Większości obcokrajowców język holenderski wydaje się bardzo trudny, wręcz niemożliwy do nauczenia. Kto mówi, że niemiecki brzmi twardo, nie słyszał holenderskiego . Jego nieprzyjemne, ostre brzmienie wynika przede wszystkim z częstego używania głoski "g", wymawianej jako charkoczące "h". Przy bliższym poznaniu holenderski okazuje się nie taki straszny, jak go malują. Ponieważ należy do grupy germańskiej, jest bliski językom skandynawskim oraz niemieckiemu i angielskiemu. Wielu Niemców mówi zresztą, że holenderski to właściwie żaden język, tylko niemiecki kaleczony przez wypełnienie ust ziemniakami, co oczywiście strasznie oburza Holendrów. Tak czy owak dla mnie rzeczywiście holenderski jest mieszanką niemieckiego i angielskiego z małą domieszką francuskiego, co znacząco ułatwia zrozumienie go zwłaszcza w piśmie. W mowie już nie tak bardzo, bo wymowa jest zupełnie inna.
Część słów jest zbliżona do angielskich, niektóre pochodzą z francuskiego, ale najwięcej jest wspólnych z niemieckim. Niestety zdarzają się tzw. foute vrienden, czyli fałszywi przyjaciele - słowa o podobnej wymowie i pisowni, lecz odmiennym znaczeniu. Co ciekawe, jest też sporo słów polskich pochodzących od holenderskich - większość związanych z handlem oraz żeglugą. Słowa jacht, wachta (wacht), kil (kiel) czy maszt (mast), a także makler (makelaar) mają zdecydowanie holenderskie pochodzenie. Mam wrażenie (chociaż żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy), że także polski czasownik "kupować" pochodzi od słowa "kopen" z języka handlowców. Także do języka angielskiego weszło wiele holenderskich słów - często wcale się tego nie spodziewamy. Najbardziej znane przykłady to cookie (od koekje), sałatka coleslaw (od koolsla, czyli sałata z kapusty), Santa Claus (od Sinterklaas, czyli Św. Mikołaj) oraz ... Jankes (od typowo holenderskich imion Jan i Kees). Warto również zauważyć, że także żydowski język jidisz przejął wiele niderlandzkich słów i zwrotów. I wzajemnie: w żargonie amsterdamskim pojawiło się wiele słów pochodzących z jidisz. A więc reasumując, dla poliglotów holenderskie słownictwo nie powinno być problemem. Również gramatyka (poza pewnymi charakterystycznymi konstrukcjami) należy raczej do nieskomplikowanych i przypomina angielską. Najtrudniejsze jest w niej używanie rodzajników. W języku holenderskim rodzaje są 2: męski z rodzajnikiem "de" i nijaki z rodzajnikiem "het". Rodzaju żeńskiego z niewidomych przyczyn nie ma! Niestety nie ma za bardzo reguł rządzących rodzajnikami - trzeba po prostu nauczyć się tego na pamięć. W razie problemów zawsze można użyć zdrobnienia (końcówka -tje, -pje, -kje): Holendrzy maniakalnie zdrabniają wszystko, co można, i to, czego nie można. Mamy więc nie tylko "zusje" (siostrzyczka) czy "broertje" (braciszek), ale także "baby'tje" (bobasek) "wijntje" (winko) i "biertje" (piwko) oraz "uitje" (wyjście, w znaczeniu wypadu np. do kina, czy wycieczki). Niektóre słowa po zdrobnieniu zmieniają znaczenie, ale zawsze niezależnie od pierwotnego rodzaju zyskują rodzajnik "het", dzięki czemu możemy być pewni, że nie zrobimy foutje (błędu).
W nauce języka holenderskiego najtrudniejsza jest wymowa. Uzyskanie właściwych dźwięków jest niewiarygodnie trudne, zwłaszcza dla Słowian. Również mi, pomimo płynnego władania niemieckim i angielskim, było bardzo trudno. Chociaż Holendrzy wyśmiewają polskie zbitki wielu spółgłosek, tymczasem w ich języku również jest wiele słów, w których bezpośrednio po sobie występuje wiele spółgłosek. Na przykład schlechtstchrijvend (najgorzej piszący) czy herfst (jesień) są po prostu verschrikkelijk (straszne) do wymówienia!! W tym przypadku najtrudniejsze jest wymówienie dźwięku "sch", który inaczej niż polskie "sz" czy niemieckie"sch", brzmi "sh". W słowach zawierających zbitek "schr" wychodzi z tego dziwaczne dla nas "shr". Niełatwe są dla mnie również zwroty zawierające powtarzające się kombinacje głosek "g" (charkoczące h) i "h" (bezdźwięczne). Również samogłoski mogą sprawiać problemy. Na mnie holenderski robi wrażenie języka samogłosek. Bardzo często spotyka się słowa zawierające nawet 4 samogłoski jedna po drugiej (np. mooie - ładny, gooien - rzucać, uien - cebule, zwaaien - machać). Na dodatek wymowa niektórych kombinacji samogłosek jest wyjątkowo skomplikowana. Na przykład "ui" potrafi połamać język każdego obcokrajowca.
Początki nauki holenderskiego mogą być trudne. Polacy nieodmiennie wybuchają śmiechem słysząc holenderskie "dzień dobry". A to dlatego, że oprócz prawidłowej formy "goede morgen" (wymawianej hude morhen) popularne jest kolokwialne "goeie morgen", które oczywiście należy wypowiedzieć "huje morhen". Kolejny problem może pojawić się przy wynajmowaniu mieszkania. Tu z kolei pękają ze śmiechu Holendrzy słysząc obcokrajowca chcącego "hoeren" (wymowa: churen, słowo oznacza dziwkę), podczas gdy zamierzał "huuren" (wymowa jak z niemieckim umlautem: chüren, wynająć).
Jak sobie z tym trudnym językiem radzę ja i moja rodzina? Daje się żyć. Udało się nam opanować go na tyle, żeby móc w miarę swobodnie komunikować się z otoczeniem. Ale oczywiście po niecałych 3 latach w Holandii nie jest to jeszcze całkiem NASZ język. Nasza sytuacja językowa jest w ogóle dość skomplikowana, mimo że i ja i mąż pochodzimy z Polski. Kilkukrotne przeprowadzki sprawiły, że w naszym życiu współistnieją aż 4 języki. Jak bardzo się przenikają, który dla kogo jest najważniejszy - to temat rzeka. A ponieważ mój post i tak już jest długi, nie będę Was zanudzać. Wkrótce suplement - tam skomentuję naszą wielojęzyczność. A więc do następnego posta!
A zainteresowanych tematem języków i wielojęzyczności zapraszam do przeczytania postów innych członkiń Klubu Polek na Obczyźnie.
Właśnie wróciłam z kursu flamandzkiego :) Pozdrawiam z Brukseli
OdpowiedzUsuńA jak francuski i niderlandzki Kasiu? :)))
UsuńTeż Cie pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w nauce! Jak idzie? Pewnie w Brukseli motywacja nie jest najmocniejsza, bo więcej obcokrajowców niż tubylców...
UsuńMarysiu flamandzki i niderlandzki to zupełnie to samo :)
UsuńMotywację to mam jak najlepszą - szukam pracy a tutaj bez znajomości francuskiego i niderlandzkiego na CV nikt nie chce patrzeć
Oh, z tym de huur to i ja mam problem, za nic nie wymówię tego poprawnie, dlatego jeśli muszę użyć tego słowa z góry przepraszam, że nie wypowiadam go prawidłowo lub zastępuje je czymś innym.
OdpowiedzUsuńW zasadzie w holenderskim już dużo francuskich słów, łaciny i niemieckiego, angielskie słowa coraz bardziej i częściej zostają zapozyczone na przestrzeni ostatnich lat. Z gramtyką radzą sobie chyba najlepiej francuzi (gorzej z wymową) i niemcy. Dla mnie vast voorzetsel to wciąż czarna magia, podobnie jak z podwójnymi samogłoskami w słowach. Nauka języka czasem znięchęca problemem, że w wielu przypadkach nie ma zadnych reguł, do których my Polacy w języku przywykliśmy.
Serdecznie pozdrawiam
Ja właściwie nauczyłam się poprawnej wymowy większości kombinacji. Niestety tylko w przypadku pojedynczych słów. Jak mówię całe zdanie, to już gorzej. A że mam zwyczaj mówić z prędkością karabinu maszynowego, zdarza mi się robić komiczne błędy.
UsuńA co do reguł, to mam wrażenie, że wbrew pozorom w holenderskim sporo reguł jest (z wyjątkiem rodzajników oczywiście!). Mam szczęście, że muszę sporo pracować z moją córką nad szybkim czytaniem i ortografią, więc przy okazji sama się uczę. W tym roku w szkole zmieniono metodę nauczania ortografii. Nowa jest fajna i efektywna - jest 10 kategorii opisujących pisownię poszczególnych kombinacji dźwięków. Każda kategoria ma nazwę pochodzącą od jakiegoś prostego słowa i zabawną ikonkę. Dzieciaki szybko to przyswajają. Chociaż oczywiście z pewnymi słowami są problemy - zwłaszcza gdy podpadają np. pod 4 różne kategorie.
Pozdrowienia!
Szcześciaro, dziecko i praca z nim może Cie wiele nauczyć, to bardzo duży plus i jaka przyjemność uczyć się z własną pociechą:)
UsuńJa zauważyłam, że robie błędy głownie wtedy, kiedy zaczynam myśleć o gramtyce, wówczas skupiam się i uważam na strukture zdan i czasowników i zaczynam się gubić i stresować. Gdy mówi już automatycznie i nie zastanawiam się - jest znacznie lepiej. W tym roku czeka mnie egzamin państwowy :)))
Udanego weekendu życzę i pozdrowienia z Rotterdamu.
He he, ja to może i jestem w tym wypadku szczęściarą, ale moja Misia to niekoniecznie. Nie dość, że musi się uczyć w domu po szkole, to jeszcze ma kiepską nauczycielkę!
UsuńTo powodzenia w nauce! A który egzamin będziesz zdawać? Ja zdałam pierwszy rok temu, a do kolejnego mi się nie pali. Muszę powiedzieć, że łatwy nie był. No i forma nie do końca mi odpowiada. Zwłaszcza to gadanie z komputerem. I to jeszcze w obecności 40 innych osób też dukających na głos.
Pozdrowienia!
Uczylam sie niderlandzkiego przez kilka miesiecy w Belgii, gdyz tutaj jest to drugi jezyk urzedowy i prawie wszyscy pracodawcy wymagaja znajomosci dwoch jezykow. Nie bylo latwo, ale dzieki dobrym nauczycielom przebrnelam przez podstawy dosc lagodnie i z przyjemnoscia. To prawda, ze holenderski to mieszanka 3 jezykow, co ulatwia sprawe! Mnie trudnosc w wymowie prawiaja sylaby dlugie i krotkie...zla wymowa i slowo zmienia znaczenie, np panstwo/miasto. ah, dluga droga przede mna ;)
OdpowiedzUsuńI co najgorsze, kiedy juz taka dumna z siebie, ze sklecilam poprawne zdanie po holendresku, Holendrzy odpowiadaja mi po angielsku :( czyzby bylo az tak zle? ;) Pozdrawiam!
Nie martw się, to nie dlatego odpowiadają po angielsku. Po prostu od razu rozpoznają obcokrajowca i myślą, że łatwiej Ci będzie po angielsku, bo przecież holenderski taki trudny. Niestety przez to wiele osób totalnie traci motywację. Bo skoromożna bez bólu po angielski, to po co się męczyć. Jest więc cała masa ludzi, którzy wiele lat żyją tu bez języka. Przeżyć można i załatwić wszystko też. Gorzej z prawdziwą integracją i znalezieniem holenderskich przyjaciół - w końcu na dłuższą metę każdy woli rozmawiać we własnym języku. Więc nie zniechęcaj się i ucz dalej! Skoro już mówisz, będzie tylko lepiej. Wkrótce wszyscy przestaną mówić do Ciebie po angielsku. Pozdrowienia!
Usuńbardzo ciekawa notka .. wiele się dowiedziałem .. zabawne jest, że kilka razy przydarzyło mi się na Heathrow, że ktoś zagadał do mnie po holendersku o coś pytając a potem tłumacząc, że wyglądam na Holendra .. a ja pomyślałem, że to może jakiś język z 'Gwiezdnych Wojen' :^))
OdpowiedzUsuńMoże i wyglądasz, Piotr. Zwłaszcza z koloru włosów. Bo rysy twarzy to już jednak bardziej polskie masz. Ale jeśli masz na sobie eleganckie i błyszczące skórzane buty, wąskie dżinsy i niebieską wykrochmaloną koszulę oraz jesteś mocno pewny siebie, to na pewno kwalifikujesz się na Holendra! Pozdrawiam Cię serdecznie!
Usuń"sch" jako "shr"? Niekoniecznie.... "schrijven" - ok, ale "school"? - musialoby brzmiec "schrul" :/ są wyjatki, najlepsza metoda jest nauka wymowy poprostu ze słuchu, nie trzymajac sie sztywnych zasad
OdpowiedzUsuńOjej, rzeczywiście taką plamę dałam. A to wszystko przez skrót myślowy. Jasne, że "sch" wymawia się jak "sh" (zamiast naszego "sz". Pisząc miałam w głowie trudne dla mnie słowa ze zbitkim "schr", gdzie właśnie mówi się "shr". Już poprawiam. Dzięki :)
UsuńMamy tą tendencję do wymawiana "sch" jako "sz" chyba z niemieckiego ;) Jak dla mnie najprostszy przykład gdzie to dobrze widać : "boodschappen" - czyli poprostu "bołdschape"choć na pierwszy rzut oka aż chciałoby się powiedzieć "bołdszape" ;)
UsuńKocham Holandię i nienawidzę holenderskiego ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńMnie na początku też drażniło to twarde brzmienie, ale się przyzwyczaiłam. Od kiedy zaczęłam czytać książki po holendersku już zupełnie się zżyłam z tym językiem. :-)
Bardzo ciekawy wpis, i calkowice zgadzam sie ze stwierdzeniem im dalej tym latwiej
OdpowiedzUsuńja z kolei twierdzę, że niderlandzkiemu bliżej do niemieckiego. Zwłaszcza w gramatyce - czasowniki podzielne, czasownik na końcu zdania podrzędnego..itd. O ile g jako h można się szybko nauczyć, to wymowa u i oe jest drogą przez mękę. Przynajmniej dla mnie była. Przez wiele lat twierdziłam, że niderlandzki mi się nie podoba. Teraz, gdy słyszę go dwa, może trzy razy w roku, aż poskakuję z radości gdy mogę owego gardłowego g posłuchać.
OdpowiedzUsuńPo części tak. Tylko że holenderski został zreformowany, czyli uproszczony i część niemiecko-podobnej gramatyki zaczęła przypominać bardziej tą angielską. Ale co do czasowników, to zgadzam się: odmiana i czasy przypominają niemiecki, chociaż nieregularne formy przeszłe mnie kojarzą się często z angielskimi. Ale jeśli chodzi o rzeczownik, to odmiany nie ma, czyli po "angielsku".
UsuńTeż mam ciągle problemy z wymową "ui", "eu" itp. Ale po 5,5 roku melodia języka stała się dla mnie całkowicie naturalna. Chociaż ciągle tęsknie za brzmieniem niemieckiego, tak jak Ty za holenderskim :)
Czy holenderski używany w Holandii różni się od niderlandzkiego używanego w Belgii?
OdpowiedzUsuńTak. Różni się akcent, wymowa, ale i słownictwo. Flamandowie mają wiele własnych słów oraz idiomów i powiedzeń, które Holendrów często śmieszą. Ja niestety nie znam flamandzkiego, więc niewiele mogę o tym powiedzieć. :)
Usuńczy nie powinno być "slechtschrijvend"? jestem na drugim roku lubelskiej niderlandystyki i wydaje mi się, że wkradł się tu błąd
OdpowiedzUsuń