Do końca roku szkolnego jeszcze 2 tygodnie, a świadectwa już rozdane. W Holandii nie ma z tej okazji żadnych uroczystości. W pierwszym dniu nowego roku szkolnego uczniowie przychodzą jak zwykle na lekcje, i tak samo w ostatnim. Świadectwo otrzymują 2 razy w roku zupełnie przypadkowego dnia i bez pompy.
Wygląda ono zresztą zupełnie inaczej niż te, które znam ze swoich szkolnych czasów. Po pierwsze, nie ma żadnego oficjalnego wzoru. Każda szkoła drukuje własne świadectwa na zwyczajnym papierze. Kolejne świadectwa są wpinane do teczki, która przez większą część roku pozostaje w szkole. Nasze mają aż po 5 stron, na pierwszej instrukcja i podpisy rodziców. Na ostatniej sprawozdanie z projektów i warsztatów, w których dziecko brało udział w ostatnim semestrze - to specyfika szkoły. A pośrodku aż 3 strony z ocenami. Skala ocen też, mam wrażenie, zależy od widzimisię szkoły - u nas obowiązują aż 3 różne, każda pięciostopniowa. W ramach każdego przedmiotu nauczyciel ocenia poszczególne aspekty, dlatego na świadectwach w różnych klasach pojawiają się zupełnie inne rubryki. Np. w klasie III pod hasłem matematyka mamy posługiwanie się liczbami, automatyzacja dodawania w zakresie 10, odejmowanie, a w VI posługiwanie się liczbami w zakresie 100000, dodawanie i odejmowanie, mnożenie i dzielenie, słupki, ułamki. Osobno oceniany jest język, w tym słownictwo, umiejętność formułowania wypowiedzi, umiejętność słuchania, ortografia, itp. Każdy z tych aspektów jest oceniany przez nauczyciela, który dodatkowo na dole strony zamieszcza dłuższy komentarz słowny - oczywiście zawsze pozytywny - w końcu to Holandia, obowiązuje optymizm! Oprócz tego część szkół przeprowadza ujednolicone testy (tzw. CITO toets). Są one obowiązkowe jedynie na zakończenie szkoły podstawowej, ale wiele szkół testuje uczniów co pół roku, aby mieć "obiektywną" ocenę ich umiejętności, jak również pracy nauczycieli i poziomu szkoły w porównaniu do średniej krajowej. A więc na świadectwie mamy też wyniki testów CITO z języka i matematyki. Potem kolejne przedmioty - oczywiście każda szkoła ma tu dowolność, kiedy i w jakiej kolejności wprowadzać poszczególne przedmioty, a nawet jak się nazywają. Mogą też być złożone w bloki. U nas jest we wszystkich klasach religia (w końcu to szkoła protestancka), orientacja w świecie (czyli geografia, historia, ruch drogowy i technika), kreatwność (muzyka, rysunek i teatr), sport, od klasy IV angielski, a od klasy V przetwarzanie informacji. O tym już kiedyś pisałam - to prezentacje ustne oraz prace pisemne. Oceniane są nie tylko postępy z konkretnych przedmiotów, ale również stosunek do szkoły i nauki oraz rozwój osobisty. Ale żadne tam zachowanie, chociaż rzeczywiście mamy rubrykę "trzyma się reguł". Większość dotyczy jednak współpracy z nauczycielem i kolegami, koncentracji i tempa pracy, umiejętności pracy indywidualnej i grupowej, organizacji pracy itd. Czyli jest co czytać.
Dopiero po fakcie odbywa się wywiadówka, rodzice nie mają więc możliwości przekonywać nauczyciela, żeby pozwolił coś poprawić (taka możliwość jest niemożliwa). Dyskutuje się o gotowym już i niezmienialnym świadectwie. Zresztą indywidualnie. I moim zdaniem to bardzo ważne. Podobnie jak w Niemczech w Holandii nigdy nie ujawnia się publicznie ocen poszczególnych uczniów. Zebrania rodziców odbywają się więc tylko na początku roku, kiedy przedstawiane są plany i sprawy organizacyjne. Potem wszelkie rozmowy odbywają się zawsze tylko w cztery (lub 6) oczy. Ganienie lub chwalenie przy osobach postronnych jest wielkim nietaktem. Dzięki temu dzieci nie dzielą się na grupy według schematu lepsi-gorsi, a rodzice nie próbują wywierać na pociechy presji typu "nie baw się z nim, pani mówi, że jest niegrzeczny".
Szkoła próbuje też przekonać dzieci, że nie uczą się dla ocen (to między innymi dlatego świadectwa rozdaje się bez żadnej uroczystości). I dlatego dziś, już po rozdaniu świadectw u Misi jest klasówka z historii. A temat? Świat po II wojnie, czyli zakupy do domu, telewizja, podbój kosmosu, hipisi, provo's i nozems. Tak, tak dziesięciolatki muszą się przecież nauczyć, do czego służą miękkie narkotyki i jak protestować przeciw mieszczańskiemu światu rodziców...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz