24 lipca 2013

Nie dać się zabić na pierwszym skrzyżowaniu

Kolega, Polak z Niemiec, przyleciał do kraju po raz pierwszy od dłuższego czasu. Wcześniej przez wiele lat bywał w Polsce rzadko i wyłącznie w niewielkim mieście, z którego pochodzi. Wyszedł z terminala i został potrącony przez samochód na superszerokich pasach prowadzących na parking. No, właśnie, popełnił typowy błąd Niemca - po prostu wszedł na przejście dla pieszych.

Jadąc do Polski zawsze przypominam sobie to zdarzenie. I zawsze gdzieś w mojej podświadomości czai się strach. Boję się przechodzić przez jezdnię w niektórych miejscach. A co dopiero myśleć o wypuszczeniu dzieci samych, nawet przed dom. W Niemczech Misia jeździła sama do szkoły zwykłym miejskim autobusem już jako sześciolatka. W Holandii nie mam oporów przed puszczeniem dzieci samych na plac zabaw, ani do centrum handlowego (na razie tylko Misi).


Niemcy zatrzymują się zawsze przed przejściem, zwracając szczególną uwagę na dzieci. Nawet jeśli jeszcze dziecko nie stoi przed pasami, lecz dopiero się do przejścia zbliża. Niemieckie dzieci przechodzą w przedszkolach szkolenia prowadzone przez policjantów. Czego się uczą? Jeżeli chcesz przejść przez pasy, zatrzymaj się na brzegu chodnika. Rozejrzyj się, jeśli widzisz nadjeżdżające auto, nawiąż kontakt wzrokowy z kierowcą. Jeżeli ty widzisz oczy kierowcy, to znaczy, że on również cię widzi, czyli się zatrzyma. Możesz iść. Natomiast przechodzenie przez jezdnię w tzw. zonie 30 (czyli na osiedlu, gdzie jest ograniczenie prędkości do 30km/h i z zasady nie ma pasów, czyli można przechodzić przez jezdnię w dowolnym miejscu, a pieszy ma zawsze pierwszeństwo) ma wyglądać tak: Stań na brzegu chodnika i rozejrzyj się. Jeżeli wzdłuż jezdni są zaparkowane samochody, które utrudniają widok na ulicę, wejdź pomiędzy 2 auta. Dotknij ręką reflektora jednego z samochodów od strony jezdni, z tego miejsca widzisz jezdnię. Sprawdź, czy nie nadjeżdża auto. Jeśli nic nie jedzie, przechodź. Moim dzieciom instrukcje te mocno wbiły się w pamięć. Już chodzenie po ulicach w Holandii, gdzie kierowcy nie są aż tak uprzejmi (przepuszczą rowerzystę, ale pieszego już niekoniecznie), jest dla nich pewnym wyzwaniem.  Ale jakoś wychodzi. Niestety, kiedy przyjeżdżamy do Polski, mam poważne obawy przed wypuszczeniem ich samych z domu. Ze swoim podejściem mogą zginąć na pierwszym przejściu. A nawet jeżeli nie zostaną przejechane, to przynajmniej narażą się na wyzywanie przez kierowców oraz właścicieli zaparkowanych limuzyn, których reflektorów ośmielą się dotknąć. 


Wspomnienie z przedszkolnego szkolenia ruchu drogowego...

Ja sama doświadczam ciągle poganiania klaksonem oraz wygrażania i widoku środkowego palca, kiedy zatrzymuję się przed przejściem. I wiecznie boję się, że kierowca jadący za mną po prostu nie zdąży zahamować. Bo przecież jak może przewidzieć, że jakaś idiotka się zatrzyma... 


Jakaś strachliwa się zrobiłam... To wszystko przez tych Niemców!

2 komentarze:

  1. Hej. Zgodzę się że trzeba w Polsce uważać. Jednak czy tylko w Polsce czy zawsze trzeba uważać i dbać o swoje dzieci? Powiem Ci że tym bardziej w Niemczech nie wypuściłbym 6cio latka z domu samego będąc emigrantem bo jestem u obcych. Skoro są tacy fajni to po co nas najechali pewnego lata w pełni??? W Polsce prawo mówi że do 8 lat trzeba być z dzieckiem i go doglądać. Nie wiem jak w Twoim "Faterlandzie" w ogóle nie wiem który klasyfikujesz za rodzimy bo piszesz po Polsku a wyrażasz się w superlatywach o Niemcach i obecnie żyjesz w Holandii, w każdym razie brak u nas w Polsce edukacji o ruchu drogowym, to fakt ale to się zmienia, jednak główna przyczyna takich sytauacji jaka spotkała Twojego kumpla to brak konkretnego zapisu w prawie co do roli pieszego w przepisach i kropka. Fakt bezmyślności czy to pieszych czy prowadzących to jest druga sprawa. Sam miałem przypadek że mi "kwoka" wylazła w Szwecji na przejście przed zderzakiem nawet nie spojrzała ale to wynika z ich przepisów bo pieszy jest już chroniony przed przejściem ale ona się nie rozejrzała nawet. I co byłem świrniętym Polakiem w tej sytuacji? Sam będąc w aucie piesszym i rowerzystom ustępuję nie patrząc na to czy jest droga rowerowa czy nie i czy pieszy stoi czy doczodzi sztrzymuję się bo szanuję ruch OSOBY. BO SIĘ RUSZA a w obecnej sytuacji ogólnego roztłuszczenia to należy szanować.
    Klucz tkwi u naszych "zajebistych" włodarzy, którzy głównie zajmują się szarpaniem o stołek a nie dbanie o faktycznie problemy które są ważne dla ludzi. Taka moja myśl, zrobisz z nią co chcesz, Jestem Polakiem w Polsce, płacę tu podatki, dużo rzeczy mnie wkurza ale kocham ten kraj bo tu się urodziłem, jest tu pięknie i może nie mam takiego potencjału jak Ty ale daję radę tu wytrwać i zmagać się z tym chaosem.
    Jeździmy rowerami całą rodziną wszędzie po ulicach też i nikomu dzięki rodzicielskiej uwadze i ciągłym uwagom na bierząco bo mamy kontakt na bieżąco jak to mówią dziś on line

    PZDR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, uważać nie zawadzi. Ale właśnie o to mi chodzi, że i kierowcy muszą uważać. To, że się ma wypasioną brykę, nie jest usprawiedliwieniem dla niezwracania uwagi na innych użytkowników dróg.

      Sześciolatka w Niemczech można wypuścić z domu samego całkiem legalnie. O ile dziecko ma ukończone 6 lat może samodzielnie chodzić po ulicach oraz jeździć komunikacją miejską. Kiedyś dzieci muszą się zacząć po trochu usamodzielniać. Dla mnie to,że potrafią sobie same poradzić w pewnych sytuacjach jest ważniejsze od tego, czy umieją obsłużyć komputer. Mam sporo zaufania do dzieci, że przyswoiły to, czego ich uczyliśmy. Ale i do ludzi, że nie będą prowokować niebezpiecznych sytuacji. Argument, że strach, bo nie jestem u siebie, jakośmnie nie przekonuje. Bo jestem u siebie. I moje dzieci również. Jeżeli tu mieszkamy (dzieś niestety już nie w Niemczech), to tu jest nasz dom i nasz kraj. Niezależnie od narodowości. Narodowość a przynależność do społeczeństwa w sensie integracji z nim, to dla mnie dwie zupełnie różne sprawy. Tak akuart ułożyło się moje życie, że mieszkałam w różnych krajach. W Niemczech czułam się zawsze świetnie. Niemców lubię i szanuję, nawet pomimo tego, że najechali. I mam nadzieję, że wkrótce będę mogła to samo powiedzieć o Holandii.

      Włodarze włodarzami, ale o wiele rzeczy możemy zadbać sami, musimy tylko zacząć od siebie. Pozdrawiam i życzę wytrwałości i bezpiecznego rowerowania dla całej rodziny.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...