Halsman to jeden z największych fotografów XX wieku, jeden z tych, którzy zmienili fotografię z dokumentacyjnego rzemiosła w prawdziwą sztukę. Zupełnie świadomie zresztą. W swoich pracach zamierzenie próbował pokazać coś więcej niż tylko proste odwzorowanie rzeczywistości.
Wielką karierę rozpoczął od fotografowania celebrytów swoich czasów: polityków, aktorów, pisarzy. Któż nie zna tego zdjęcia?
"Jumpology" - tak Halsman nazywał swoją pasję do tworzenia dynamicznych portretów w skoku. Udało mu się namówić do takich zdjęć bardzo wiele znanych osób. Również takie, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o sportowe zacięcie. To właśnie na fotografiach w skoku uwidaczniają się naturalne emocje, których w takim momencie nie jesteśmy w stanie kontrolować. Zdjęcia w skoku to jedna z moich najwcześniejszych fotograficznych inspiracji. Mam wprawdzie tylko 2 modeli, ale za to jak skaczą!
Celebryci i ruch to tylko część szerokich zainteresowań Halsmana. Najciekawsze prace to jego eksperymenty. Rozpoczął je w latach 40tych prowadząc rozmaite próby z kolażem i fotomontażem. To, co dziś jest codziennością, z której korzysta nie tylko każdy amatorski fotograf, ale i dziewięciolatek bawiący się Photogridem czy filtrami instagrama, było w połowie poprzedniego wieku niezwykle nowatorskie. A Philippe Halsman w swoich pracach był niezwykle kreatywny. A z drugiej strony także doskonały technicznie. Połączenie tych dwóch cech to zapewne efekt jego pochodzenia i życiorysu. Halsman to wielokrotny migrant (Ryga, Drezno, Paryż, Nowy Jork), student inżynierii i sztuki. Już w wieku 15tu lat zainteresował się fotografią portretową. Ale w kręgu jego zainteresowań leżał również sprzęt fotograficzny. Taki background na pewno wpłynął na jego kreatywność.
Najciekawszy okres Halsmana rozpoczął się, gdy nawiązał współpracę z Salvadorem Dali. Pracowali razem co jakiś czas aż przez 37 lat, a efekty współpracy zadziwiają do dziś. Halsman realizował w tych pracach swoje niesamowite pomysły, a Dali - a zwłaszcza jego wąsy - były wdzięcznym modelem. Dali jako cyklop, Dali z rozpływającą się twarzą, wspomnienie prenatalne, wąsy Dal'ego przewiercające się przez gazetę i wystające przez dziury szwajcarskiego sera - na wszystkie te fotografie nie można się napatrzyć.
© Copyright 2015 Halsman Archive. All rights reserved. |
Ale wystawa "Verbaas mij!" to nie tylko same dzieła Halsmana w wersji ostatecznej. Możemy podejrzeć, jak pracował oglądając stykówki, plansze, na których planował kadrowanie, a przede wszystkim obejrzeć jego notatki i projekty podpisów pod zdjęciami. Ciekawą lekturą są też kartki bożonarodzeniowe jego autorstwa, które ujawniają niezwykły humor Halsmana. Dla mnie najciekawszy jest wspólny projekt z Dali'm "Atomicus" z latającymi kotami polewanymi wodą. Na wystawie można prześledzić całą pracę fotografa nad tym zdjęciem.
Osobny temat, to autoportrety i fotografie rodziny Halsmana. Nota bene jego żona była także utalentowaną fotografką - poznali się, gdy poprosiła o staż w jego paryskim atelier. Jak widać na tej - mojej ulubionej - fotografii, cała rodzina była zainteresowana tematem. Podobnie jak moja... Oczywiście znacznie skromniej.
Na wystawie przygotowano też specjalne atrakcje. Na kilku stanowiskach można "wypróbować" techniki Halsmana. Na przykład zrobić sobie zdjęcie w skoku (akurat fatalnej jakości), stworzyć własny fotomontaż nakładając na siebie kilka folii z fotografiami lub sfotografować siebie pod sufitem. Kilka prostych sztuczek, a ile radochy - nawet dla dzieci.
Wystawa w Kunsthal Rotterdam będzie otwarta jeszcze do 12.06. Jeśli macie okazję, obejrzyjcie. Warto!
A jeśli nie macie możliwości zobaczyć wystawy, na pinterestowej tablicy allochtonki przypięłam sporo zdjęć jego autorstwa.
Zdjęcia są świetne!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
Usuń