Przybrzeżna promenada w Katwijk aan Zee |
Katwijk leży nieopodal Leiden, u ujścia jednej z odnóg Renu, zwanej dzisiaj Oude Rijn (Stary Ren). Z racji takiego położenia ma bardzo długą historię. Już w czasach rzymskich była tu ważna osada, zwana Lugdunum. Później tę nazwę przejęło pobliskie miasto - Leiden. Osada ta była jedną ze strażnic na granicy Imperium Rzymskiego, która przebiegała właśnie wzdłuż Renu. Jednocześnie pełniła rolę punktu wypadowego do Anglii. Jej ruiny odkryto w XVI wieku, kiedy wyłoniły się spod piasków na plaży, ale później ponownie "zapadły pod ziemię". Po reformacji Katwijk stał się ostoją kalwińskich protestantów i aż do dziś jest uchodzi za silnie konserwatywne miasto tzw. pasa biblijnego, o którym już kiedyś wspominałam. Nie miałam okazji zaobserwować tamtejszego folkloru, podobnie zresztą jak usłyszeć charakterystycznego dialektu, bo miejscowość ma dziś wybitnie turystyczny charakter i jej historyczna mentalność ujawnia się pewnie wyłącznie na cotygodniowym targu, ewentualnie w kościele. Właśnie stary siedemnastowieczny kościół Andreaskerk (św. Andrzeja), zwany też Witte Kerk (Biały Kościół), jest jednym z nielicznych zabytków Katwijk stojących w pasie przybrzeżnym. W ostatnich 2 wiekach Katwijk zmienił się bowiem bardzo. Po zbudowaniu w połowie XIX wieku tam na Starym Renie ramię to przestało pełnić swoją dawną rolę. Następnie podczas II wojny światowej Niemcy wyburzyli szeroki pas miasta przy samej plaży budując Wał Atlantycki. Oprócz kościoła pozostała jeszcze zabytkowa latarnia morska.
Andreaskerk/Witte Kerk |
Latarnia morska w Katwijk (de Vuurbaak) |
Mimo braku sezonu Katwijk był pełen turystów. Niestety akurat trwa przebudowa ujścia Oude Rijn (prawdopodobnie powstanie tam nowa marina) i poszerzanie plaży w sąsiedztwie promenady, stąd też aktualnie samo centrum nie jest zbyt atrakcyjne. Ale za to już za ostatnimi domami rozciąga się wspaniała plaża i chyba jeszcze piękniejsze wydmy.
Plaża w Katwijk jest wyjątkowo szeroka. Oczywiście podczas odpływu; gdy nadchodzi przypływ prawie znika. Woda dochodzi wówczas do samych wydm, które są dość wysokie. Piasek wymieszany jest z muszlami i tam, gdzie wydmy zostały podlane przez morze, odsłania się ich piękny przekrój. Wydmy porośnięte są wysokimi trawami, które wspaniale szumią na wietrze. Wydmowe łąki ciągną się jeszcze daleko w głąb lądu.
A na plaży można poobserwować piasek wyrzeźbiony przez wiatr i wodę oraz posłuchać szumu wysokich grzywiastych fal. Mimo braku silnego wiatru w niedzielę dochodziły do półtora metra, co wykorzystywali fantastycznie kite-surferzy. Spacerowiczów też nie brakowało. Widoczność była dobra i w oddali można było dostrzec klockowate hotele Schveningen. Po prostu pięknie...
piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńa mnie się marzą już piękne słoneczne dni
To życzę Ci, żeby szybko nadeszły. U nas słońca nigdy długo nie poświeci, zmienia się jak w kalejdoskopie... Od niedzieli pogoda już z 6 razy się zmieniała. Pozdrowienia!
UsuńRany, jak tloczno na przedostatnim zdjeciu :D
OdpowiedzUsuńSą ferie. Ale tak w ogóle to jest to jedna z rzeczy, które w Holandii mocno rzucają się w oczy na początku. To zatłoczony kraj! Kiedy pierwszy raz byłam w Holandii wiele lat temu, wybrałam się na zakupy w sobotnie południe w Rotterdamie. To była masakra! Na ulicy ludzie bez przerwy się potrącali, dotykali ramionami. Zero przestrzeni. Nigdy więcej!
Usuń