22 listopada 2014

I want "moor"* - Torfowiska w Hohes Venn

*moor = torfowisko

Mam nadzieję, że jeszcze Was nie zanudziłam serialem o Eifel, bo mam jeszcze jedno miejsce do pokazania. Dla mnie zdecydowanie najpiękniejsze z tych, które tam widziałam. Chodzi o Königliches Torfmoor, czyli Królewskie Torfowisko w Hohes Venn. Jest to część parku krajobrazowego Hautes Fagnes (często w sieci pod nazwą Brackvenn), położonego w Belgii przy samej granicy z Niemcami, a dokładniej na zachód od Monschau pomiędzy wsią niemiecką wsią Mützenich a belgijskim miasteczkiem Eupen. Gdyby ktoś był zainteresowany, a nie mógł znaleźć, podaję współrzędne: 50.567838, 6.180428Szczerze mówiąc wcześniej nigdy nie słyszałam o tym miejscu, nawet pomimo, że mieszkałam przez jakiś czas w Aachen, czyli koło 30 kilometrów stamtąd. Również w zeszłym roku na wakacjach w Belgii nie mieliśmy tej przyjemności zapoznać się z tym parkiem. Dopiero niedawno usłyszałam o nim od mojej koleżanki Zuzany (Pozdravy Zuzana!), która zachwalała je jako atrakcję dla dzieci.


Wokół parku biegnie bardzo atrakcyjna i uczęszczana trasa turystyczna. Ma około 8 km długości i przejście jej ma zajmować według przewodników niecałe 2 godziny. Ale okazało się to niemożliwe. Po prostu było tak pięknie,  że nie sposób było iść w turystycznym tempie. Poprzestaliśmy więc na zrobieniu krótszej pętli, co i tak wymagało sporo czasu. Ta część przechodzi tylko przez rozległe podmokłe torfowisko. Jest ono objęte ochroną, a poza tym zbyt wilgotne, żeby po nim swobodnie chodzić. Dlatego na wyznaczonej trasie, która została zaplanowana w taki sposób, żeby można było podziwiać najpiękniejsze widoki, zbudowano drewniane pomosty. Są one dość wąskie, miejscami około metrowe, miejscami może 40 centymetrowe, co nieco utrudnia wymijanie się, ale za to stwarza świetną zabawę dla dzieci (Zuzana miała rację). W epoce lodowcowej pokłady torfu utworzyły tam tzw. bugry mrozowe, czyli okrągłe pagórki, które w środku mają twarde skalne lub lodowe jądro, które zasysa wodę z otaczających je warstw niezamarzniętych, a pokryte jest warstwą torfu, która je otula i izoluje od otoczenia. Takie miejsce można tam łatwo odnaleźć - jest oznaczone drogowskazami jako Hellenketel. Ale przyznam się, że dopiero po przeczytaniu informacji na ten temat w sieci zrozumiałam na czym to zjawisko polegało, bo wyczytane na miejsce na tablicach informacyjnych niemieckie hasło "Palsen" zupełnie nic mi nie mówiło. 






Na torfowisku jest wiele malowniczych "oczek" wodnych, niektóre całkiem spore z trzcinami na brzegach. Całość porośnięta jest bagienną roślinnością. Gdy  byliśmy tam była już druga połowa października, trawy były więc już mocno wysuszone i dominowała tonacja żółtawo-czerwona. Ale oczywiście przełamana z jednej strony intensywną zielenią mchów, z drugiej zgaszonym fioletem wrzosów. Niestety już przekwitłych - co za szkoda, że nie widzieliśmy tego miesiąc wcześniej. Na zdjęciach Zuzany z maja było oczywiście soczyście zielono. Zrobiłam mały research i odkryłam setki przepięknych zdjęć Brackvenn. Białawych w zimie, gdy trawy pokryte są śniegiem lub szronem. Intensywnie zielonych na wiosnę, z domieszką czerwieni, gdy kwitną krzewinki takie jak borówka bagienna i bieli wełnianki. I purpurowo-fioletowych we wrześniu, gdy kwitną wrzosy. To w ogóle niesamowite, że na bagnach przecież rosną wrzosy, które przecież lubią suche piaszczyste podłoże. Ale i drzewa niektóre wyglądają na wysuszone. Taki klimat. 








W każdym razie to magiczne miejsce po prostu nas zachwyciło. Czyste piękno natury. I to mimo rzeszy  turystów jeszcze niezadeptane. Mam wielką ochotę jeszcze się tam wybrać. Najlepiej wielokrotnie, żeby obejrzeć  je w każdej możliwej odsłonie. Mam nadzieję, że mi się uda. A jeśli nie to będę na pewno jeszcze nie raz podziwiać cudze zdjęcia w sieci. Tymczasem kilka moich:


























2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...