28 lutego 2017

Szklany sufit


Zbliża się 8 marca, co zawsze skłania mnie do rozważań o losie kobiety. Takie przyzwyczajenie rodem z PRLu. Kto czyta mojego bloga od dawna, na pewno pamięta posty o pozycji kobiety w Holandii, która na pierwszy rzut oka jest fantastyczna. Niestety, po bliższym rozeznaniu tematu okazuje się, że i tu szklany sufit ma się dobrze.


Szkołą Marcina przez 12 lat, od jej powstania zarządzała kobieta. To ona zorganizowała tę placówkę, początkowo dla około 20 uczniów, więc naturalnie została dyrektorką. Ale szkoła rosła i od jakiegoś czasu i zespół i rodzice narzekali, że jej sposób zarządzania pozostawia wiele do życzenia. Ma świetne podejście do dzieci, jest bardzo entuzjastyczna i oddana swojej pracy, ale jednocześnie jest kiepskim managerem. Na szczęście miała świetną, doskonale zorganizowaną, kompetentną i lubianą zastępczynię. Kilka miesięcy temu dyrektorka, już w wieku przedemerytalnym, zaczęła chorować i musiała odejść. Spodziewałam się, że jej  miejsce zajmie właśnie ta zastępczyni. Ku mojemu zdziwieniu zarząd postanowił rozpisać konkurs na dyrektora, ewidentnie szukając kandydata z zewnątrz. Tymczasem mamy p.o. dyrektora - też z zewnątrz, i mężczyznę. I wiele głosów typu: świetnie, w końcu ktoś zrobi tu porządek. A zastępczyni? No wiesz, ona nie ma kwalifikacji na dyrektora, no i jest kobietą. 

Ta sprawa dała mi do myślenia. Holenderki wydają się bardzo wyemancypowane. Chociaż dopiero w latach pięćdziesiątych zyskały pełnię praw, a w latach osiemdziesiątych zostały dopuszczone do wszystkich zawodów, dziś 70% kobiet pracuje zawodowo. W grupie do 45 lat kobiety są lepiej wykształcone od mężczyzn, a co najważniejsze zdołały przekonać ich do partnerskiej partycypacji w wychowywaniu dzieci i pracach domowych. 

Emancypacja była niezwykle szybka. Jeszcze babcie koleżanek Misi nie mają żadnego wykształcenia - w większości ukończyły tylko podstawówkę i trzyletnią szkołę gospodarstwa domowego, i nigdy nie pracowały (chyba że w rodzinnym biznesie). Ale zmiany były szybkie i radykalne. I wspierane przez państwo, które zadbało o zorganizowanie instytucji opieki nad dziećmi i osobami starszymi zdejmując kobietom z głowy wiele obowiązków. Ale nawet statystyki pokazują, że po dojściu do pewnego poziomu, emancypacja wyhamowała. 




OK, 70% kobiet pracuje zawodowo, w grupie wiekowej 25-55 lat nawet 80%. Większość tylko na część etatu, obecnie średnio 26,6 godziny na tydzień. Kobiety chętniej poświęcają czas dzieciom zostając co najmniej 1 dzień w tygodniu w domu. Mężczyźni wprawdzie też pracują mniej mając dzieci, ale większość decyduje się na pół lub jeden dzień wolny (papadag). To dość naturalne, ale czym innym są już różnice w wysokości płacy i pozycji zawodowej.

Płace kobiet są ciągle niższe niż mężczyzn. Średnio o 7% w przemyśle i 5% w sferze budżetowej (dotyczy stawek godzinowych). Na szczęście różnice zmniejszają się w młodszych grupach wiekowych. W 70% rodzin, gdzie zarabiają oboje partnerzy, to mężczyzna zarabia więcej. W przypadku rozwodu siła nabywcza kobiety spada o 25%, podczas gdy mężczyzny pozostaje na tym samym poziomie. 

I w końcu dochodzimy do problemu szklanego sufitu. W sektorze publicznym podobno kobiety mają już całkiem niezłą pozycję, stanowiąc np. 30% w grupie najwyższych urzędników państwowych, 25-33% kadry managerskiej w sektorze non-profit. Liczba profesorek wyższych uczelni i topmanagerów w przemyśle podobno też nieznacznie rośnie, ale już kobiet zarządzających w sektorze usług zdrowotnych czy socjalnych nie tylko nie przybywa, ale nawet ubywa. Władze centralne bronią się nieźle: rzut oka na strony rządowe pozwala na stwierdzenie, że kobiety stanowią nieco ponad 30% członków obu izb parlamentu. Również w samym rządzie kobiet nie brakuje: 5 ministrów i 4 sekretarzy stanu, co daje 32%. Kobieta przewodzi izbie niższej, kobieta jest ministrem obrony. 


Khadija Arib - przewodnicząca izby niższej parlamentu i Jeanine Hennis Plasschaert - minister obrony

Ale... no właśnie wszędzie te 30%, a nie 50%. A kiedy spojrzymy na przemysł, to jeszcze spada: w 100 największych firmach kobiety stanowią nie więcej niż 20% kadry zarządzającej. Manager średniego szczebla może być kobietą - chociaż prawdę mówiąc z moich prywatnych obserwacji wynika, że i tu jest spora niedoreprezentacja - ale kobieta dyrektor albo prezes, to już by było za dużo. 

Na szczęście nie wygląda na to, żeby Holenderki jakoś specjalnie się tym przejmowały. Wygląda na to, że czują się szczęśliwe, spełnione i żyją pełnią życia. 

Inne posty na ten temat:
Dzień Kobiet, czyli sytuacja holenderskiej kobiety
Szybka ewolucja

10 komentarzy:

  1. Temat rzeka. W Polsce można spotkać głosy, ze matriarchat jest rozwiązaniem na dzisiejsze problemy świata, ze mamy cechy które zmierzają do rozwiązania problemów a nie do zaostrzenia konfliktów.

    Ale na naszym krajowym podwórku zdarzyło mi sie spotkać dziewczyny 20-25lat przeświadczone, ze tylko kobietom sa przypisane prace domowe jak gotowanie. I były oburzone sugestia, ze każde obowiązki domowe można współdzielić, nawet gotowanie.
    Albo postawa tych młodych osob, ze muzułmanki musza nosić chusty bo to ich tradycja. Jakby muzułmanki chciały zmienić swoją tradycje to te dziewczyny pierwsze by protestowały. A od jednej mamy dziewczyny usłyszałam "nie angażowałam córki w sprawy społeczne bo chciałam żeby miały lżej".
    Mam nadzieje, ze spotkalam skrajne przypadki wsrod młodych, ze jednak większość młodych kobiet dopuszcza tolerowanie wyborów kobiet, nawet jeśli nie sa zgodne z tradycja.
    Aczkolwiek mam wrażenie, ze solidarność kobiet szwankuje w Polsce, i to w każdym pokoleniu:-(
    Pozd T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jednak lekki szok. Czytałam ostatnio, że równouprawnienie w Polsce jest tylko teoretyczne: każdy o nim opowiada, ale kiedy się rzeczywiście przyjrzeć temu, co się dzieje w domach, wychodzi na to, że jednak kobiety wykonują zdecydowaną większość domowych obowiązków. Ale takich opinii, że bez zaangażowania na zewnątrz będzie lżej, to jeszcze nie słyszałam. W sumie bez umiejętności gotowania, prasowania i sprzątania też by było lżej. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Z obserwacji wynika, że często kobiety same sobie narzucają presje robienia wszystkiego w domu, i jak widzą że facet wykonuje te czynności to się nad nim rozczulają. Dla przykładu mój mąż robi zakupy w warzywniaku i mięsnym - i w obu sklepach panie robiły z niego prawie bohatera. A na sugestię, że wszystkie kobiety robiące u nich zakupy to bohaterki to panie zaskoczone, że przecież to standard...
      Zgadzam się, że równouprawnienie jest w PL teoretyczne. Niby możesz o sobie stanowić ale wywieramy presję, że ma być tak jak my chcemy. A już mnie rozbawiają debaty o kobietach, równouprawnieniu i sami faceci biorą udział w dyskusji. I ta niemówiona presja aby wcisnąć nas w role, które im są niewygodne, jak te codzienne obowiązki.
      Ale panom też się nie podoba jak inni panowie angażują się czynnie w wychowanie dzieci, i zamiast wyrabiać nadgodziny to biegną po dziecko do przedszkola. A jak dziecko choruje to biorą zwolnienia lekarskie i się dziećmi zajmują. Faceci potępiają za to swoich kolegów. Bo faceci od facetów oczekują pracy.
      Pewnie z Twojego dystansu zmiany w społeczeństwie widać wyraźniej:-)
      Pozdrawiam T.

      Usuń
  2. Ciekawa rozmowa w temacie: https://vod.pl/programy-onetu/rezerwacja-online/pt6bwl2
    Pozd T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wróciłam z Polski. Czekałam na film o Marii Curie, o którym mowa na początku, ale niestety jeszcze nie grali. Z feministycznych udało mi się obejrzeć "Sztukę kochania", ale i u Wisłockiej doszukałam się sporo konserwatyzmu. A kobiety w nauce... temat rzeka. Sama mam własne doświadczenia. Najbardziej hardcorowe z katedry biofizyki. Na szczęście tak nie jest wszędzie. No chyba, że w polityce: jak posłuchać niektórych polityków (vide Korwin-Mikke w zeszłym tygodniu w PE), to ręce opadają. :)

      Usuń
    2. I jak wrażenia po odwiedzinach kraju?
      Wczoraj oglądałam film o Marii Curie. Film pokazujący jej emocjonalną stronę, obdzierający mit że to była "bezuczuciowa kobieta", film obejmuje jej życie już jako dorosłej kobiety razem z Piotrem i po jego śmierci, słynny romans i zaangażowanie w pracę.
      Nie wiem czy kiedykolwiek powstanie film o niej, zadowalający wszystkie strony. Na pewno jej życie do łatwych nie należało, musiała przedzierać wszelkie ścieżki. W filmie padają słowa dyskryminujące o kobietach, do kobiet, które dziś też są aktualne. Dużo pracy przed nami.
      Pozd T.

      Usuń
    3. Jak zawsze było miło zobaczyć rodzinę, przyjaciół i rodzinne miasto. Telewizji nie oglądałam i odcięłam się od netu, więc miałam spokój, chociaż polityka niestety i tak się pojawiała. Gdańsk pięknieje nieustannie. Niestety nie mogłam spełnić swojego marzenia, jakim było obejrzenie Muzeum II WŚ. Ale za to byłam aż na 4 polskich filmach.
      Dawno temu jeszcze jako nastolatka przeczytałam biografię Marii Curie autorstwa jej córki Ewy. Nota bene otrzymaną przez moją mamę jako nagroda szkolna w wieku 10 lat (ciekawy fakt w kontekście dziejów emancypacji w Polsce). Mocno przesłodzona i wygładzona, ale uczucia dało się zauważyć. Cóż, od tamtych czasów wiele się zmieniło, ale rzeczywiście sporo przed nami... :)

      Usuń
    4. Dziś mam wrażenie, że otwieram lodówkę a tam polityka:-(
      Własnie z tego co pamiętam to córka Ewa miała do niej pretensję, że nie dość było tego przytulania w domu. Nie jestem pewna ale chyba w tej książce nie piszą o romansie Marii Curie z Paulem Langevinem, już po śmierci Piotra. Wspomina chyba o tym Susan Quinn "Życie Marii Curie". W każdym razie pamiętam zderzenie tego obrazu Curie z podstawówki z potem już uzupełnianym obrazem po studiach. Nawet "odwiedziłam ją" w Panteonie w Paryżu:-)
      I też mam wrazenie, że w tamtej edukcji była otwartość, że kobiety wszystko mogą, i zachęcano nas do studiowania na politechnikach i innych ciekawych kierunkach:-) Ale może ja tych ograniczeń nie dostrzegałam?
      Pozd T.

      Usuń
    5. Tak, trochę czuła się chyba zaniedbana na rzecz Ireny. O romansie wspominała tylko między wierszami, raczej w kontekście fali hejtu, która Marię zalała.
      W Polsce chyba ograniczenia były istotnie mniejsze niż np. w Holandii. W każdym razie w sferze publicznej. :)

      Usuń
  3. Inny temat ale fajny ten eksperyment: https://www.youtube.com/watch?v=JbSrAGoPxJk
    pozd T.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...