4 listopada 2014

Eifel

Na jesienne wakacje wybraliśmy się do Eifel. Około 300 kilometrów od domu, czyli coś ze 3 godziny drogi, a tyle inności. "Eifel, a co to?" słyszę często w Polsce.  Z niewiadomych dla mnie powodów nazwa ta jest tam zupełnie nieznana. Tymczasem jest to region niezwykle popularny wśród niemieckich i holenderskich turystów. Eifel to pagórkowata (a może nawet górzysta, bo tamtejsze górki mają nawet do 800 metrów wysokości) kraina w najbardziej na zachód wysuniętej części Niemiec. Rozciąga się mniej więcej w czworokącie Aachen-Bonn-Koblenz-Trier. Góry Eifla nie są wysokie, ale malownicze, podobnie jak sąsiadujące z nimi zaraz za miedzą (belgijską) Ardeny, o których pisałam przed rokiem. Szczególnie pięknie wyglądają właśnie w październiku, kiedy można podziwiać piękne lasy na wzgórzach mieniące się żółtymi, złotymi, czerwonymi i brązowymi liśćmi. Jest to wspaniałe miejsce na krótkie wakacje dla wszystkich, którzy lubią obcować z naturą, podziwiać krajobrazy, wędrować i fotografować. Jest tu świetna infrastruktura turystyczna: całą masa szlaków pieszych i rowerowych, hotele i ośrodki wypoczynkowe (tzw. parki wakacyjne), oraz sporo atrakcji.






My spędziliśmy nasze miniwakacje w południowej części Eifel, z bazą w Daun. Ten region nazywany jest Vulkaneifel, ponieważ największą przyrodniczą atrakcją tego terenu są pozostałości po bardzo dawno wygasłych wulkanach, dzięki którym wypiętrzył się Eifel. Czyli bazaltowe skały i zachowane kaldery, wypełnione wodą. Brzmi świetnie - już od dawna chcieliśmy je zobaczyć. W rzeczywistości krajobraz nie jest tak spektakularny, jak brzmi opis. Najlepiej powulkaniczne jeziorka wyglądają zapewne z lotu ptaka, czego niestety nie doświadczyliśmy. Ale jeśli akurat trafimy nad zbiornik, na który możemy spojrzeć z wyższego wniesienia widok też będzie wspaniały. Obeszliśmy nieśpiesznie 2 jeziora położone najbliżej Daun: Gemündener Maar, Weinfelder Maar i Schalkenmehrener Maar. Pierwsze z nich jest najmniejsze i położone nisko w lesie, trudno więc zobaczyć je w całości. 






Drugie z jednej strony również porośnięte jest lasem, ale za to z drugiej znajduje się wielka łąka pełna wysokich skrzypów. Na wysokim brzegu stoi widoczny  z daleka stary samotny kościółek, przed którym jest mały cmentarzyk o grobach wykonanych z wulkanicznego bazaltu. 

 









Ale najpiękniejsze jest Schalkenmehrener Maar, położone w zagłębieniu terenu. W pobliżu znajdują się jeszcze 2 kaldery, ale nie są wypełnione wodą, jedna z nich stała się bagnem. Wokół tego jeziorka nie rosnie las, dzięki czemu widać je w całej okazałości. Krystalicznie czysta woda (jeziorka są "martwe"), a nad brzegiem łąki i stare sady. Nad Schalkenmehrener Maar leży też niewielka wieś. Widok ze wzniesienia nad północnym brzegiem po prostu zapiera dech. 


















Niestety niesprzyjająca pogoda nie pozwoliła nam zbyt dużo wędrować. Szkoda, bo wokół Daun są przepiękne szlaki. Musieliśmy nieco zmodyfikować nasze plany, dzięki czemu odwiedziliśmy inne ciekawe miejsca, między innymi tradycyjną odlewnię dzwonów w Brockscheid i park leśnych zwierząt (Wildpark Daun), o którym napiszę w kolejnym poście.







2 komentarze:

  1. Moi brukselscy znajomi często tam jeżdżą na weekend zabierając oczywiście rowery do jazdy na miejscu. Bardzo sobie chwała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do jazdy na rowerach są świetne warunki. No i piękne widoki.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...