Początek grudnia to czas Świętego Mikołaja, zwanego u nas w Holandii Sinterklaasem lub Sintem. Nie może się bez niego obejść nawet na moim blogu. Chociaż szczerze powiem, że za nim nie przepadam, a moje dzieci z oczywistych względów w niego nie wierzą. W sumie zamierzałam w tym roku odpuścić post o Sinterklaasie, bo właściwie wszystko o zwyczajach z nim związanych już napisałam. Ale jednak jest coś, co mnie zainteresowało.
Holenderski Mikołaj jest materialny, namacalny. On po prostu jest: przybywa statkiem, śpi w ratuszu, przyjeżdża do szkół. Widać go, co w małych dzieciach wyrabia przekonanie, że istnieje naprawdę. I dlatego wierzą w niego dużo dłużej niż w innych krajach. I o niebo bardziej się nim przejmują.
Pamiętacie, jak byliśmy mali i rodzice mówili nam: "Jesteś niegrzeczny, powiem Mikołajowi i dostaniesz rózgę zamiast prezentu"? Wiadomo, ze to ściema, ale póki się wierzy w Mikołaja, skutkuje. Czasy się zmieniły. I środki komunikacji również. Dzieci nie piszą dzis do Mikołaja listu na kartce, a rodzice nie informują go o zachowaniu swoich pociech metodą telepatii. W końcu mamy smartfony. W Holandii nie ma chyba rodziny, która w tym roku nie zainstalowałaby apki Sinterklaasa.
Osobisty telefon od Świętego Mikołaja (źródło) |
Święty Mikołaj wie wszystko o każdym dziecku (źródło) |
Hahaha swietny pomysl:) podpowuem szefowi bo on ma dziecko w wieku Mikolajowym;)
OdpowiedzUsuńbrrr...
OdpowiedzUsuń