Kilka lat doświadczeń Zaobrączkowanego w Holandii nauczyło go, że do lekarza raczej chodzić nie należy. No, chyba że się prawie umiera... Bo holenderscy lekarze znają tylko 2 leki, te wymienione w tytule.
Podobne opinie można przeczytać zresztą na dowolnym polskim portalu czy forum dyskusyjnym. Ból, gorączka? – no to przecież paracetamol czy ibuprom są idealne. Grypa, przeziębienie? – to tylko wirus, przejdzie samo. Taka kalwińska mentalność: Bóg dał, Bóg wziął... Z każdą chorobą, o ile nie jest śmiertelna, organizm poradzi sobie wkrótce sam. A ile przy okazji zaoszczędzi firma ubezpieczeniowa...
Ale czasem człowiek naprawdę czuje się bardzo źle. I wtedy nie widzi innego wyjścia, jak tylko udać się do lekarza. Przez półtora roku jakoś obywałam się bez. Ale i na mnie przyszła pora: piąte z kolei zapalenie zatok w tym wietrznym kraju. Tak to jest, jak się mieszka na holenderskim wygwizdowie. Chroniczna choroba rozwinęła się i przeszła w fazę ostra. Wytrzymałam 10 dni, ale było coraz gorzej. W końcu, choć z dużą dozą sceptycyzmu, zadzwoniłam do przychodni. Pani doktor miło uśmiechnięta, chociaż podobno pacjenci z Europy Wschodniej to dopust Boży (zawsze mają własne teorie na temat tego, co im dolega). Mowię, że po 10 dniach mam dość bólu, zjadłam jakieś pół kilo ibupromu i nic, jest coraz gorzej. I tu czekała na mnie niespodzianka: dostałam antybiotyk i jeszcze krople do nosa ze sterydami! Czyli nie tacy holenderscy lekarze straszni, jak ich malują. Albo byłam naprawdę tak bardzo chora...
No cóż, chyba jednak to drugie, bo antybiotyk nie do końca mi pomógł. 10 dni później zgłosiłam się znowu z tymi samymi objawami. Zostałam skierowana do specjalisty laryngologa. O tym może później. W każdym razie zmodyfikowałam swoja opinię o holenderskiej służbie zdrowia: chyba po prostu trzeba umieć odpowiednio rozmawiać z tutejszymi medykami. No i nie odwiedzać ich z przeziębieniem.
Jak tam Pani zatoki? ja choruję do 2 lat bez przerwy!!! tony leków, w tym cholerne antybiotyki co rusz inny i coraz mniej skuteczny :( obecnie inhalacje sterydami - zaczyna coś spływać więc nie ma tragedii a na ból głowy najlepsza rozgrzana gruboziarnista sól w lnianym woreczku na czoło! rewelacja! :)
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję! Wiem jak to jest. Też jestem zwolenniczką inhalacji i innych niefarmakologicznych metod. Robię inhalacje również przy pomocy nebulizatora (nawet z samej soli fizjologicznej). I używam czegoś w rodzaju Wick's Vapo Rub - tyle że kupowanego w niemieckim aldiku. Śmieszne, ale pomaga.
UsuńMuszę powiedzieć, że w ogóle jest dużo lepiej. Tylko raz wtedy w okolicach tego postu dostałam od laryngologa antybiotyk - taki z grubej rury i przez 10 dni. Potem tylko sterydy donosowo. Laryngolog upiera się przy operacji, ale jeszcze do tego nie dojrzałam. Kiedyś w końcu będzie trzeba. Na razie przeżyłam zimę w miarę ok, może dlatego, że była łagodna.
Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę zdrowia!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam znajomych w Holandii opowiadają to samo , nawet po operacji ci Ibuprom potrafią wcisnąć , masakra
OdpowiedzUsuńTo się często zdarza. Z drugiej strony jednym z najczęściej stosowanych leków w szpitalach jest morfina. I to nie tylko w poważnych stanach: może być na ból mięśni klatki piersiowej przy zapaleniu płuc albo na ból po stłuczeniach po upadku ze schodów. :)
Usuń