Amsterdam od lat niezmiennie pozostaje wysoko we wszystkich rankingach
popularności europejskich miast. Co roku odwiedza go ponad 17 milionów turystów
(ta liczba odnosi się do osób, które w mieście nocują) i tendencja jest
wzrostowa. Amsterdam, podobnie jak Berlin czy Barcelona, powoli ma dosyć…
Jednych przyciąga tu malowniczość kanałów i stojących na
nimi kamienic, innych dzieła sztuki licznie zgromadzone w tutejszych muzeach, a
jeszcze innych sława Dzielnicy Czerwonych Latarni i dostępność miękkich narkotyków. Dzięki tanim
lotom i platformom typu Airbnb czy booking.com prawie każdy może sobie na city break
w Amsterdamie pozwolić.
Miasto pęka w szwach prawie przez cały rok. Ceny
nieruchomości rosną niewiarygodnie. Przez centrum nie sposób już prawie jeździć
na rowerze; czasem nawet przejść trudno. Lokalsi narzekają coraz bardziej. Władze
miejskie już od kilku lat głowią się, co z tym fantem zrobić. Holendrzy patrzą
na świat przez pryzmat ekonomii, wiedzą więc, jak korzystny ten boom
turystyczny dla nich jest. Turystyka tworzy miejsca pracy i rozwija
infrastrukturę kulturalną, a przede wszystkim przynosi i miastu i mieszkańcom
olbrzymie zarobki. Ale uciążliwości dla mieszkańców też trzeba wziąć pod uwagę.
Już dziś studenci nie mają gdzie mieszkać. Młodzi ludzie zakładający rodziny
też wynoszą się coraz dalej za miasto, bo za cenę kawalerki w Amsterdamie można
kupić fajny dom kilkanaście kilometrów za miastem.
Pierwszym posunięciem było ograniczenie możliwości wynajmu
dla turystów do 30 dni w roku i wprowadzenie obowiązku zawiadomienia do gminy o
takim wynajmie. Obecnie rząd rozważa wprowadzenie obowiązku zamieszkania dla
wszystkich nowo wybudowanych mieszkań. Jeśli zostanie wprowadzony, dotyczyć będzie
nie tylko Amsterdamu, ale też Hagi, Rotterdamu i Utrechtu. Oznacza ni mniej ni
więcej, tylko zakaz zakupu mieszkań na wynajem.
Ale oprócz posunięć administracyjnych Amsterdam w bardzo
sprytny sposób steruje potokiem turystów. Miejscowa organizacja turystyczna zbiera
na bieżąco dane o tym, kto odwiedza miasto i co tu robi. Do zbierania tych
danych wykorzystuje się rozmaite technologie, np. dane logowania telefonów z
zagranicznymi numerami, content dotyczący Amsterdamu i regionu pojawiający się
w mediach społecznościowych, monitoring miejski (Holendrzy mają świetne
inteligentne systemy). Ważnym źródłem danych jest też karta I Amsterdam City Card,
która pozwala na w miarę niedrogie korzystanie z transportu publicznego, muzeów
i innych atrakcji. Nie jest ona tania (karta 1-dniowa kosztuje aktualnie 60
euro, a 5-dniowa 115), ale i tak pozwala nieco zaoszczędzić.
Z tych wszystkich źródeł miasto wie, gdzie kierują się
przede wszystkim turyści. Nie będzie niespodzianką, jeśli powiem, że większość
spędza czas w ścisłym centrum i okolicach Museumplein (Placu muzealnego, gdzie
mieszczą się najbardziej znane placówki muzealne). Amsterdamczycy próbują stymulować
turystów do wyjścia poza tę strefę.
Czy to możliwe? Okazuje się, że tak. Robią to przede
wszystkim promując mniej znane atrakcje Amsterdamu, a także okolic. Ale tylko
na miejscu. Amsterdam nie prowadzi żadnych kampanii marketingowych zagranicą. Z
badań wynika bowiem, że turyści w większości decyzje o tym, dokąd się udadzą,
podejmują dopiero po przyjeździe do miasta, a nawet po prostu spontanicznie.
Dlatego marketing ogranicza się do rozdawania i wywieszania kolorowych
materiałów pokazujących mniej popularne atrakcje w samym Amsterdamie, na
lotnisku, w punktach obsługi odwiedzających. Niemałą rolę ma w tym sama karta I
Amsterdam City Card, do której zakupu turyści są mocno zachęcani. Bo daje ona wstęp
do wielu miejsc poza Amsterdamem, np. Teylers Museum w Haarlemie, wiatraków w
Zaanse Schans, zamku Muiderslot, skansenu Zuiderzeemuseum w Enkhuizen czy fortu
Pampus. Zakup dodatkowej Amsterdam & Region Travel Card pozwala na swobodne
poruszanie się nie tylko w mieście, ale i podróże pociągami i autobusami w
całym regionie.
Najnowszym pomysłem jest reklamowanie w punktach
informacyjnych dla turystów… Hagi. Taka akcja ma miejsce od 13 września i
potrwa 3 tygodnie. W głównej informacji turystycznej na dworcu centralnym
rozłożono dekoracje w zielono-żółtych barwach miasta, kawowo-karmelowe cukierki
haagse hopjes i materiały promujące Hagę jako królewskie miasto z
majestatycznymi pałacami, szerokimi alejami, ciekawymi muzeami i wspaniałą
plażą Scheveningen. Na dobry początek rozdano 50 biletów powrotnych na pociąg
do Hagi, która liczy na przynajmniej jednodniowe „przejęcie” turystów. Dotychczas
miała ich 13 razy mniej niż Amsterdam.
Cały program ma trwać 3 lata i objąć swoim zasięgiem również
współpracę z innymi holenderskimi miastami. O ile zechcą. Niektóre się
wypisują. Na przykład leżący w pobliżu Amsterdamu także malowniczy i pełen
zabytków Haarlem nie chce brać udziału w projekcie. Mieszkańcy Haarlemu cenią
sobie spokój bardziej niż zarobek na odurzonych alkoholem i trawką
weekendowiczach. Celują więc w turystę lepszego sortu (kwaliteitsbezoeker), który
sam znajdzie tę perełkę.
Fajny wpis, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki! Pozdrawiam
UsuńNic dziwnego, że w Amsterdamie jest tylu turystów, to miasto robi wrażenie
OdpowiedzUsuńNiestety większość turystów nie potrafi się zachowywać i robią bałagan więc się nie dziwie że Amsterdam ma ich dosyć.
OdpowiedzUsuńhttp://bus-holandia.pl