13 czerwca 2017

Holandia 6 lat później


Niebawem minie 6 lat od mojego przybycia do kraju wiatraków. To już całkiem niezły staż. Czy przez ten czas udało mi się rozprawić ze stereotypami dotyczącymi tego kraju? Czy moje postrzeganie Holandii jakoś się zmieniło? Właśnie mam świetną okazję do refleksji na ten frapujący temat. A wszystko dzięki kolejnemu projektowi Klubu Polek na Obczyźnie. A więc do dzieła! Poniżej wyniki moich przemyśleń.

1. Pogoda

Pomimo, że moje wcześniejsze krótkie wizyty w Holandii jakoś szczęśliwie wypadały w dniach pięknej pogody, spodziewałam się tylko najgorszego w tym zakresie. A w każdym razie na pewno żadnego tygodnia bez parasola. Czas zweryfikował to oczekiwanie. Przede wszystkim parasola prawie nie używam. Głównie dlatego, że nawet kiedy mocno pada, to przy okazji wieje silny wiatr, więc sprzęt uległby natychmiastowej destrukcji. Poza tym okazało się, że aż tak źle nie jest: wbrew pozorom deszcze jest najczęściej przelotny, a słońce świeci dość często. W ostatnich dwóch latach nie ma nawet co narzekać na zimno, temperatury mamy często tropikalne, a i zimą było przyjemnie ciepło. Szczególnie lubię kwiecień i wrzesień oraz październik, które często są najbardziej słonecznymi i suchymi miesiącami roku. Jedynym problemem pozostaje przenikliwe wilgotne powietrze panujące niekiedy zimą. Ale za to mgły ścielące się wiosną nad polderami oraz najpiękniejsze chmury na świecie sunące prędko po niespokojnym niebie wynagradzają te niedoskonałości.





2. Krajobraz

Chociaż każdy marzy o zobaczeniu holenderskich wiatraków  i kwitnących pól tulipanów, to jednak Holandia kojarzy się przede wszystkim z krajobrazową nudą. A jak się jeszcze zamierza zamieszkać w samym środku tego płaskiego kraju, to już tragedia.

I tu też zmieniłam zdanie na (nieco) lepsze. To prawda, że większość kraju jest przeraźliwie płaska. Ale wcale nie jednakowa. Holenderskie plaże są przepiękne, zwłaszcza wybrzeża Morza Watowego (najlepiej jest na wyspach). A wydmy chyba jeszcze piękniejsze. Wielki urok mają dla mnie również wrzosowiska Hoge Veluwe i okolic. To całkiem blisko ode mnie. Są wielkie i w sierpniu niesamowite z tym całym fioletem. Zresztą ruchome wydmy w głębi lądu też stanowią nie lada atrakcję. Pisałam już o tym wielokrotnie, więc nie będę się powtarzać. Obejrzyjcie moje zdjęcia z Kootwijkerzand na blogu i instagramie, to zrozumiecie, dlaczego tak je kocham. Wreszcie te płaskie jak stół łąki na polderach też nie są tak nudne, jak się zdaje: o każdej porze roku zupełnie inne, i zawsze pełne życia. Chodzę po nich każdego dnia i codziennie odkrywam coś nowego.






Przed przyjazdem do Holandii słyszałam o nim legendy. Że jest fatalny. A przede wszystkim, że poziom nauczania jest niesamowicie niski. Fakt, że ta opinia pochodziła głównie z ust Polaków. I w pewnym sensie jest prawdziwa. Holendrzy nie zmuszają dzieci do przyswajania wiedzy, oni uczą jak zdobywać informacje i je wykorzystywać. Przykładają też bardzo dużą wagę do kompetencji miękkich, do nauki języków obcych oraz znajomości nowych technologii. Ale to, że ludzie wychodzą ze szkoły bez encyklopedycznej wiedzy wcale nie sprawia, że są gorzej wykształceni. Jest tylko jedno "ale": ten system zapewnia dobre wykształcenie jedynie osobom dobrze zmotywowanym, które tego po prostu chcą.

4. Fatalne jedzenie

Ta opinia może nie jest bardzo rozpowszechniona na świecie. Ale zgadza się z nią większość osób, które w Holandii były krótko i mieszkały w prywatnym domu. A także baczni obserwatorzy współurlopowiczów na kempingach i w hotelach. Holendrzy jedzą straszne świństwa i na dodatek ciągle to samo. W sumie to swojej opinii co do tego nie zmieniłam, ale optymistycznie po 6 latach mogę powiedzieć, że mi to zupełnie nie przeszkadza. Niech sobie jedzą, co chcą, bylebym ja nie musiała. A nie muszę. Asortyment towarów w sklepie jest niewąski, więc mogę sobie kupić i ugotować to, co lubię, co jest zdrowe i smaczne. Na dodatek w konsekwencji swojej kolonialnej i podróżniczej przeszłości Holandia jest pełna smaków z różnych stron świata. Składniki na egzotyczne potrawy można kupić w każdym sklepie i to nie drożej niż produkty lokalne. Można też smacznie zjeść w wielu etnicznych restauracjach. No i w końcu, te właściwe kuchni holenderskiej smaki - sery, śledzie, inne ryby morskie, buraki, jarmuż, cykoria - też mają swój urok. I ja za nimi przepadam.

Podobno najlepsza na świecie. Przynajmniej w rankingach zadowolenia pacjentów. Spodziewałam się więc czegoś ekstra, lepszego niż w Niemczech. Niestety nic z tego. System jest całkowicie podporządkowany ekonomii, wszystkie procedury krańcowo zracjonalizowane. Dla pacjenta, który nie jest bliski śmierci właściwie miejsca w nim nie ma. Służbę zdrowia może spotkać wyłącznie w osobie lekarza rodzinnego, który jest ochroniarzem systemu. Albo, jak się tu mówi, bramą - moim zdaniem bramą z drutem kolczastym. Leczenie: paracetamol, skierowanie do specjalisty lub na badania - w bardzo ciężkich przypadkach lub dopiero na trzeciej wizycie w tej samej sprawie. Ceny ubezpieczenia zdrowotnego dadzą się znieść, ale tylko jeśli decydujemy się na ubezpieczenie podstawowe. Za pakiety dodatkowe trzeba płacić dość słono, a i tak pierwsze 385 euro rocznie za leki, badania i wizyty u specjalisty płacimy z własnej kieszeni. O dentyście nie wspomnę. Ale są i zalety: przede wszystkim kompleksowa i dobra opieka dla pacjentów bardzo chorych (oczywiście jak już się ktoś w opiece podstawowej zorientuje co do ich stanu) oraz chorych przewlekle. No i paramedycyna - skierowania na fizjoterapię, do podologa, dietetyka itp. rozdawane są lekką ręką, a specjalistów z tych dziedzin oceniam wysoko. Podobnie jak ich zainteresowanie pacjentem.

6. Otwartość Holendrów

No i w końcu przechodzę do tego, co najważniejsze, czyli do ludzi. Tu niestety w większości kwestii zaliczyłam wielkie rozczarowanie.

Po pierwsze: słynna holenderska otwartość na ludzi. Każdy, kto zetknął się kiedyś z Holendrami, uważa, że są bardzo otwarci, uśmiechnięci i przyjacielscy. Że łatwo się z nimi dogadać. Każdy, kto nie zna ich lepiej. Zdecydowana większość ekspatów po kilku miesiącach zmienia zdanie. Może z wyjątkiem tych, co przyjechali tu studiować. Holendrzy po prostu umieją robić świetne pierwsze wrażenie. Uśmiechają się na zawołanie, uwielbiają small talk, a ich zwyczaj zadawania tysiąca pytań wywołuje w ludziach wrażenie zainteresowania ich osobą. Niestety to wszystko powierzchowne. Z Holendrami bardzo trudno się zaprzyjaźnić (nie dotyczy wieku studenckiego). Problemom sprzyja dodatkowo ich brak gościnności, niechęć do wpuszczania ludzi (z wyjątkiem rodziny) do domu oraz oszczędne podejście do jedzenia.

7. Tolerancja

Tak, ale nie zawsze, nie wszędzie i nie wobec wszystkiego. Zgadza się: Holendrzy są otwarci na gejów, buddystów, muzułmanów, scjentologów, wegetarian itd. Ale ta tolerancja ma znaczenie społeczne. Każdy z osobna już taki tolerancyjny nie jest. Oczywiście Amsterdam to mekka tych tolerancyjnych, zresztą pełna tych "innych", wobec których trzeba tolerancyjnym być. Ale holenderska prowincja jest podobna, jak ta w każdym innym kraju. Nikt oczywiście nie ujawnia swojej niechęci..., ale za plecami chętnie obgada. Imigrant - OK, ale pod warunkiem, że zasymilowany. Para gejów - tak, ale gdzieś w anonimowym centrum miasta a nie na kameralnym osiedlu pełnym rodzin z małymi dziećmi (nikt mu oczywiście problemów nie robi, ale czują się jakby na cenzurowanym). No i generalna zasada: krytykować to my, ale nie nas. Krytyka przyjmowana jest bardzo źle, oczywiście bezkonfliktowo - zaciśnięcie szczęk, rumieniec i koniec rozmowy.

8. Przestrzeganie przepisów

Holandia jest jak z pudełeczka, wszystko idealnie zaplanowane i od linijki. Można się więc spodziewać, że dokładnie tak zachowują się ludzie. W pewnym sensie tak - uwielbiają kalendarze i planowanie wszystkiego na rok z góry oraz tabelki, w których można rozpisać całe życie. Ale wcale tacy porządniccy nie są. Np. jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów, to już obowiązuje zasada: "aby tylko nikt nie zobaczył". Moja ulubiona anegdota na ten temat: Staję przed czerwonym światłem przed przejściem dla pieszych w centrum Hagi. Obok mnie staje dwóch umundurowanych policjantów. Czerwone świeci się długo. W pewnym momencie jeden mówi do mnie: "Cholera, ile można czekać? Gdyby pani tu nie było, już dawno byśmy przeszli".

9. Kwitnący kraj profesjonalizm i myślenie "out of the box"

Jak by nie patrzeć Holandia to kraj, który wiele osiągnął. W przeszłości głównie w zakresie odkryć (geograficznych), handlu i sztuki. Dziś, mimo niewielkich rozmiarów, jest jednym z bogatszych krajów świata, doskonale radzących sobie zglobalizowanym świecie, szybko adaptującym się do zmian. Kolebką kilkunastu globalnych firm. A Holendrzy są szalenie przedsiębiorczy. Tylko że... również bardzo nieprofesjonalni, kiepsko pracujący. Kto zna mój blog, na pewno zauważył moje ciągłe utyskiwanie na błędy robione przez urzędników i pracowników wszelkich branż. Generalnie wygląda na to, że jedynymi osobami, które dobrze wykonują swoje obowiązki są tzw. ZZPerzy, czyli prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Na ich dzielnych barkach spoczywa codzienne funkcjonowanie tego kraju. A jego wielkość i globalny sukces na niewielkiej grupie (5-10%) doskonale wykształconych i niesamowicie kreatywnych, myślących "out of the box" naukowcach, intelektualistach i specjalistach zatrudnionych w wielkich firmach i na wysokich stanowiskach publicznych.

10. Powszechna szczęśliwość 

Wszelkie badania i rankingi wskazują, że Holendrzy należą do kilku najszczęśliwszych narodów na świecie. Holenderskie dzieci, matki i wszyscy w ogóle są tak szczęśliwi, że aż strach. Po 6 latach obserwacji socjologicznych stwierdzam, że takie wyniki zależą od sposobu komunikowania i skupiania się na pozytywnych stronach życia. W każdym razie werbalnie. Wiecie, tu "szklanka zawsze jest w połowie pełna", nigdy pusta! Ta szczęśliwość jest rzeczywiście wyczuwalna, ale niestety równie powierzchowna, jak inne zalety Holendrów. Magia szczęścia działa tylko do pierwszej porażki. Potem już tylko burnout.



Ten stereotyp już zupełnie bajkowy: i wszyscy zawsze chodzą upaleni... No niezupełnie. Jasne, Amsterdam to mekka wielbicieli trawy. Właściwie nawet nie trzeba wchodzić do coffieshopu, żeby się upalić, wystarczy postać przed. Ale to taki lokalny folklor. I to głównie na użytek turystów. Reszta społeczeństwa ma trawę w głębokim poważaniu i sprawą się nie zajmuje.

12. Brak rodziny / tradycji / wartości

Na koniec nieco bardziej optymistyczne spojrzenie na Holendrów. Obiegowa opinia, zwłaszcza w Polsce zakłada, że skoro Holendrzy dopuszczają narkotyki, aborcję, eutanazję, za to przed laty zupełnie się zlaicyzowali, to odrzucili wszelkie wartości. Zwłaszcza to, co w Polsce nazywa się "wartościami rodzinnymi". Nic bardziej mylnego. To prawda, mało kto - licząc całościowo - chodzi tu do kościoła (jakiegokolwiek). Ale co, co wyznają jakąś religię, są w to rzeczywiście zaangażowani. I zasady wiary są wtedy bardzo ważne w ich życiu. To prawda, mało kto bierze ślub, za to wiele par się rozstaje, ale rodzice zwykle razem wychowują dzieci (opieka naprzemienna!), z pełną tolerancją i wzajemnym szacunkiem wchodzą w układy patchworkowe, nie unikają płacenia alimentów. To prawda, nie lubują się w tradycyjnych rytuałach, ale za to chętnie spotykają się z bliższą i całkiem daleką rodziną przy każdej możliwej okazji, miło razem spędzając czas. I to akurat jest w Holandii piękne.

Strasznie wciągnął mnie temat. No i się rozpisałam. Mm nadzieję, że się nie zanudziliście. Jeśli post się Wam podobał, poczytajcie przemyślenia innych klubowiczek. Pełna lista postów jak zwykle na stronie Klubu Polek.  





20 komentarzy:

  1. Czytałaś może książkę Katarzyny Tubylewicz "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie"?
    pozd T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu extra podpowiedź. Dzięki, przeczytam. :)

      Usuń
    2. W tytule książki jest Szwecja ale problemy poruszane w książce dotyczą wielu krajów, wiele osób. Problem uchodźców jest jednym z głównych wątków, ale są też rozmowy z osobami, które wyemigrowały z PL jako dzieci, i jako już dorosłe osoby, i jak to wpłynęło na ich życie. Jest też poruszany wątek feminizmu. Bardzo ciekawa książką.
      Jeśli interesuje Cię tematyka uchodźców to polecam też książkę „Nowe życie. Jak Polacy pomagali uchodźcom z Grecji” by Dionisios Sturis. Na przełomie 1948/50 Polska przyjęła 12tys uchodźców z wojny domowej z Grecji i z Macedonii – były to dzieci ale i całe rodziny. Osoby z tej emigracji jeszcze żyją, i nawet 3 lata temu spotkaliśmy takie osoby w Macedonii. Z Macedonii było ok. 3tys dzieci, wielu z nich nie spotkało ponownie swoich rodziców. W każdym razie autor również porusza kwestię tożsamości, integracji, powrotów jak już sytuacja polityczna pozwoliła i życia na emigracji.
      pozd T.

      Usuń
  2. Fajnie, że się rozpisałaś, bo świetnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było zajrzeć do Ciebie, ja w tym miesiącu nie podjęłam się pisać na nasz klubowy temat, wiec z ciekawością zaglądam do innych. Ciekawie się czyta, to niezwykle jak życie w kraju w dość dłuższym stażem potrafi zweryfikować nasze początkowe poglądy i spojrzenie. Holandia jak i inne kraje ma swoje stereotypy, dobrze że o tym wszystkim piszesz to idzie w świat i może każdy teraz po przeczytaniu Twojego posta nie będzie od razu szufladkował Holandii i jej mieszkańców.
    Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Szkoda, że nie będę mogła poczytać Twojego posta. Też czytam wszystkie - bardzo mi się ten temat podoba. :)

      Usuń
  4. Wspominasz o przedsiębiorczości Holendrów, a wiesz może jak rozwijają się start-up'y w NL?
    Czy orientujesz się może czy wiele firm przechodzi do zarządzania w Organizacji Turkusowej tak jak jest w Buurtzorg? Pacjenci pod opieką w tym systemie szybciej wracają do zdrowia, i do pracy przez to kosztują państwo dużo mniej niż jak pielęgniarki były rozliczane z każdej minuty u pacjenta i miały dla niego 15 minut i nie więcej.
    Chyba Holendrzy nie wyobrażają sobie pracy w systemie Bursztynowych Organizacji?
    pozd T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Startupów jest cała masa. Większość nie przeżywa za długo, kiedy kończą się granty i przywileje podatkowe. Ale część radzi sobie świetnie. Zwłaszcza w sektorze IT i biofarma. Chociaż i tu często musi dochodzić do zmian profilu działania na usługi outsourcingowe dla większych.
      Jeśli chodzi o zarządzanie, to się o ogóle nie orientuję, więc nie będę się wypowiadać. :)

      Usuń
  5. Z tego co przeczytałam to Holendrzy i Szwedzi mają wiele wspólnego - np. ta tolerancja na pokaz czy służba zdrowia. Pozdrawiam ze Sztokholmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. A po drodze jeszcze Duńczycy - może też podobni... Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Pani Małgosiu tak zapytam z czystej ciekawości. Czy zostaje już Pani na stałe w Holandii czy jednak kiedyś zamierz wrócić do Polski?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zastanawiam się nad tym za bardzo. 14 lat temu wyjechaliśmy we dwoje tylko na rok. Teraz jest nas czworo i jakoś nie wróciliśmy. Nauczyłam się nie mówić "zawsze" i "nigdy". Na razie nie planuję wracać, choćby dlatego, że po kilku przeprowadzkach mam potrzebę stabilizacji. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie przeniesienia dzieci do innego systemu edukacyjnego. Holenderski jest jednak zupełnie inny niż polski, niemiecki czy francuski, więc obawiam się, że byłoby to naprawdę traumatyczne przeżycie. Ale moje podejście może się jeszcze wiele razy zmienić. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Dziękuję za szczerą odpowiedź. Super z Pani kobieta! Proszę pisać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. fajne obserwacje. Troche sie z nimi zgadzam, ale mieszkam ( a raczej mieszkałam) w Holandii 28 lat i znam problemy nieco dłużej i głębiej. Zgadzam sie co do służby zdrowia, jedzenia, rodziny. Jesli chodzi o pogodę i zdrowie, to niestety lata spedzone w Holandii doprowadziły mnie (ale i tez wiele osob z otoczenia holenderksiego) do reumatyzmu, przez co nie jestem w stanie wytrzymać w Holandii dłuzej niz 2 tygodnie z racji bólu i fatalnego samopoczucia. Co do szczesliwosci, serio, w małym miasteczku spotykam znajomych i prawie kazdy po wielu latach wpadł w depresję i ma spore problemy z samopoczuciem. Przyczynia sie do tego rak i inne choroby, rozwody (wiekszosc kobiet rozwiedziona, porzucona itp. Rzadko kto jest zdrowy i szczesliwy. Nawet dzieci są pestowane itp.
    Co do szkoły - cóż, mam skale porównawczą - dzieko jest teraz w polskiej szkole - ODŻYŁO, po szkole holenderskiej i ma ciągle żal, ze miała zmarnowane dziecinstwo, zmuszona do szkoły od 4 roku zycia. Bo co innego jest chodzic dobrowolnie do przeszkola do 6-7 roku zycia, a co innego przymus szkolny od 4 roku zycia. I ocenianie, ławki, testy i przemoc w szkole. Co do mozliwosci - nie jest prawdą, ze dobre szkoły są tylko dla tych, ktorzy chcą sie uczyc. W wieku 11 lat ucinana jest mozliwosc wyrokiem schooladvies. Znam osobiscie wiele dzieci, ktore zmuszone niskim advies poszły do vmbo i skonczyly bez problemu na poziomie MAVO i poszly potem na studia, ale drogą vmbo, mbo, rzucone w wieku 14 lat i zmuszone jezdzic do mbo 40 km, bez przyjaciól, bo ciągle zmieniane szkoły, nie tak jak np. w HAVO, gdzie chodzi sie od 12 do 18 roku do jednej szkoły, gdzie są oferowane inne zajecia dodatkowe i przedmioty czy nawet jezyki.
    Co do krajobrazów - Holandia jest ładna, nie wszędzie, jak w kazdym kraju, ale mają i wzgórza (wschód i południe.
    No i nie liznełaś problemu uchodzców, co zaczyna być problemem, choc nie wszędzie. Gorzej jak w szkole średniej, gdzie każą chodzić "małoletnim" uchodzcom i niestety znam takie tragedie z własnej okolicy. Dodam, ze po 6 latach byłam jeszcze niepoprawną optymistka mimo braku internetu i tanich lotów i telewizji. Niestety Holandia bardzo spsiała i popsuła sie przez ostatnie 30 lat. Pod kazdym wzgledem - słuzby zdrowia, transportu publicznego, szkół, bezpieczeńśtwa, stanu miast, poczty. Zabiła to prywatyzacja, wprowadzenie euro i Multi kulti.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za długi komentarz. Lubię wiedzieć, jakie wrażenia mają inni. Jeśli czytasz częściej, to wiesz, że moja opinia o Holandii jest daleka od idealizacji. Po prostu z czasem się przyzwyczajam i patrzę na ten kraj z większą sympatią.
      O szczęśliwości zawsze twierdzę, że ona jest zadekretowana - tu po prostu sami optymiści żyją. Optymiści-gawędziarze. Nie wypada mówić o byciu nieszczęśliwym - nawet w sondażach. Ale zgadzam się, że przypadków depresji, burnoutu, samobójstw jest bardzo dużo. Zresztą nie raz o tym pisałam.

      Uchodźców rzeczywiście znam tylko zasiedziałych. Na pewno w dużych miastach jest ich więcej. U mnie raczej niewielu. NA ulicy ani w szkole nie rzucają się w oczy.

      Co do szkoły pozostanę przy swojej opinii. Choć być może też jest prowincjonalna. Dla mnie w holenderskich szkołach jest o wiele przyjemniej niż w polskich. Pójście do szkoły w wieku 4 lat nie jest rewelacyjnym pomysłem, ale uwierz mi, że nie różni się niczym od chodzenia do przedszkola. Moje dzieci poszły w Niemczech w wieku lat 2 na 9 godzin dziennie. W sumie przymusowo, bo i ja i mąż procowaliśmy po 40 godzin tygodniowo (on na dodatek 650 km od domu). I nie ma żadnej różnicy, czy taki maluch musi siedzieć cały dzień w szkole czy w przedszkolu. Chodzi o to, czy to miejsce jest dziecku przyjazne.

      Dobre szkoły są tylko dla tych, co chcą się uczyć. Co nie znaczy, że wszyscy, którzy chcą, się tam znajdą. Bo schooladvies jest niestety subiektywne. Czyli wszystko rozbija się o czynnik ludzki. I święta racja, że często dzieci z rodzin migracyjnych dostają zaniżone advies. Niestety. Sama zresztą pisałam wiele o własnej walce o moje dziecko.

      I w kwestii ogólnej - pewnie większość z nas (ludzi) ma takie wrażenie, że świat schodzi na psy. Też mi się często tak wydaje. Np. dziś, jak usłyszałam o podniesieniu udziału własnego w leczeniu do 400 euro. Na szczęście wiem, że już Arystoteles miał takie odczucia. Wiec to raczej cecha natury ludzkiej niż świata. I dlatego jestem coraz większą optymistką (pomimo problemów i tego, że w stopy zimno). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe spostrzeżenia ;) Wiele Polaków cały czas rozważa wyjazd za granicą do pracy, dlatego Pani obserwacje mogą okazać się bardzo ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  10. Spostrzeżenia jak najbardziej trafne. Życie w Holandii toczy się zupełnie inaczej niż w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  11. Krajobraz zdumiewający, nie spiedziewałem się aż takich widoków.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo wartościowy wpis. Ja miałem podobnie, bazowałem na wiedzy negatywnie nastawionych ludzi, którzy byli chodzącymi ideałami. Holandia to, Holandia tamto, ale jakość żyje tutaj na tak małej przestrzeni ponad 18 milionów ludzi, czyli musi być tu na tyle dobrze, że chcą w tym ścisku być. Jak mówi stare polskie porzekadło-wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Przybyłem, zobaczyłem i oceniłem... ja lubię ten kraj, chociaż ma też swoje niezbyt pozytywne strony, to i tak są one na tyle niewielkie, że czuję się tutaj bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna Holandia, o dziwo podobnie myślałem o niej pod kątem edukacji i zdrowia, a tu proszę miłe zaskoczenie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...