2 września 2015

Islandia - ogień i woda


Islandia - numer 1 na naszej liście podróży już od dość dawna. W końcu jesteśmy wielbicielami wulkanów, skał, kamieni i pięknych krajobrazów. W końcu tej zimy decyzja zapadła. Nie czekamy dłużej. Dzieciaki dorosły już do prawdziwej wyprawy. Jedziemy. Przygotowania trwały długo. Ale opłaciło się poświęcić dużo czasu na dokładny research - byliśmy świetnie przygotowani, a nasz plan powiódł się w 97%. Przez 2 tygodnie chłonęliśmy wszystkimi zmysłami cudowności tej przedziwnej wyspy, która kumuluje w sobie niezwykłą ilość dziwów natury. Natury wciąż prawie nietkniętej ludzką ręką. I chyba niedającej się ucywilizować. 




No właśnie: wszystkimi zmysłami. Islandia to nie tylko wspaniałe widoki długich fjordów, gór pokrytych wiecznym śniegiem, wulkanów, wodospadów i zielonych łąk. To również szum wiatru od oceanu, fal rozbijających się o klify, huk olbrzymich wodospadów, beczenie owiec, syk pary z "gotujących się" kociołków na polach geotermalnych. To także dotyk wulkanicznych skał o różnej fakturze i fantazyjnych kolorach, zimno śniegu lodowców i miękka skóra islandzkich koni. To smak islandzkich potraw, które były moim wielkim odkryciem. I wreszcie zapach morza, islandzkich ziół i siarkowych oparów nad aktywnymi sejsmicznie terenami. 


















Te wszystkie wrażenia zostaną z nami na zawsze. I mam nadzieję, że uda mi się chociaż w części je Wam przekazać. Postanowiłam jednak nie zanudzać Was relacją z każdego dnia. Postaram się jakoś uporządkować swoje wspomnienia i przedstawić je kompaktowo.


Inaczej ten cykl mógłby się przeciąąągnąć do Bożego Narodzenia. Bo w czasie naszej wyprawy przejechaliśmy aż cztery i pół tysiąca kilometrów. Głównie kultową drogą nr 1, czyli Ring Road, ale także po bezdrożach interioru. Już sama jazda islandzkimi drogami jest pełna wrażeń. Nawet na tej głównej arterii natrafiliśmy na miejsce, gdzie nagle ... kończy się asfalt. Inne drogi też nas zaskakiwały: niektóre oznaczone na mapie jako boczne były wyasfaltowane, inne, główniejsze, żwirowe. Najbardziej obawialiśmy się dróg prowadzących w głąb lądu. Przewodniki turystyczne i blogi tylko nas wystraszyły. Na szczęście jeździliśmy po nich w czasie dobrej pogody, dzięki czemu tylko kilka razy musieliśmy przeprawiać się przez wodę. Częściej trafialiśmy na owce tarasujące przejazd...

cdn.





3 komentarze:

  1. Miło powspominać bo odwiedzalam te miejsca 2 lata temu. Jeździliśmy wypożyczonym kamperem, i nie mogliśmy wjeźdzać na takie drogi z oznaczeniem "F" bo utracilibyśmy ubezpieczenie.
    Ponoć lato w tym roku było na Islandii dość chłodnawe, wieczorem temperatura spadała po niżej 0C, prawda to? Sami Islandczycy sie śmeją, że informacja o nich do Europy trafia z opóźnieniem więc nie wiem czy autor notatki którą czytałam miał na myśli tegoroczne lato:-)
    Po zdjeciach widać że mieliście troszkę słońca więc nie wymarzliście:-)
    Pozdrawiam T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamper ma swoje zalety, ale wady niestety też. My z kolei nie chcąc spać w chłodzie w namiocie musieliśmy dużo płacić za noclegi. O pogodzie jeszcze będzie: rzeczywiście szału nie było. Podobno początek lipca, tuż przed naszym przyjazdem, był bardzo ciepły i słoneczny. My na początku nieco zmarzliśmy - było koło 6 stopni w dzień. Za to mieliśmy szczęście z deszczem - padało głównie w te dni, które spędzaliśmy w większości w samochodzie. Było też naprawdę dużo słonecznych chwil. Im dalej, tym było cieplej - nawet 16 stopni, więc raz nawet dzieciaki założyły krótkie spodnie. :)

      Usuń
  2. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...