rodzina musi zdecydować sama. Szczepi się około 60% dziewczyn. Unikanie szczepień ma w Holandii silną tradycję.

1 marca 2016

Zaanse Schans - top atrakcja Holandii

Skansen Zaanse Schans to jeden z obowiązkowych punktów na turystycznej mapie Holandii. Jest w programie każdej wycieczki objazdowej. Liczba Chińczyków na metr kwadratowy przekracza tam dopuszczalną normę. W sumie nie wiem dlaczego, bo jak się głębiej zastanowić, jest to dość kiczowata i nastawiona wyłącznie komercyjnie podróbka starej holenderskiej wsi. A jednak mimo całej swojej sztuczności przyciąga tłumy. A wśród nich również nas. Bo nie ukrywam, że zabieramy tam większość naszych gości.




13 lutego 2016

10 pomysłów na zimowe ferie

Wielkimi krokami zbliża się termin ferii zimowych, w Holandii zwanych optymistycznie krokusvakantie albo voorjaarsvakantie (wiosenne). W tym roku ze względu na wczesną Wielkanoc zupełnie nie korespondujących w czasie z karnawałem. Może dlatego termin jest jedynie "zalecany" - pewnie w Limburgii przeniesiono je na wcześniej (czyli w tym tygodniu). U nas totalna porażka - Marcin ma aż dwa tygodnie ferii. Nie wiadomo po co, bo o tej porze roku pogoda nie sprzyja spędzaniu czasu na dworze, a na narty nawet najwięksi ich wielbiciele jadą tylko na tydzień (żaden Holender nie zainwestowałby w 2 tygodnie w Austrii!).

5 lutego 2016

Do czego łatwo się przyzwyczaiłam w Holandii

Nie tak dawno w ramach projektu Klubu Polek popełniłam tekst o rzeczach, do których trudno się w Holandii przyzwyczaić. Jako że za marudzeniem na blogu nie przepadam dzisiaj odwracam temat. Bo są i takie rzeczy, do których przyzwyczaiłam się łatwo i szybko. Oczywiście dotyczy to wszystkiego, co jest w Holandii lepsze czy wygodniejsze niż gdzie indziej. Wiadomo, wszystko, co sprawia przyjemność albo ułatwia życie, szybko staje się drugą naturą. Po namyśle doszłam do wniosku, że przywykłam również bez problemu do wielu rzeczy, które są niewygodne i nieprzyjemne. Ale do rzeczy:

1. Rower jako podstawowy środek transportu
Cóż, rower to dla mnie nie pierwszyzna. Zresztą do dziś korzystam z niemieckiego roweru trekingowego - holenderki jeszcze się nie dorobiłam. Ale dopiero tu nauczyłam się jeździć głównie rowerem. Właściwie zawsze, o ile trasa (w jedną stronę) nie przekracza 15 km. I właściwie niezależnie od pogody (wyjątek robię w przypadku ślizgawicy). Więcej o rowerze tu i tu.




2. Dobre drogi

Sieć autostrad jest niesamowicie gęsta. Oczywiście korkują się i tak, bo kraj nieprzeciętnie zatłoczony. Ale zdecydowanie pozytywne aspekty to długie wjazdy i zjazdy, świetne oznaczenia i przede wszystkim oświetlenie najbardziej uczęszczanych dróg. Tak, z Amersfoort można w nocy dojechać do Amsterdamu, a nawet do Eindhoven (125 km) (prawie) w całości oświetloną drogą. Przywykłam do tej wygody tak szybko, że dopiero mój brat, którego wiozłam kiedyś z lotniska, zwrócił na fakt oświetlenia moją uwagę. Teraz zauważam różnicę jadąc do Niemiec - po przekroczeniu granicy nad autostradą natychmiast zapadają ciemności.


źródło

3. Fantastyczne muzea
O tym już pisałam nie raz (np. tu, tu i tu). Więc nie będę się rozwodzić. Pokochałam od razu i moje wymagania wzrosły znacząco. Na szczęście tendencję do podobnej organizacji muzeów widzę w ostatnich latach w Polsce - nowe muzea Trójmiasta zdecydowanie wpisują się w holenderski trend. Wspaniale.

4. Nieużywanie gotówki
Wprawdzie pieniądze są jeszcze w obiegu, ale coraz rzadziej z nich korzystamy. Dla mnie super, bo pamiętanie o pobraniu gotówki zawsze mnie przerastało. A więc płacenie wszędzie kartą to wybawienie. Tym bardziej, gdy automaty są skonstruowane w sposób uniemożliwiający "porwanie" karty. Wiele sklepów, nawet dużych sieciówek, nie przyjmuje banknotów o wartości powyżej 50 euro. Gotówki nie ma też... w oddziałach banków. Co ciekawe coraz częściej zdarza mi się napotkać sklep (najczęściej niewielki) z ogłoszeniem przy kasie "prosimy o płacenie kartą".




5. Wzrost
Holendrzy są najwyższym narodem na świecie. Również kobiety mają najczęściej powyżej 1,70. Niby statystycznie dość standardowo, ale i tak musiałam się przyzwyczaić, że niekiedy muszę patrzyć na kogoś mocno w górę z perspektywy moich 173 centymetrów. Nawet na dwunasto- czy trzynastoletnie dziewczynki. 

6. Męska elegancja
Holenderscy mężczyźni są bardzo zadbani. Shopping to narodowy sport, nie tylko kobiecy. Do legendy przeszło już ich zainteresowanie butami. Każdy facet ma co najmniej 10 par. I to nie byle jakich! Fryzura też zawsze wypasiona, ilość żelu zużywana w Holandii pewnie mogłaby obdzielić resztę Europy. No i fakt chyba najważniejszy - zgrabna sylwetka. Mięsień piwny jakoś tu nie wyrasta - nie wiem, czy to zasługa genetyki czy odpowiedniego trybu życia. Może sześciopakiem nie każdy może się pochwalić, ale brzuchy nie mogą przecież przesłaniać Holendrom widoku na ich błyszczące buty.





7. Darmowa kawa zawsze i wszędzie
W Holandii nie ma życia bez kawy. A więc nie ma instytucji bez kawy. Każde spotkanie zaczyna się od wspólnego wypicia filiżanki, włącznie z zebraniem rodziców w szkole. Wprawdzie kawa niekoniecznie jest dobra, bo często pochodzi z automatu, czyli jest zrobiona z ekstraktu a nie zaparzona, ale za to jest wszędzie. W klubie sportowym, bibliotece, u fryzjera, w warsztacie samochodowym, banku itd. W tym, o zgrozo!, u dentysty, w przychodni oraz szpitalu. Darmową kawą można się uraczyć nawet w supermarkecie. 



8. Przejmujący wilgotny chłód, zwłaszcza ciągnący po nogach
Okazało się, że wystarczy nosić przez okrągły rok kozaczki. Ewentualnie inne ciepłe buty. Na braku sezonowości można nieźle zaoszczędzić. A w domu wielkie kapcie z futerkiem albo polarem w środku, ewentualnie wełniane skarpety, albo tutejszym zwyczajem buty przez cały dzień.

9. Nieużywanie parasola
Pada prawie codziennie. I chociaż do tutejszej ponurej pogody jako takiej przyzwyczaić się nie można, można nauczyć się chodzić bez parasola. W końcu po co go otwierać, kiedy najprawdopodobniej zaraz padać przestanie i potem będę pół dnia mokry dźwigać. A na dodatek rozłożony parasol mógłby stać się ofiarą wiatru, czyli strata murowana. Lepiej nie. Co zmoknie, to wyschnie. Sorry, taki mamy klimat.

10. Holenderska żywność
Tak, znam te stereotypy: holenderska kuchnia jest do bani, warzywa bez smaku i w ogóle wszystko paskudne. Też tak uważałam. Ale zdanie częściowo zmieniłam. W Holandii też można znaleźć coś smacznego, a do reszty po prostu przywyknąć. W końcu po holendersku gotować nie muszę. Największe smakołyki to dla mnie oczywiście sery - smaczne, świetnej jakości i tanie - oraz ryby - nietanie, ale pierwszej świeżości (sklep z rybami jest w każdej wsi, na targu wybór jeszcze większy, a i te z supermarketu się nadają do spożycia w razie czego). Fajna jest też możliwość nabycia drogą kupna wszelkich warzyw i owoców obranych i pokrojonych. Pojedynczo albo w mieszankach. Ceny wprawdzie niebyt niskie, ale jaka wygoda. No i można kupić porcję na raz, więc się nie marnują. 




11. Dziwaczna architektura
Na początku miałam problem z zaakceptowaniem holenderskich niebanalnych architektonicznie domów. Wiele wydawało mi się zbyt udziwnionych. Ale po pół roku przestało mi to przeszkadzać, nawet polubiłam tę różnorodność. Nieco dłużej drażniło mnie stosowanie w budownictwie ciemnych materiałów, zwłaszcza klinkieru. Wszystkie domy wydawały mi się strasznie ponure. Dziś wiem, że to kwestia praktyczna - dzięki temu elewacje są bardziej odporne na wodę i zabrudzenia. A nasze osiedle z domami w 20 różnych stylach jest jak najbardziej oswojone (trochę zdjęć tu).




12. Strome schody
Czy dom stary czy nowy schody muszą być strome, wąskie i skrzypiące - problem opisałam tu. Właściwie nikt nie wie, dlaczego. Taka tradycja. Ja jak zwykle tłumaczę to skąpstwem. Myślałam, że nigdy tego nie strawię, a jednak. Temat wymiany schodów nie pojawia się w naszym domu od dawna.




13. Woda, wszędzie woda
Kanały w starym Amsterdamie albo Delft, kanały na polderach - ok, w końcu kojarzą się z Holandią. Ale żeby na każdej ulicy na nowiutkim osiedlu? To już była dla mnie przesada. Dziś uwielbiam obserwować poranne mgły nad wodą, a naszego domku nad kanałem nie zamieniłabym na inny. O kanałach będzie wkrótce.




14. Agresywna jazda
Generalnie nie lubię, ale zatłoczenie holenderskich dróg wymaga nie tylko jazdy w bliskich odległościach (o niemieckim nakazie jazdy w odległości co najmniej połowy wartości prędkości można zapomnieć), ale i bardzo szybkiej, gwałtownej zmiany pasów na autostradzie. Przy szybkości 120 km/h w dużym tłoku z początku wymaga to pewnej dozy odwagi. Potem już jest normalnie.

15. Dziwaczne zwyczaje na basenie
Wbrew pozorom wypady na basen nie są wcale holenderską specjalnością. Z wyjątkiem okresu wczesnodziecięcego, kiedy to każdy Holender zdobywa podstawowe umiejętności pływackie (o tym było tu). Potem już niekoniecznie. Wielbicieli pływania jest trochę: są znakomite kluby i wielu olimpijczyków. Ale rekreacja na basenie wcale nie jest tak popularna jak na przykład w Islandii czy Niemczech. Skąpstwo? Może i tak, bo basen przecież kosztuje. Co ciekawe większość basenów odkrytych zamyka na zawsze swoje podwoje, z braku chętnych - wypad na tzw. plażę (w naszej okolicy na trawiaste lub błotniste poletko nad jeziorem kosztuje przecież mniej (płaci się tylko za parkowanie auta, a kto ma bliżej może za friko rowerem pojechać). Infrastruktura basenowa wcale nie jest więc najlepsza. Generalnie baseny są jak dla mnie za małe i za brudne. No i prysznice! Są w przejściach z hali do szatni. Masakra, człowiek kąpie się na widoku, właściwie na środku. Stąd też prawie wszyscy robią to bardzo pobieżnie. Wchodzą pod strumień wody w kostiumie i natychmiast spod niego wychodzą. W tej sytuacji mydło i szampon są właściwie zbędne, a rozbierać się nie ma po co. Dla nas, przeprowadzonych z Niemiec, gdzie wizyty na basenie uskuteczniane są regularnie co tydzień, a wykąpać się można w spokoju na osobności, był to na początku mały szok. Ale co kraj, to obyczaj. Daje się żyć.

16. Chu...owe pozdrowienia
Każdy język ma swoje śmiesznostki. Holenderski łatwy nie jest. Ani przyjemny dla ucha. Może zdrabnianie wszystkich słów jest formą ocieplenia jego gardłowego brzmienia, więc po okresie buntu jakoś je zaakceptowałam. Chwilę zajęło mi też opanowanie szyderczego uśmiechu wpełzającego na moje usta po usłyszeniu dowolnego holenderskiego powitania. "Dobry" to "goed/goede". Wymawia się "hud/"hude", ale dla ułatwienia (chociaż właściwie nie wiem, co to ułatwia) wszyscy mówią niedbale "huje". A więc od rana wita nas "huje morhen", przechodzące później w "huje dah" i "huje awond". Polak musi się wykrzywić, prawda? Na szczęście w niektórych zwrotach używany jest inny przymiotnik, dzięki czemu przynajmniej przy pożegnaniu nie mamy wrażenia, że Holender nie życzy nam dobrze. 

A więc żegnam Was ciepło życząc "fajne dah" (Fijne dag)!

27 stycznia 2016

Szkoła średnia w Holandii - co wiemy po pierwszych miesiącach?

Przełom roku to najlepsza pora na wszelkie podsumowania. Dlatego postanowiłam się z Wami podzielić wrażeniami dotyczącymi szkoły średniej po pierwszym półroczu Misi w tym przybytku. W końcu tak długo zanudzałam Was dywagacjami na temat negocjacji z nauczycielami podstawówki i rozważań dotyczących wyboru nowej szkoły (między innymi tu), że byłoby nie w porządku pozostawić tę historię bez zakończenia.

źródło

Najkrócej mówiąc: szkoła spełniła nasze oczekiwania. Nawet ze sporym naddatkiem. Zwłaszcza oczekiwania Misi co do ilości pracy! Atmosfera jest przyjemna, koledzy ok, nauczyciele w większości w porządku. Najbardziej zaskakuje ogrom wysiłku, który trzeba włożyć w naukę. Często słyszy się peany na temat niewiarygodnie wysokiego poziomu nauczania w polskich szkołach i dokładnie przeciwnej sytuacji wszędzie indziej, ze szczególnym uwzględnieniem Holandii. Muszę powiedzieć, że im dłużej trwa mój kontakt ze szkołą w Holandii, zwłaszcza średnią, tym większe robię oczy słysząc tę opinię. W szkole Misi wcale nie jest łatwo. Chociaż oczywiście na czym innym polega trudność. Jak więc wygląda nauka?


Po pierwsze, zajęć jest bardzo dużo. 35 godzin w tygodniu, więc poza jednym dniem Misia wraca o 16:30. Przerwa co 2 godziny. Większość czasu jest przeznaczona na pracę własną, indywidualną, w parach lub grupach. Nauczyciele wtrącają się rzadko. Raz na jakiś czas przeprowadzają coś w rodzaju wykładu, najlepiej w audytorium. Jest to wstęp do nowego tematu, wprowadzenie najważniejszych pojęć. Dalej na własną rękę. Uczniowie pracują wielkich open space'ach przy swoich kompach a nauczyciel jest po to, żeby odpowiedzieć na pytania i wyjaśnić niejasności. Czyli ma rozwiązywać problemy. Dzięki takiemu podejściu nauka w tej szkole jest wysoce zindywidualizowana - kto ma problem z jakimś przedmiotem może liczyć na pomoc w wersji jeden na jeden. Dzieciaki z różnymi deficytami (ADHD, spektrum autyzmu itp.) mają specjalną opiekę i miejsce do wyciszenia.


źródło


Holenderski - bez lektur obowiązkowych. W pierwszej klasie do przeczytania i zrecenzowania 4 książki. Dowolnie wybrane, ale wszystkie dotyczące pewnego wspólnego problemu. Oprócz tych recenzji właściwie niczego się nie pisze. To spora strata, moim zdaniem. Czas w trakcie lekcji przeznaczony jest głównie na rozwijanie słownictwa. 

Matematyka raczej standardowa. Krótka instrukcja i olbrzymia liczba zadań. W końcu podręcznik jest po to, żeby go w całości wykorzystać.

Języki obce - od razu 3: angielski, niemiecki i francuski. I od razu na głęboką wodę. Już podręczniki mnie zszokowały: początek pierwszej części i od razu długie teksty. Żadnego ćwiczenia tygodniami podstawowych zwrotów. Tu zasada nieuczenia się na pamięć nie obowiązuje. Słówek do wykucia ogrom. I rzeczywiście: już po pierwszym tygodniu Misia musiała się wykazać pierwszą przeprowadzoną po francusku rozmową. I to przed native speakerem - takiego nauczyciela ma na godzinę w tygodniu każda klasa z każdego języka. A człowiek się zastanawia skąd się bierze tak dobra znajomość języków obcych u Holendrów. 


Wszystkie pozostałe przedmioty poza sportem, rysunkiem i muzyką zebrane są w dwa bloki: MNT (mens-natuur-technik, czyli człowiek-przyroda-technika) oraz MMC (mens-maatschappij-cultuur, czyli człowiek-społeczeństwo-kultura). Materiał podzielony jest tematycznie. Są więc bloki takie jak: życie, energia, porządek, powiązania. W każdym z nich po trochu z każdego przedmiotu. Powiązania to i łańcuch pokarmowy i wiązania chemiczne i komunikacja (działanie sieci komórkowych, budowa telefonu, relacje międzyludzkie, organizacja społeczeństwa). Porządek to prawo, zasady ruchu drogowego, chronologia, kartografia, planowanie pracy, budżet, różne alfabety i rodzaje cyfr. I tak dalej. Uczyć się o wiele łatwiej, gdy człowiek widzi, jak różne aspekty życia i dziedziny wiedzy są ze sobą powiązane. A przy tym większość zdobytej wiedzy ma bezpośrednie zastosowanie praktyczne. I jeszcze na dodatek większość materiału bardzo ciekawa. Zadania są różne. W ramach MNT np. jest sporo doświadczeń w laboratorium. Co ciekawe, przed każdymi takimi zajęciami wejściówka z zasad bhp obowiązujących podczas danego eksperymentu i z przygotowania teoretycznego. Kto nie zda, nie wchodzi, czyli ma laboratorium w plecy. W wielu przypadkach efekty pracy trzeba zaprezentować w wersji multimedialnej. Można zrobić film, fotoreportaż, prezentację. Na koniec każdego bloku do napisania praca. Z grubsza wyglądać ma jak praca licencjacka w Polsce. Kilkanaście stron, temat do wyboru spośród kilku o różnym stopniu trudności, materiały źródłowe niby dostarczone, ale poprzestanie na nich kończy się oceną dostateczną. Tematy filozoficzno-praktyczne. Przykłady? Temat życie: łatwe to wpływ promieniowania ultrafioletowego na człowieka i zwierzęta, trudniejsze czy jest możliwe życie bez światła słonecznego. Temat powiązania: łatwe - komunikacja a Biblia, średnio trudne - szyfry i Enigma, trudne - sztuka jako forma komunikacji. Na dobrą ocenę trzeba się ostro napracować. Najlepiej podeprzeć się własnymi przykładami i koniecznie sformułować i udowodnić swoją opinię. Inaczej praca co najwyżej dostateczna. No i jeszcze trzeba zadbać o formę, musi przypominać pracę naukową. 

Co Wam to przypomina? Tak, dokładnie. Studia na dobrej uczelni. Na przyszłość - wspaniały kapitał, który na pewno zaprocentuje w życiu zawodowym. Ale dla 12-latków trudny orzech do zgryzienia! W tym wieku tak duża dawka samodzielności może być zabójcza. Już widzę, że dzieciaki często robią zadania po łebkach, bo zwyczajnie nie rozumieją materiału, aż na tyle, że nie są w stanie poprosić o pomoc nauczyciela, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedzą, czego nie rozumieją. 

Najtrudniejszy okres przystosowawczy już za nami - Misia przeszła go z powodzeniem, choć nie bez trudu. Ale przed nią jeszcze wiele pracy...

18 stycznia 2016

A jednak zima...

Zimę już spisaliśmy na straty. Niepotrzebnie. Od wczoraj otacza nas wspaniała zimowa aura. Nie jest to prawdziwa śnieżna zima jak to drzewiej bywało - śnieg padał przez jakieś dwie godziny i znikał zanim jeszcze osiągnął ziemię. Ale za to mróz przy bezchmurnym niebie - marzenie fotografa. Więc kiedy przez okno zobaczyłam zamarzającą wodę w naszym kanale, nie mogłam się oprzeć chęci krótkiego spaceru po okolicy. Szron na trawach i trzcinach wprawdzie już się topi w słońcu, ale kanały zaczynają zamarzać. Na jazdę na łyżwach raczej nie mamy szansy. Nawet jeśli zgodnie z prognozą mróz utrzyma się do końca tygodnia, temperatura jest zbyt wysoka, żeby lód stał się odpowiednio gruby. Żeby naprawdę można było jeździć potrzeba ok. 30 cm lodu, czyli mrozu co najmniej -5 stopni przez cały tydzień. A więc nic... Pozostaje tylko podziwiać przyrodę.














Słońce coraz wyżej, na lodzie "wygrzewają się" ptaki. 



 Tylko wstać potem trudno i nogi się jakoś plączą. 








A jeszcze trudniej wystartować.




Dlatego niektórzy szukają raczej przerębli.



A ja takich widoków jak z obrazów dawnych mistrzów, które przypominają, że Holandia też może być piękna.













Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...