Po pierwsze w Holandii marihuana nie tyle jest legalna, co nie jest zabroniona. "Gedoogbeleid" to takie typowo holenderskie określenie na coś, co nie jest właściwie dozwolone, ale tolerowane. Prawo i władze patrzą na miękkie narkotyki przez palce, uznając, że lepiej się przyglądać i kontrolować niż penalizować. A więc rzeczywiście można. Co nie znaczy, że palenie jest aż tak bardzo popularne. Wbrew pozorom Holendrzy przy całym swoim liberalizmie, są dość konserwatywni. Trawka jest więc używką młodzieży, świata artystycznego i kosmopolitycznego Amsterdamu. Tam rzeczywiście można się nieraz upalić po prostu idąc przez centrum. Zapach marychy unosi się przed licznymi coffee shopami (swoją drogą właściwie nie wiem, skąd ta nazwa), zachęcając turystów, z których zresztą część właśnie w celu nacieszenia się tą wolnością do miasta przybywa. Ale ta wolność wcale nie jest taka pełna. Parę lat temu próbowano ograniczyć spożycie, przede wszystkim przez turystów. Naciskały na to m.in. władze niemieckie, które miały spore problemy z weekendowymi turystami jeżdżącymi do Holandii w wiadomym celu (kontrole w pociągach i na drogach były codziennością - nieraz wyglądały jak znane nam z czasów PRL-u kontrole celne na granicy, do rozmontowywania wyposażenia wagonów włącznie). Wprowadzono więc najpierw obowiązek legitymowania wszystkich klientów coffee shopów, a później również obowiązek posiadania wietpasu, czyli swego rodzaju karty członkowskiej. To drugie rozwiązanie weszło w życie tylko w niektórych regionach (bardziej konserwatywne południe). Nie wiem, czy nadal obowiązuje, bo aż tak mnie ten temat nie interesuje, ale w całym kraju nie udało się go wprowadzić. Do coffee shopu może więc wejść każdy, ale musi mieć przy sobie dokument ze zdjęciem oraz poświadczenie miejsca zamieszkania w postaci wydruku z gminnego rejestru meldunkowego. Czyli holenderskie drugi tylko dla Holendrów!
To jeszcze nie koniec obostrzeń. Trzeba być oczywiście pełnoletnim, nie mieć przy sobie żadnej broni. Limit dzienny wynosi 5 gramów, a w coffeeshopie trzeba konsumować na miejscu (mam niejasne wrażenie, że w Amsterdamie ten warunek jest rzadko spełniany). W coffee shopach wiszą regulaminy, które muszą być bezwzględnie przestrzegane - dotyczą np. zakazu jednoczesnego spożywania alkoholu, zakłócania porządku itd. O ich respektowanie musi dbać właściciel, w przeciwnym razie ma spore kłopoty. I znów Amsterdam jest chyba inny od reszty kraju. W naszym mieście jest kilka (chyba 3) coffee shopów, ale są pod niezłą kontrolą. Rada miasta reaguje alergicznie na każdy dosłownie incydent w ich pobliżu. Oczywiście policyjne patrole często pojawiają się w okolicy, ale i sąsiedzi oraz przypadkowi przechodnie nie wahają się donieść o każdym uchybieniu. A więc mała wtopa kończy się sporą porażką. Wystarczy że niezbyt świadomy klient obsika ścianę kamienicy w okolicy coffee shopu i już trafiony-zatopiony. Za karę sklepik zamykają. W Amersfoort pierwsze ostrzeżenie to 3 miesiące szlabanu, kolejne 6, 12 itd. Właśnie ostatnio jeden ze sklepów miał taki wypadek przy pracy - po okresie 3-miesięcznej karencji był otwarty dosłownie kilka dni, potem zdarzyła się jakaś bójka i znowu szlaban na 6 miesięcy. Trudny biznes.
Ale za to coffee shopy to całkiem przyjemne miejsca. Jeśli ktoś jest wielbicielem konopi, może tam przyjemnie i bezpiecznie spędzić czas. Wyglądem przypominają bardziej puby niż sklepy (znów mnie męczy ta nazwa), można sobie kulturalnie posiedzieć i nawiązać kontakty towarzyskie. W menu oprócz różnych gatunków substancji właściwej, również zawierające ją ciasteczka, cukierki itp.
![]() |
źródło |
![]() |
źródło |
Dobra wiadomość dla wszystkich wielbicieli jest taka, że na własne potrzeby można nie tylko posiadać do 5 gramów, ale nawet założyć obie mały ogródek. Hodowla na własny użytek, czyli do 5 krzaczków też nie jest ścigana. Już nieraz zdarzało mi się widywać roślinki stojące dumnie na parapecie wychodzącego na ulicę okna. Jak ktoś nie ma dostępu do sadzonek, może się wybrać na targ kwiatowy w Amsterdamie. To może trochę zbyt szumna nazwa pływających straganów z towarem dla turystów. Wśród ciętych róż, doniczkowych storczyków, cebulek wszystkich możliwych odmian tulipanów, można wypatrzyć zestawy dla niedoświadczonych hodowców.