Jak to wygląda w Holandii? Lepiej!
Lepiej nie mówić. Przy tym minister Nowak i jego pomysły to pikuś. Holenderski rząd niestety ostatnio połaszczył się na dodatkowe pieniądze obywateli i wybrał opcję podwyższenia podatków wszystkim (już pisałam o tym w poście o mowie tronowej), chociaż moim skromnym zdaniem osoby umiejącej liczyć opcja większych kar, którą zastosowano nie dalej jak rok temu, dotychczas daje świetne rezultaty. Mamy tendencję zdecydowanie rosnącą, jeśli chodzi o mandaty za wykroczenia drogowe. Od maja do sierpnia tego roku wystawiono prawie 3,5 miliona mandatów! Wow, Holendrów jest około 16 milionów, więc biorąc pod uwagę, że jakieś 4 miliony to dzieci i seniorzy powyżej lat 80, prawie co czwarta osoba została ukarana. No chyba, że zwali się na Polaków (co niektóre media robią bardzo chętnie), jeżdżących na polskich blachach, popełniających liczne wykroczenia i oczywiście niepłacących. To o kilkaset tysięcy więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Najwięcej mandatów było oczywiście za przekroczenie limitu prędkości, następnie nieprawidłowe parkowanie, przejeżdżanie na czerwonym, jazdę bez pasów, korzystanie z komórek i jazdę na rowerze bez oświetlenia.
źródło: telegraaf.nl |
Aktualnie tegoroczne wpływy z trajectcontrole szacuje się na 80 milionów. Kto by tam wykorzystał je na budowę dróg - rząd musi sobie odbić straty w innych sektorach (w tym przypadku malejące wpływy z opłat sądowych). A opierając się na szacunkach z pierwszych miesięcy tego roku ministerstwo sprawiedliwości już zaciera ręce: całkowite wpływy z mandatów drogowych wyniosą najprawdopodobniej ponad miliard euro! Wspaniały rekord (mówiłam, że Nowak to pikuś!). Oczywiście jego osiągnięcie jest częściowo wynikiem skokowego podwyższenia wysokości mandatów w ostatnim roku. Minister chciałby oczywiście w przyszłym roku pobić kolejny rekord. Dlatego planuje kolejną podwyżkę, jak twierdzi tylko o wysokość inflacji, czyli 2,8 procent. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn Tweede Kamer, czyli senat, nie chce się na to zgodzić. Czyżby holenderscy parlamentarzyści musieli płacić mandaty?
Tak czy owak, wygląda na to, że muszę zweryfikować częściowo moją opinię o Holendrach. Oczywiście, o tym, że jeżdżą ostro, nie lubią przepuszczać przechodniów na pasach i nade wszystko uwielbiają przejeżdżać przez skrzyżowania na czerwonym wiedziałam od dawna. O tym, że bez przerwy gadają przez komórki, esemesują, facebookują i tweetują w samochodach i na rowerach - też wiedziałam. Czyli, reasumując, byłam świadoma tego, że generalnie nie przepadają za przestrzeganiem przepisów. Ale do tej pory byłam przekonana, że zawsze starają się pamiętać o tym, że "chodzi o to, żeby kapitan nic nie wiedział". Czyli, żeby nie dać się złapać. Holendrzy niby skuteczni są w tym, co robią. Mają zawsze plan, dokładny algorytm postępowania itd. Jak to się dzieje, że tak wielu daje się złapać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz