1 marca 2013

Wypalenie, czyli juf Kim więcej nie przyjdzie


W klasie Misi 2 dni w tygodniu zajęcia prowadziła praktykantka, studentka ostatniego roku studiów nauczycielskich. Niestety od kilku tygodni nie było jej w szkole. Chorowała. Dwa dni temu ze szkoły przyszedł list: problemy Kim zostały zdiagnozowane jako burn-out, czyli wypalenie. Postanowiła zrezygnować ze studiów, żeby dojść do siebie.

Wypalenie? W tym wieku? Jak to możliwe? Dziewczyna ma około 24 lat. Właściwie jeszcze nie zaczęła pracować. Znając atmosferę w naszej szkole sądzę, że jej praktyki przebiegały w przyjemnej atmosferze. Miła, uśmiechnięta, dzieci ją lubią. Nie wyglądała na zestresowaną.

Oczywiście, nie mogę wiedzieć, jak naprawdę wyglądało jej życie. Skąd wziął się problem (prawdopodobnie depresja). Może zdarzyło się coś szczególnego… Może po prostu nie  widzi siebie w tym zawodzie. .. Nie mnie to oceniać. Ale mam tają ogólną refleksję: ze wszelkich międzynarodowych badań wynika, że Holendrzy (obok Skandynawów) są najszczęśliwszymi ludźmi w Europie. I to od wielu lat. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście tak wygląda. Obowiązuje amerykański szeroki uśmiech i ogólny optymizm, a na pytanie: Hoe gaat het? (Co słychać?) odpowiada się zawsze: Świetnie. I tak codziennie, a parę miesięcy później depresja, rozwód, czy nawet samobójstwo. Liczba samobójstw jest zatrważająco wysoka, zwłaszcza jak na kraj szczęśliwych ludzi.

Więc jak to jest? Czy ludzie próbują robić na innych dobre wrażenie, bo nie wypada narzekać, pokazywać swoich słabych stron? Czy może brak refleksji nad sobą i swoim życiem (aż do momentu, kiedy nastąpi załamanie)?

7 komentarzy:

  1. Mnie samą niezwykle intryguje temat holenderskich burn-out'ów oraz ich częstotliwość. W Polsce nie wskazałabym ani jednej znanej mi osoby, która by takie wypalenie przeszła, natomiast w Holandii, choć mieszkam tu krótko, wyliczyłabym już przynajmniej kilka przypadków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, ten opisany w poście nie jest jedynym, który miałam okazję zaobserwować. Od czasu napisania tego posta to samo usłyszałam o 2 innych osobach, które znam (pobieżnie). Czy to my Polacy jestesmy takimi twardzielami, których mało co może złamać? Może ma to coś wspólnego z historią. Ale z drugiej strony w Niemczech też raczej sie z wieloma przypadkami totalnego burn-out nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje nam się ze znajomymi, że może mieć to jakieś podłoże w historii i sytuacji... Kogo w Polsce "stać" na burn-out? Nie, to nie, na miejsce tej osoby pracodawca zaraz znajdzie kogoś innego, a na wsparcie państwa czy służby zdrowia z tej materii raczej też nie ma co liczyć. Więc zaciskamy pięści, zęby i brniemy napród. Takie moje subiektywne zdanie.

      Usuń
  3. W Polsce nie ma miejsca na burn-out, w weekend jest "RESET" a w poniedziałek od nowa "ogień na tłoki". Nie ma czasu na niuanse..
    PS Bardzo fajny blog :)
    Pozdrowienia z 3M ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz. No, właśnie, w Polsce to nawet się wypalić nie ma kiedy. I nikogo na to nie stać. Tu mogą sobie na to pozwolić. Nie tylko ogłosić wszystkim wokół i wziąć długie zwolnienie, ale i zrezygnować całkiem z pracy - zanim zostaną z niej wyrzuceni, ale też bez backupu.
      Swoją drogą, to wydaje mi się, że w Polsce ludzie są dużo bardziej narażeni na burn-out i inne rodzaje załamanie nerwowego. Atmosfera w firmach jest często gorsza, no i warunki pracy także. I przede wszystkim presja na wyniki, na plan, na sprzedaż i w ogóle na spełnienie oczekiwań, wszytkich poleceń szefa itp. dużo większa. A do tego dochodzi jeszcze powszechna nieumiejętność relaksowania się i wyłączania z firmowej rzeczywistości, choćby w weekendy (chociaż to akurat powoli się zmienia). I często mniejszy wymiar urlopu (przynajmniej w praktyce). Czyli burn-outów powinno być on niebo więcej... Jesteśmy silniejsi, ale za to ostatecznie zniszczeni tym stresem wcześniej zaczynamy sie sypać fizycznie i w końcu umieramy młodziej.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  4. A ja tak sobie mysle, ze moze w Polsce ludzie jakos bardziej sa ze soba, bardziej sie wspieraja- rodzina,przyjaciele i to wlasnie daje im sile? Mieszkam 'na Zachodzie' od 11 lati odnosze wrazenie, ze tu ludzie sa bardzo pojedynczy, kazdy sam dla siebie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że taka tendencja jest wszędzie. W Polsce też. W Polsce jest mniej przypadków burnoutu, bo ludzie nie mogą sobie na niego pozwolić - muszą pracować. A ponadto przyznanie się do jakichkolwiek problemów z psychiką jest trudne, nie mówiąc już o dostępie do pomocy w tej kwestii.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...