28 października 2016

5 ważnych miejsc


Jesień sprzyja refleksjom. Kanapa, ciepły kocyk, może świece i już zaczynamy wspominać, oglądać stare zdjęcia, a może i tęsknić. Może podświadomie, ale pewnie z tej nostalgii wziął swój początek jesienny projekt Klubu Polek "5 ważnych dla mnie miejsc".
Tylko 5? Kiedy właściwie każde miejsce, które kiedykolwiek odwiedziłam w życiu wywarło na mnie duże wrażenie? Jak wybrać te najważniejsze? Moje 5 miejsc, to będą te, w których zatrzymałam się na dłużej. Bo tak się akurat składa, że do dziś mieszkałam w pięciu miastach. Oto one:

1. GDAŃSK
Miasto, w którym spędziłam prawie 30 lat życia. Miasto o burzliwej tysiącletniej historii. Od wieków pożądane, przechodzące z rąk do rąk. Miasto, które nie dało się zniszczyć i nawet po straszliwym zniszczeniu świeci dziś nowym-starym blaskiem. Miasto kiedyś wielokulturowe i wielojęzyczne, dziś znów tętniące różnojęzycznym gwarem. Miasto energii, której przejawy obserwowałam od wczesnego dzieciństwa. A dla mnie oczywiście miasto rodzinne, pełne kolorowych wspomnień. Piękne jak chyba żadne inne w Polsce, nie tylko pięknem architektury, ale przede wszystkim różnorodnością krajobrazu. Szerokie białe plaże i wysokie klify (to już Gdynia i okolice, ale dla mnie Trójmiasto to w pewnym sensie jedność), stare lasy wzdłuż całego miasta, morenowe wzgórza i polodowcowe jeziora Kaszub, a po przeciwnej stronie miasta szeroko rozlewające się rzeki, kanały i płaska depresja Żuław. 








To piękno zachwyca mnie nieodmiennie i przez wiele lat nie wyobrażałam sobie, że można stamtąd wyjechać. Ale życie pisze własne scenariusze...

Więcej zdjęć z mniej i bardziej oczywistych miejsc w Gdańsku:
Spacerem po Gdańsku - cz. 1
Spacerem po Gdańsku - cz. 2
Spacerem po Gdańsku - cz. 3


2. AACHEN



Dumna stolica Karola Wielkiego moim zdaniem nie zachowała swojego klimatu. Nie mieszkałam tam długo i nie zdążyłam do końca zidentyfikować się z tym miejscem. Wspominam je mile przede wszystkim dlatego, że trafiłam tam jako świeżo upieczona mama, więc kojarzy mi się z pierwszymi cudownymi miesiącami życia mojej córeczki. Aachen to dla mnie także długie włóczenie się po mieście, typowy niemiecki jarmark bożonarodzeniowy, aacheńskie pierniki, duże opakowania czekolady z lokalnej fabryki Lindta i termy. Wycieczki po okolicy, która fascynowała mnie swoją różnorodnością - Aachen leży przy samej granicy Niemiec z Holandią i Belgią. Ledwo się ruszyliśmy z domu, nawet piechotą, zaraz byliśmy w innym kraju - co parę kilometrów inna architektura, inny język, inni ludzie. Aachen było dla mnie również poligonem doświadczalnym, jeśli chodzi o życie poza Polską. To tam uczyłam się, jak sobie radzić z nowym językiem, inną mentalnością, byciem "obcym". Opuściłam je bez wielkiego sentymentu, ale kiedy dziś wracam, jednak czuję, że to było moje miejsce. Aachen pojawiło się na blogu w zeszłym roku właśnie z okazji naszej sentymentalnej podróży. 








3. WÜRZBURG



Nasz kolejny przystanek. Miejsce, gdzie czas płynie wolniej. Dwa słowa opisujące to miejsce to spokój i wino. W tamtym czasie tego właśnie potrzebowaliśmy. W Würzburgu spędziliśmy prawie 3 piękne lata. Tam urodził się mój syn. Spokojne, powolne życie w cieniu winnic nad Menem. Piękne pagórkowate okolice, długie słoneczne lata i najlepsze place zabaw na każdą okazję.















4. STUTTGART



To kolejne miejsce, gdzie był mój dom. Miejsce, za którym wciąż jeszcze tęsknię. Niby wielkie miasto, a jednak po prostu duża wieś. Może niezbyt wielkiej urody, ale za to doskonałe miejsce do życia. Kultura, sklepy, piękne parki, niesamowity ogród zoologiczno-botaniczny i przepiękne sąsiedztwo Schwarzwaldu i Schwäbische Alb. Wspaniali ludzie, którzy stanęli na mojej drodze. 5 lat w Stuttgarcie to chyba najlepszy czas mojego życia. Dlatego tak często i chętnie tam wracam.












5. AMERSFOORT
Nasz aktualny adres. Może już na zawsze, kto to wie. Kwintesencja holenderskiej prowincji. Miasto niezwykle szybko się rozwijające, ale jednak zachowujące swój historyczny charakter. Starówka jak z pudełeczka, pełna naprawdę starych niewysokich kamieniczek wbudowanych w średniowieczne mury miejskie. Stylowe dekoracje w oknach, zadbana zieleń, a w nowych dzielnicach awangardowa typowo holenderska architektura. 








Dobrze się mieszka tu, na skraju polderów, wrzosowisk i wydm. 

Postów o Amersfoort i okolicy było już na blogu wiele. Możecie do nich zawsze wrócić:
10 powodów do odwiedzenia Amersfoort
Wiosna w Amersfoort
Top 5 moich ukochanych miejsc w Holandii
Nowoczesna architektura
Kootwijkerzand - ruchome wydmy

Na zakończenie tej top-listy dodam jeszcze wyróżnienie. Miejsce, w którym nigdy nie mieszkałam, ale które od lat jest dla mnie bardzo ważne: SULĘCZYNO na Kaszubach. To tam najlepiej odpoczywam, ładuję akumulatory. Jezioro, las, wrzosy i przed wszystkim cisza. Miejsce szczęśliwie wciąż jeszcze nieodnalezione przez masową turystykę. Ponieważ nie mieści się w piątce, więc tylko jedno zdjęcie - dla chętnych więcej w postach "Kaszubskie klimaty" i "Moje ukochane miejsce w Polsce". 




Mój post, jak już wspomniałam, jest jednym z serii powstałej w ramach Klubu Polek. Linki do pozostałych znajdziecie na stronie Klubu Polek. Zajrzyjcie na nią koniecznie - to całkiem nowa wersja, odświeżona szata graficzna i całe mnóstwo bardzo aktualnego contentu.       
             

2 komentarze:

  1. pięknie opisane a zdjęcia ... cudowne.
    Zazdroszczę tego miejsca pochodzenia :) mieszkałam chwilę nas morzem (zatoką szkocką ale fale były) i fantastycznie wspominam spacery brzegiem morze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! JA kocham morze. Ale góry też. Szkocja też mnie bardzo pociąga, ale jeszcze tam nie byłam. Trzeba to zmienić. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...