4 września 2015

Ogień i woda - wokół Islandii cz. 2

Chronologia w tym cyklu nie obowiązuje, więc swoją opowieść postanowiłam rozpocząć od absolutnego "must see" w Islandii, czyli Złotego Kręgu, najczęściej przywoływanego z angielska Golden Circle. Jest to trasa turystyczna w południowo-zachodniej części Islandii, wzdłuż której zlokalizowane są trzy atrakcje wyspy najwcześniej odkryte przez turystów. Są one też wyjątkowo mocno reklamowane, a że znajdują się w niewielkiej odległości od Reykjaviku, w związku z czym dostępne są przez cały rok, znajdują się w repertuarze wszystkich wycieczek. Tych punktów po prostu nie może sobie odpuścić nikt, kto podróżuje do Islandii, nawet jeśli przybywa tam jedynie na weekend.

Miejsca te robią niewątpliwie wrażenie. Ale jest ono dość skutecznie osłabiane przez tłumy, jeśli nie hordy, pielgrzymujących do nich turystów. A ponieważ my raczej zatłoczonych miejsc unikamy, nie wydały się nam przesadnie atrakcyjne. Jasne, jeśli ktoś ma czas i finansowanie tylko na spędzenie 4 dni na wyspie, to rzeczywiście odwiedzenie Reykjaviku, Golden Circle i może półwyspu Reykjanes (w pobliżu lotniska w Keflaviku) pozwoli mu zapoznać się z przyrodą Islandii w pigułce. Ja trochę żałuję, że ten region zostawiliśmy sobie na koniec, bo przyjeżdżając tam na początku wyprawy bylibyśmy pewnie pod większym wrażeniem. Ale z drugiej strony mogliśmy sobie powiedzieć: ach, co tam, widzieliśmy fajniejsze miejsca, więc nie musimy się tu przepychać.


Największą atrakcją Golden Circle są gejzery. To właśnie od nazwy tutejszego gorącego źródła strzelającego wodą wysoko w górę (Geysir) pochodzi ta używana chyba we wszystkich językach nazwa. Niestety Geysir jest ... zepsuty. Przestał działać w roku 2000 po serii zdarzeń tektonicznych. Na szczęście w pobliżu jest jeszcze kilka podobnych źródełek, które można podziwiać. Obecnie najbardziej aktywny jest gejzer Strokkur, który wedle przewodników "wybucha" co dziesięć minut. No nie wiem, staliśmy tam ze 45 minut i częstotliwość był sporo większa. Tylko że nie za każdym razem wysokość słupa wody jest równie imponująca. Na jeden-dwa słabsze przypada jedna naprawdę wyjątkowo wysoka fontanna (ok. 30-35m). działanie gejzeru jest doprawdy ciekawe. Najpiękniejsze momenty to ten na chwilę przed "wybuchem", kiedy na powierzchni wody tworzy się wzbierający bąbel, oraz ten już po, kiedy woda z wielkim siorbem wsysana jest do środka. Obserwacja tego zjawiska w ciągu dnia jest niestety mocno utrudniona ze względu na tłum stojący wokoło i reagujący na wybuchy emocjonalnymi okrzykami. Ale przynajmniej na zdjęciach widać dzięki temu, jak wysoki jest słup wody. 



















 


Teren pola geotermalnego w Geysir jest ogrodzony, co daje podstawy do przypuszczeń, że prędzej czy później wprowadzone zostaną opłaty za wstęp. Na razie, w odróżnieniu od wielu równie znanych, ale mniej uczęszczanych atrakcji w odległych częściach kraju, możemy liczyć tu na luksusowe toalety, restaurację i wielki sklep z pamiątkami. Cywilizacja pełną parą.


Podobnie zresztą jest parę kilometrów dalej, przy wodospadzie Gullfoss, drugim centralnym punkcie Golden Circle. Olbrzymi parking pełen autokarów i samochodów i centrum turystyczne. Infrastrukturę poprawia się na bieżąco - właśnie tego lata trwały prace przy asfaltowaniu ostatniego odcinka drogi. Może jeszcze trzeba będzie wyłożyć płytami   ścieżkę prowadzącą do wodospadu, bo chińskie turystki na obcasach wciąż mają problemy. Zwłaszcza, że nie wiedzieć dlaczego, ścieżka jest zawsze mokra i śliska. A z góry wygląda jakby prowadziła do mrowiska.


Gullfoss jest rzeczywiście olbrzymi. Stojąc nad uskokiem czujemy niesamowitą siłę żywiołu. Woda z dolnej wyższej kaskady wpada do wąskiego kanionu, potęgując jeszcze wrażenie wielkości.  Ilość wody w tym wodospadzie przekracza tę z Niagary. Gullfoss jest największym wodospadem Europy.  













Z Gullfoss przemieściliśmy się szybko w stronę Þingvellir, jednego z islandzkich parków narodowych. Jest to miejsce bardzo ważne dla Islandczyków ze względów historycznych. To właśnie tu od roku 930 aż do 1798  zbierał się islandzki parlament. W to miejsce przybywali okresowo przedstawiciele ludu z całego kraju - przez całe wieki pieszo!, aby wspólnie debatować nad sprawami politycznymi, uchwalać prawo, wydawać wyroki, a nawet pozwolenia na małżeństwo.  Islandczycy są niesamowicie dumni z tak długiej historii demokracji - najstarszej w nowożytnej Europie. Dziś w Þingvellir odbywają się jeszcze letnie festyny, a czas spędza niekiedy premier - stary domek koło kościółka zamieniono w letnią rezydencję. 
















Chociaż Þingvellir jest również obowiązkowym punktem dla każdego turysty nie spotkaliśmy tam tłumów. Autokary zatrzymywały się jedynie w tzw. centrum turystycznym oraz na parkingu, z którego można z góry popatrzeć na centralną część parku. 










Dzięki temu mogliśmy w spokoju delektować się spacerem po tym wyjątkowym miejscu, które ma w sobie jakąś szczególną magię. To właśnie ze względu na tę aurę zostało ono prawdopodobnie wybrane przez Wikingów na siedzibę parlamentu. Argumentem za była też lokalizacja nad jeziorem zapewniającym wodę oraz żyzny teren wokół z obfitością pożywienia, a także wyjątkowa akustyka. Þingvellir  jest położone w szczególnym miejscu, gdzie spotykają  się dwie płyty tektoniczne: eurazjatycka i amerykańska. Miejsce to widać wyraźnie, bo w miejscu uskoku utworzył się olbrzymi kanion z pionowymi ścianami. Pomiędzy nimi leniwie płynie rzeczka Öxará, nieco wyżej tworząca niewielki, ale uroczy wodospad. Co ciekawe, rzeka ta była w średniowieczu miejscem kaźni kobiet skazanych na śmierć przez utopienie. Rzeczka wpada do jeziora Þingvallavatn. Jezioro, nad którym często ścieli się tajemnicza mgiełka świetnie wpisuje się w magię Þingvellir. Na jeziorze można wspaniale obserwować liczne gatunki ptaków. Ale najciekawsze okazało się dla nas odkrywanie terenu pomiędzy jeziorem a kanionem - jest on pełen tajemniczych szczelin skalnych, tworzących się na skutek ruchów płyt tektonicznych, które stale oddalają się od siebie. Niektóre szczeliny wypełnione są krystalicznie czystą wodą. Spędziliśmy sporo czasu eksplorując tę okolicę. Było przyjemnie ciepło i słonecznie. 














2 komentarze:

  1. Gejzer pod niebo! Tęcza przy wodospadzie! Kościół drewniany na górce! Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Tęcze są w Islandii zjawiskiem częstym - pewnie dlatego, że ciągle pada. No i nad wodospadami.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...