31 grudnia 2019

Nowy Rok witamy w Holandii z wielkim hukiem


Jak Holendrzy swiętują nadejście Nowego Roku? Siedzą w domu, sami albo z rodziną lub przyjaciółmi, zajadają oliebollen, czyli tutejsze ciężkie pączki z rodzynkami, ewentualnie appelflappen, czyli francuskie ciastka z jabłkiem. O północy piją szamapana, wymieniają życzenia z sąsiadami. Ale przede wszystkim robią dużo hałasu. Fajerwerki i petardy w ilości przekraczajacej ludzkie pojęcie to noworoczny znak firmowy Holendrów. W tym roku ilość poraża. Dlaczego? Bo może to już ostatnia okazja.

Sylwester i Nowy Rok to jedyne dni, kiedy odpalanie fajerwerków jest dozwolone. Na razie. Być może już niedługo zostaną zakazane całkowicie. Przede wszystkim ze względu na sporą liczbę wypadków, które co roku mają miejsce, ale również z uwagi na zanieczyszczenie powietrza, olbrzymią ilość śmieci pozostawianych na ulicach i szkodliwość dla zwierząt. 

Szczerze mówiąc, chociaż sama lubię oglądać fajerwerki, w tym roku mam ich dość jeszcze przed sylwestrową nocą. Od kilku już dni otacza mnie huk wystrzałów. Kot żyje w ciągłym stresie, a i na spacer trudno wyjść, bo wszędzie czają się małolaty z rozmaitymi mniej lub bardziej bezpiecznymi wybuchowymi materiałami. Sklepy i stosiska z fejerwerkami przeżywają istne oblężenie. A trzeba wam wiedzieć, że w Holandii zakup fajerwerkó wcale nie jest prosty. Sprzedawcy muszą mieć zezwolenie, a sprzedaż może się odbywać tylko przez kilka dni poprzedzających sylwestra, więc większość robi wcześniejsze zapisy. Dokonując takiego zmówienia trzeba podać swoje dane. Jedynie małe zestawy dla młodzieży leża spokojnie w sklepach na półce. Bardzo wielu Holendrów w poszukiwaniu tańszego towaru wybiera się do Niemiec. Tam wybór jest większy, bo obostrzenia co do jakości są mniejsze, a kupić można bez problemu i taniej. Dlatego już od kilku dni na drogach w kierunku granicy niemożebny tłok. W komunikatach drogowych przeważają korki w miejscach, gdzie zwykle jest zupełnie pusto.

Zapowiada się na kolejny rekordowy rok. W po przednim Holendrzy puścili z dymem 68 milionów. Teraz pewnie będzie to ponad 70. Co ciekawe, w tym kraju pokazów fajerwerków nie organizują miasta, wszystko to zupełnie prywatne strzelanie. Duża część społeczeństwa jest gotowa walczyć o zachowanie tej "tradycji".

Pytanie tylko, czy rzeczywiście jest to tradycja. Wprawdzie fajerwerki pojawiły się w Europie gdzieś w XVII wieku, ale w Holandii, podobnie jak w innych krajach, ich użycie było bardzo rzadkie. I ograniczało się początkowo do zastosowań wojskowych, a później raczej do szabaw elitarnych. Fajerwerki odpalano z okazji urodzin monarchy w największych miastach. Amsterdam miał zwyczaj celebrować w ten sposób Hartjesdag (dzień serduszek), czyli coś w rodzaju walentynek 20 sierpnia. W mniej zamożnych sferach fajerwerki pojawiały się niekiedy podczas wielkich wiejskich wesel.

"Nowa świecka tradycja" wielkiego odpalania w sylwestra tak naprawdę pochodzi mniej więcej z lat 60. XX wieku. Niektórzy specjaliści wiążą jej pojawienie się z masowym napływem do Holandii ludności indonezyjskiej (część o pochodzeniu etnicznie chińskim, a to stamtąd pochodzą fajerwerki) . Lecz niewątpliwie swój udział w zwiększaniu zainteresowania miały przemiany społeczne (postępujący konsumpcjonizm) i ogólny wzrost zamożności społeczeństwa w latach 80. i 90.



Inni twierdzą, że to jednak tradycja wielowiekowa, pochodząca od germańskich zwyczajów odganiania demonów i duchów od domostw w okresie przesilenia zimowego. Zanim do masowego użytku weszły fajerwerki świętowano nadejście nowego roku z użyciem strzelb (myśliwi) i prochu (marynarze, wojsko) oraz hałaśliwych instrumentów (dzieci). Podobno holenderscy chłopi odpalali proch załadowany do baniek na mleko. Są na to podobno dowody na papierze co najmniej z połowy XIX wieku. 



Znany był też zwyczaj rozpalania wielkich ognisk noworocznych (tzw. vreugevuur - ogień radości). Do dziś jest kultywowany np. w okolicach Hagi. Zwyczajowo spalano wielką ilość świątecznych choinek, a ponieważ ogniska przyciągały masy widzów, robiono z nich festyny. Do niedawna zwyczaj spalania choinek - chociaż akurat 6 stycznia był i w moim mieście. Ale zrezygnowano z niego na rzecz oddawania drzewek jako pasza do zoo. W Hadze w tym roku nie wydano zezwoleń na ogniska. 

Czy Holendrzy zrezygnują też z fajerwerków? Patrząc właśnie za okno, gdzie ciemniejące niebo co chwilę rozbłyskuje kolejną porcją, sądzę, że jednak nie. A więc miłego oglądania!

I najlepsze życzenia z okazji Nowego Roku! Niech będzie udany!


6 komentarzy:

  1. W mojej wiosce Holendrzy z fajerwerkami przeszli samych siebie. To nie były fajerwerki tylko ostre bombardowanie. Niby rozumiem, że tradycja, zwyczaj, blebleble... ale gdybym miała na to wpływ to zakazałabym tego bezmyślnego odpalania petard, zwłaszcza dwa metry od czyjegoś okna.
    Pozdrawiam blogującą rodaczkę na obczyźnie i życzę, aby był radosny i... spokojny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W spokojnej wsi pewnie się to bardziej odczuwa. U nas największy problem to był smog. Odpalali raczej w bezpiecznej odległości. Niestety spotkałam grupy dzieciaków odpalających jakieś petardy domowej produkcji w kubkach po coli z maca. Mało strategiczne, moim skromnym zdaniem.
      Też pozdrawiam serdecznie! I dobrego roku!

      Usuń
  2. Ladne miejsce, sprawdźcie również urokimilosne.pl/spetanie-milosne

    OdpowiedzUsuń
  3. My z mężem postanowiliśmy wyjechać za granicę :
    (Najlepsza wyszukiwarka ofert pracy).
    Tutaj znalazłam ofertę dla Pary !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo polecam https://sklepy-seo.blogspot.com/ bloga ze świetnymi artykułami na temat pozycjonowania

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietna strona https://bibliotekadzisiaj.pl/ polecam bardzo tę witrynę o różnej tematyce.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...