31 stycznia 2017

Łyżwy w Holandii - 10 najważniejszych faktów


Łyżwy to zimowa pasja narodowa Holendrów - podobnie jak skoki narciarskie w Polsce. Tylko mniej teoretycznie, bo jeździć każdy może. Zwłaszcza, że jeśli tylko jest mróz, to można to robić przed własnym domem. O naszych wrażeniach z ujeżdżania jezior i kanałów pisałam w ostatnim poście, a dziś kilka łyżwiarskich ciekawostek:
1. Łyżwy prawdopodobnie nie są holenderskim wynalazkiem. Znano je od dawien dawna wszędzie, gdzie można było się ślizgać. Ale i w Holandii mają długą historię. Najstarsze holenderskie łyżwy żelazne pochodzą z XIII wieku. Ale podobno we Fryzji jeszcze wieki później używano "tradycyjnych" łyżew zrobionych z kości.




2. Pierwsze zawody łyżwiarskie na krótkich torach zaczęto organizować na przełomie XVIII i XIX wieku. Jak widać na tym obrazie z 1809 roku, sport nie był wcale domeną mężczyzn. To zawody kobiece!


Kobiece zawody łyżwiarskie w Leeuwarden, 1809 (źródło)

3. To w Holandii w 1892 roku, wkrótce po założeniu krajowego związku, zainicjowano Międzynarodową Unię Łyżwiarską.

4. Rok później Jaap Eden został pierwszym w historii mistrzem świata w łyżwiarstwie.


Jaap Eden (źródło)


5. Holendrzy wciąż przodują w łyżwiarstwie szybkim. Ten sport jest trochę jako skoki narciarskie w Polsce - gdy przychodzi sezon, patrzymy w telewizor i cieszymy się, kiedy wygrywają nasi. Najprawdopodobniej najlepszą łyżwiarką wszech czasów jest Ireen Wüst, która rozpoczęła swoją karierę od spektakularnego zwycięstwa w biegu na 3000m na igrzyskach olimpijskich w Turynie w 2006 roku i do dziś zdobyła 5 razy mistrzostwo świata (z czego 4 pod rząd) i 4 razy Europy. Wciąż jeszcze walczy. Najlepszym łyżwiarzem jest aktualnie Sven Kramer.


Ireen Wüst (źródło)

6. Pomimo popularności łyżwiarstwa profesjonalnego największe emocje budzą zawody amatorów: Elfstedentocht. Jest to maraton odbywający się na -kilometrowej trasie łączącej 11 miast Fryzji. W zawodach tych za każdym razem biorą udział tysiące łyżwiarzy, a setki tysięcy stoją wzdłuż trasy. Niestety odbywa się bardzo rzadko. Ostatni raz w 1997. Od czasu mojego zamieszkania w Holandii tylko raz było blisko. W 2012 roku przymroziło ostro - przez ponad 2 tygodnie było koło minus 10 - i triumfalnie ogłoszono datę maratonu. Liczba zgłoszeń przekroczyła wszelkie rekordy i na dzień przed terminem specjaliści orzekli, że lód jednak może nie wytrzymać takiego tłumu.


Wyścig 11-tu miast (Elfstedentocht), 1963 (źródło)
Ostatni wyścig 11-tu miast (Elfstedentocht), 1997 (źródło)

7. Bezpiecznie można jeździć tylko wtedy, kiedy grubość pokrywy lodowej wynosi co najmniej 30 centymetrów. Przed Elfstedentocht grubość lodu jest mierzona wzdłuż całej trasy - i właśnie dlatego odbywa się tak rzadko: takie parametry trudno osiągnąć przy obecnym klimacie. W rzeczywistości ludzie wchodzą na lód o grubości koło 10 cm. Jak nie pęka po uderzeniu, to dobra nasza.

8. Jedno jest pewne: trzeba być ostrożnym. Lepiej nie jeździć samemu ani po zmroku. Specjaliści mówią, że powinno się mieć przy sobie linę, bosak i sprzęt do cięcia lodu. Takiego wyposażenia jeszcze nie widziałam. Szczególnie uważać trzeba pod mostami: nie tylko łatwo o guza na głowie, bo często jest dość nisko, ale i często lód jest cieńszy. 

9. Jazda po kanałach ma tu swoją nazwę: schaatsen op natuurijs. Dla Holendrów to właśnie lód naturalny, to największa atrakcja (podobnie jak spędzanie wakacji na kempingu). Taka tradycja. I chociaż łyżwiarstwo to narodowa pasja, to lodowisk tu niewiele. Duże profesjonalne są tylko w silnych ośrodkach i przeznaczone głównie do trenowania. Dostępne dla publiczności w określonych godzinach. My na przykład na najbliższe lodowisko mamy prawie 30 km. W okresie Bożego Narodzenia na rynkach w większych miastach i miasteczkach pojawiają się niewielkie czasowe lodowiska. Ale działają tylko przez miesiąc. Na dodatek są niezbyt dobrej jakości. O ile w ogóle mają maszynę do czyszczenia lodu, to używają jej raz dziennie. Nie ma żadnych przerw technicznych, a odśnieżanie jest wykonywane metodę "dwóch panów z łopatą" pomiędzy łyżwiarzami, co jakieś 4 godziny. Dlatego ja z założenia korzystam tylko z samego rana: i tłok mniejszy i lód jeszcze w miarę równy.

10. I jeszcze jeden lokalny folklor: jak nauczyć dziecko jeździć na łyżwach? Na lodowiskach często można pożyczyć metalowy stelaż, którego dziecko może się trzymać. To taka śmieszna konstrukcja, która nie ma urody używanych gdzie indziej kolorowych pingwinów. Jej zaletą jest jednak to, że można ją obracać na różne strony, dzięki czemu w pewnym zakresie "dopasowuje się" do wzrostu użytkownika. Ale co zrobić, gdy uczymy dziecko tej trudnej sztuki na naturalnym lodzie? Holendrzy i na to mają sposób. Krzesło! 


źródło: pinterest.com

Tak czy owak, jeśli kiedykolwiek będziecie w Holandii zimą. Taką mroźną, spróbujcie. Wrażenia bezcenne.



    

4 komentarze:

  1. W wydobyciu sie z przerembla (przerembli?) moga pomosc tzw. ijspriem, male metalowe haki. Zabieranie ich (zawieszonych na szyi, w pokrowcu) jest polecane przez ratownikow. Ale niewielu lyzwiazy o tym pamieta i liczy na szczescie i pomoc ¨z zewnatrz¨

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o nich słyszałam, ale sama jeszcze u nikogo nie widziałam. Wiem, że powinno się mieć też gwizdek, żeby wezwać pomoc. Z przerębli bez pomocy w ogóle ciężko wyjść. Problemem jest już samo utrzymanie się na powierzchni. Mój syn uczył się tego na basenie. Wrzucano ich do wody w pełnym ubraniu i musieli pod wodą (siedząc na dnie) zdjąć kalosze, wtedy szybko wystawić głowę nad wodę podnosząc też kalosze, tak żeby wypełniły się powietrzem. Potem trzeba kalosze włożyć pod pachy (do góry nogami) i działają jak pływaki - utrzymują delikwenta przez pewien czas na powierzchni, żeby był czas na wyciągnięcie. Nie wiem, jak to działa w sytuacji rzeczywistego zagrożenia. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...