Hurrra! Ostatni członek naszej rodziny zdobył certyfikat nabycia podstawowych umiejętności prawdziwego Holendra! Marcin właśnie zaliczył egzamin na Zwemdiploma B. Czyli umie pływać. Jeszcze tylko jakieś 3 miesiące, egzamin na C i będziemy mieli kursy pływania z głowy. A wtedy żaden kanał nam niestraszny!
Długa linia brzegowa, rzeki i niezliczone kanały – jednym słowem woda jest w Holandii wszechobecna. Trzeba więc umieć się z nią obchodzić. Pragmatyczni Holendrzy zadbali o to, żeby dzieci uczyły się tego jak najwcześniej. Że warto, widać po statystykach CBS (Centraal Bureau voor de Statistiek). W ciągu ostatnich stu lat zredukowano liczbę utonięć mniej więcej 40-krotnie.
Kursy typu „ouder-kind zwemmen”, czyli wspólne pływanie dla mamy/taty i malucha, przeciwieństwie do Niemiec, nie są zbyt popularne. Większość dzieci zaczyna naukę w wieku ok. 4-5 lat. Na kursy chodzą praktycznie wszystkie! Prawdopodobnie z pewnymi wyjątkami, o czym przekonuje artykuł przedstawiający statystyczne różnice wskaźników utonięć pomiędzy dziećmi holenderskimi, a „świeżymi” imigrantami z „krajów niezachodnich”.
Celem jest zdobycie umiejętności pływania umożliwiających uratowanie się w każdej sytuacji. Jakiej? Np. powódź. Ale także najczęstszej statystycznie, czyli wpadnięcie do kanału. Kanały są wszędzie, często w bezpośrednim sąsiedztwie domu czy szkoły, a więc tam, gdzie dzieci bawią się same. Brzegi kanałów najczęściejnie są w żaden sposób zabezpieczone. Wypadki zdarzają się także dorosłym – najwięcej nietrzeźwym/napalonym rowerzystom w piątkowe i sobotnie noce. Dlatego każde holenderskie dziecko musi umieć pływać. I umie – edukację w tym zakresie kończy najczęściej w wieku maksymalnie 7 lat na zdobyciu tutejszych odpowiedników karty pływackiej. Nationaal Platform Zwembaden wydaje 3 rodzaje dyplomów: A, B i C. Większość dzieci zdobywa wszystkie. A nie jest to łatwe, bo wymagania są raczej spore. Zdobycie dyplomu A to już podstawowe umiejętności pływackie. Na dyplom C trzeba między innymi umieć skoczyć na główkę i przepłynąć pod wodą co najmniej 9 metrów pokonując otwór w pionowej przeszkodzie, przepłynąć 100 metrów żabką i kolejne 100 metrów na plecach, zrobić 2 przewroty w wodzie oraz pływać kraulem ma brzuchu i na plecach.
I clue programu: pływanie w ubraniu. To ściśle holenderska specjalność. Na egzaminie C pływa się w T-shircie z długim rękawem, długich spodniach, kurtce przeciwdeszczowej i butach. Ubrania bezszwowe i ściśle przylegające do ciała zabronione. W całym tym ekwipunku należy wpaść do basenu głową w dół, utrzymać głowę na powierzchni w pozycji pionowej przez 15 sekund, następnie przez kolejne 30 sekund z użyciem narzędzia typu piłka lub koło ratunkowe. Dalej po 50 metrów pływania żabką i na plecach, przy okazji należy pokonać metrową przeszkodę górą (przeczołgać się przez materac) i dołem (nurkowanie pod materacem). Na koniec w mocno namokniętych ciuchach wydostać się z basenu bez użycia drabinki.
Proste, prawda? Obserwowanie egzaminu jest dla mnie za każdym razem fascynujące – a widziałam ich już kilka. Fajnie jest patrzyć na trzydzieścioro sześcio-/siedmiolatków jednocześnie pokonujących basen zgrabnym kraulem.
Nie wiem, jaką metodę stosują tutejsi instruktorzy. Mój bratanek mimo 1,5-rocznego kursu pływania w Polsce nie umie przepłynąć jednego basenu. W Niemczech miałam okazję obserwować lekcje moich dzieci i widziałam, że wiele dzieciaków miało rozmaite problemy. Tu mogę tylko podziwiać efekty. Widzę, że moje dzieci chodzą/chodziły na kurs z wielką przyjemnością, bez żadnego stresu. I pływają jak ryby. Jak to działa?
Gratulacje dla Marcina za zdobycie certyfikatu Zwemdiploma B! 🎉 To świetne osiągnięcie, a nauka pływania w Holandii to naprawdę ważna sprawa, biorąc pod uwagę wszechobecność wody.
OdpowiedzUsuń