23 maja 2014

Wszystkie kolory Fuerteventury


Już w poprzednim poście wspomniałam, że Fuerteventura zachwyciła nas bogactwem kolorów. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam takiej różnorodności barw i ukształtowania terenu na tak małej powierzchni. Zróżnicowane jest wybrzeże i oczywiście kolor morza - ale o tym w następnym poście. Bajecznie kolorowe i zmienne jest też wnętrze wyspy. 

Podobnie jak  sąsiednia Lanzarote, której jestem wielbicielką, Fuerteventura jest wyspą pochodzenia wulkanicznego. Ale mimo pewnych podobieństw i bliskości obie wyspy znacznie się od siebie różnią.  Lanzarote jest mała i kompaktowa, bardziej jednorodna. Tam wszystko kręci się wokół wulkanu i cała wyspa jest naznaczona jego działalnością. Fuerteventura jest bardzo zróżnicowana. Typowy krajobraz wulkaniczny zaobserwowaliśmy w środkowej oraz północno-wschodniej części wyspy. Starsze wulkany w Malpais Grande (na wschód od Tuineje) są trudniej dostępne. Za to pomiędzy Lajares a Corralejo na północy łatwiej jest dotrzeć do krateru Bayuyu i pól lawy, chociaż gdzie im do tych na Lanzarote! (moich zdjęć stamtąd nigdy nie pokazywałam, ale możecie spojrzeć na przykład do Kasi). Podobno ciekawym miejscem jest Cueva del Llano - tunel lawy, w którym żyją endemiczne białe pająki. Niestety nie udało się nam go zobaczyć - podobnie jak w wypadku kilku innych atrakcji wejście zdobił napis "temporarily closed" (czyżby jednak na Fuerteventurze były jakieś sezony nieturystyczne?). W każdym razie pozostałości po aktywności wulkanicznej na Fuerteventurze nie są tak spektakularne jak na Lanzarote. Za to ciekawy jest efekt kolorystyczny - na powulkanicznych popiołach rosną białawe, seledynowe lub czerwonawe porosty i kwitnące na żółto niskie krzewinki. Oglądane z różnych stron wzniesienia mają dzięki temu zupełnie różne barwy. Ślady działalności wulkanicznej można też odnaleźć na plażach - jedna z ich po zachodniej stronie wyspy w całości pokryta jest czarnym piaskiem i żwirkiem, podobnie jak przy El Golfo na Lanzarote.



Wielkie wrażenie wywarły na nas malownicze góry. Po wschodniej i południowej stronie wyspy wznoszą się spore kamieniste stożki, przypominające nieco pokopalniane hałdy z grubym ciemnym żwirem. Miejscami są one pokryte cienką warstwą białego piasku, przywodzącego na myśl zachodnią Saharę (odległość Fuerte od brzegu Afryki to jedynie 100 km). Najwyższa góra Fuertenentury znajduje się na południowym półwyspie Jandia. Na półwyspie jest właściwie tylko jedna większa miejscowość (Morro Jable, zwana często od nazwy plaży Jandia). Reszta terenu jest prawie dziewicza - pod ochroną jako park narodowy. Niewiele tam ludzkich siedzib i brak utwardzonych dróg. Poruszać się można tylko pieszo albo terenówkami, dlatego też niewielu turystów się tam zapuszcza. Położone po zachodniej stronie plaże są dzikie i całkowicie puste. Niestety kąpiel nie wchodzi w rachubę ze względu na silne prądy. Dotyczy to zresztą większości plaż po zachodniej stronie wyspy. 




Jadąc na północ podziwialiśmy majestatyczną sylwetkę Montana Roja górującej nad dość płaską okolicą. Od strony południowej jest kolorowa, mocno obrośnięta porostami. Z kolei od północnej na  tle białych wydm wydaje się grafitowa.





Najpiękniejsze pasma górskie znajdują się w środkowej części wyspy. Można je podziwiać jadąc trasą La Pared - Pajara - Betancuria. Droga jest świetna, wije się fantastycznie po stokach. Jest kilka wspaniałych punktów widokowych, skąd łatwo podziwiać panoramę. Z każdej strony inny krajobraz: z jednej żółtawo-pomarańczowo-seledynowe wzgórza o niewielkich różnicach wysokości. Łagodne, przypominające roztopiony ser na powierzchni lasagne (porównanie autorstwa Misi). Z drugiej ostre szczyty o stożkowatym kształcie, pokryte grubym żwirem w czerwono-brązowych odcieniach. W stronę oceanu coraz bardziej szare, grafitowe. Na wybrzeżu wysokie klify, w których łatwo wyróżnić wiele warstw skalnych o rozmaitych kolorach i fakturach.














 



Jeden przejazd przez góry nam nie wystarczył. Dopiero po trzech byliśmy jako tako usatysfakcjonowani. Za każdym razem widzieliśmy coś innego. Najpiękniej było chyba pod koniec dnia, gdy słońce było już niżej. W każdym razie wrażenia bezcenne. Po prostu feeria barw! Następnym razem znajdziemy czas, żeby po tych wzniesieniach trochę powędrować kozimi ścieżkami. A w kolejnym poście pokażę Wam równie niesamowite widoki - plaże Fuerteventury.











4 komentarze:

  1. Jakie fantastyczne,egzotyczne krajobrazy, robią wrażenie!
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie. I to połączenie kolorów - niebieskiego nieba i wszelkich odcieni brązu i złota.
    Cieszę się bardzo, że trafiłam do Ciebie :) Będę z chęcią zaglądać na Twój ciekawy blog!
    Pozdrawiam majowo,
    O.

    OdpowiedzUsuń
  3. czy kojarzy ktoś nazwę punktu widokowego z 1szego zdjęcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie pamiętam, czy w ogóle była jakaś nazwa. Ale na pewno było to przy drodze Fv-605 pomiędzy La Pared a Pajara.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...