10 lutego 2013

Kontakty towarzyskie


W powszechnej opinii Holendrzy to bardzo tolerancyjni, otwarci i przyjaźni ludzie. Sami zresztą też się za takich uważają. Z kolei Niemcy to podobno zamknięci, zdystansowani, mało spontaniczni i towarzyscy ludzie. Czy jednak jest tak naprawdę? Jeżeli tak, to dlaczego nigdy nie mieliśmy w Niemczech problemów ze znalezieniem znajomych, a w Holandii tak powoli nawiązujemy kontakty, zwłaszcza bliższe?

Tej zagadki na razie nie rozwiązałam. Celowo wybraliśmy jako miejsce zamieszkania nowo wybudowaną dzielnicę, gdzie większość stanowią młode rodziny z dziećmi. Mieliśmy dobre doświadczenia z takimi miejscami. Ale chyba jednak lepiej było zamieszkać na wsi. Tam podobno ludzie nieco bardziej się integrują. A u nas? Szkoda gadać… Nikt nie ma czasu, większość zbyt zajęta by powiedzieć „Dzień dobry”. Sąsiedzi próbują być mili. Znamy mniej więcej wszystkich z naszego „hofje” (dziedzińca, wokół którego stoi 20 domków). Integrowaliśmy się przy grillu i na zaimprowizowanym sylwestrze. Zostaliśmy zaproszeni na adwentową imprezę, a nawet dostaliśmy w powitalnym prezencie własnoręcznie uwędzoną makrelę. Poproszeni o pomoc chętnie jej udzielą, zaproszeni na kawę czy kolację spędzają z nami miły wieczór. Ale niestety, niewiele znajomości się rozwija. Właściwie zwykle kończy się na „small talk” w amerykańskim stylu. Podobnie w szkole: krótki komentarz o pogodzie lub wrażenia z kolejnego dnia dzieciaków w szkole i „Doooeh!”.

No i gościnność nie jest zdecydowanie ich mocną stroną. Chyba zdają sobie z tego sprawę, bo na kursach integracyjnych dla nowo przybyłych obcokrajowców (inburgeringscursus) nauczają, że bez wyraźnego zaproszenia raczej nie należy nikogo odwiedzać, broń Boże zadzwonić do drzwi w porze obiadu (18:00-19:00), a goście zaproszeni na kawę są częstowani zawsze tylko jednym ciasteczkiem lub czekoladką…

I co ciekawe, rzeczywiście w większości przypadków dokładnie tak jest. Sąsiedzi rozmawiają ze sobą zawsze na dziedzińcu. Nie licząc mieszanych par tylko przez jedną koleżankę jestem spontanicznie, bez wcześniejszego umówienia się zapraszana na kawę. A kiedy odbieram od kogoś dziecko, zaproszone na wspólną zabawę, to rzadko kiedy jestem wpuszczana za próg.

Ostatnio złapałam się na tym, że też przestałam ludzi zapraszać do środka w podobnej sytuacji...

1 komentarz:

  1. Mam taką swoją teorię na ten temat (w sumie mój domowy Holender się z nią zgadza): Holendrzy w większości nawiązują bliskie relacje i przyjaźnie w szkole. No może jeszcze tak do czasu studiów. Potem nagle furtka się zamyka i stwierdzają, że więcej miejsca dla nowych znajomych już nie maw ich zabieganym życiu. Bo przecież życie w Holandii jest takie "druk druk druk"... ;) Trzymam kciuki za zacieśnianie znajomości z sąsiadami i nie tylko ;)

    Pozdrawiam,
    Justyna

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...